środa, 9 września 2015

Palmyra – już tylko na moich zdjęciach…

Niedawno dowiedziałam się, że islamscy terroryści z ISIS najpierw (w maju) opanowali Palmyrę – starożytne miasto, które było muzeum pod gołym niebem i bezcennym stanowiskiem archeologicznym. Napisałam w czasie przeszłym, bo  kilka dni temu Palmyra została wysadzona w powietrze przez pastuchów, którzy uważają się za panów tej (i całej) ziemi.
Wyszukałam więc znowu swoje zdjęcia z podróży sprzed dokładnie 10 laty. Wprawdzie pisałam już raz na blogu tutaj o Syrii, ale skupiłam się bardziej na grobowcach. Teraz do mnie dotarło, co się naprawdę stało w Palmyrze...

Palmyra, teatrA przecież byłam tam, głaskałam słońcem malowane, piaskowo-złote dwutysiącletnie kamienie, widziałam na własne oczy świątynię Baala - tę, która najbardziej zdenerwowała terrorystów ISIS i drugą, też zniszczoną przez nich, dużo większą świątynię fenickiego boga - Bela.

Pamiętam, że do Palmyry przyjechaliśmy z Damaszku, mijając po drodze Bagdad cafe – uroczą kawiarenkę w samym sercu oceanu piasku. Potem podążyliśmy do ruin, które przetrwały w pustynnej oazie.

Od wieków podążali tędy kupcy ze Wschodu na Zachód. Przewożono niewolników, sól i przyprawy korzenne, jedwab, purpurę (ceniona w Rzymie), kadzidła, muślin, mahoń, perły z Zatoki Perskiej, kość słoniową oraz drogocenne kamienie. Palmyra więc znajdowała się na Jedwabnym Szlaku, a to, co z niej do współczesności przetrwało było przeważnie dziełem Rzymian. W I w. n.e. była już wielkim miastem (sic!) na samej granicy Imperium Rzymskiego i państwa Persów. To Palmyra własnie odebrała znaczenie Petrze – innej słynnej i pięknej osadzie na kupieckim szlaku. Cesarz Hadrian nadał Palmyrze w II w. n.e. status wolnego miasta, natomiast na początku III w. stała się ona kolonią rzymską, co skutkowało niebywałym jej rozwojem. Taki status zrównywał bowiem prawa mieszkańców Palmyry z obywatelami Imperium: zwalniał z płacenia podatków.

Z tych czasów można było podziwiać dobrze zachowane obiekty publiczne: agorę (rynek), termy, teatr, pasaż handlowy, świątynię. Mieszkały tutaj w przeszłości różne ludy: Syryjczycy, Persowie, Aramejczycy, Arabowie, Żydzi, Grecy i Rzymianie. W takim kulturowym tyglu mieszało się i łączyło ze sobą wszystko: obyczaje, religie - w Palmyrze czczono ok. 60 bóstw, których pochodzenie sięga Babilonu, Persji, Fenicji, Hellady i Rzymu. 

Najciekawsze i najstraszniejsze dla miasta wydarzenia miały miejsce już dawno – pierwszy raz w drugiej połowie III w. kiedy Palmyra była stolicą królestwa. Odenat, wódz wojsk rzymskich na wschodzie zaczął prowadzić samodzielną politykę i utworzył własne królestwo nie obawiając się interwencji słabego w tym czasie Imperium Rzymskiego. Po śmierci Odenata do władzy dorwała się jego żona Zenobia – kobietka ambitna i silna, podobno niebywałej urody i inteligencji. Jej armia dokonywała podbojów na Bliskim Wschodzie, władczyni biła też własną monetę i na koniec tych "ekscesów" ogłosiła się cesarzową. Tego było Rzymowi za wiele! W 272 r. wojska cesarza Aureliana przybyły, pokonały Zenobię na jej własnym terenie i zdobyły Palmyrę, łupiąc ją straszliwie i niszcząc. Zanobia została pojmana i dokonała żywota w luksusowej willi w Tivoli pod Rzymem. Cesarz Aurelian okazał się złotym nie tylko z imienia - to jeden z najwspanialszych cesarzy rzymskich.

Jednak kwitnące do tej pory miasto w oazie nigdy się z tego upadku już nie podniosło, chociaż w następnym wieku miało tu swą siedzibę biskupstwo. Przez kolejne wieki przechodziło z rąk do rąk, a w 744 r. po raz pierwszy zostało zniszczone przez Arabów, potem trzęsienie ziemi.

Od czasów odkrycia ruin miasta (XVII w.) było niezmiennie interesującym zjawiskiem archeologiczno-kulturowym. Od początku XX w. pracowały tu liczne misje badaczy z całej Europy, a od 1959 r. także polscy archeolodzy. Palmyra stanowiła jeden z największych na świecie kompleksów wykopalisk (o powierzchni około 50 ha).

Historia jak zwykle lubi się powtarzać - po wkroczeniu do Palmyry w maju b.r. islamscy bojownicy dokonali w ruinach rzymskiego amfiteatru pokazowej egzekucji żołnierzy syryjskich. W sierpniu natomiast zamordowali kustosza stanowiska, a zwłoki ś.p. Chalida al-Asada, archeologa i strażnika  tych skarbów wywiesili na jednej z kolumn. Przed straceniem naukowiec był torturowany, gdyż zmuszano go do wyjawienia miejsc ukrycia starożytnych artefaktów. Handel antycznymi reliktami jest przecież  jedną z metod pozyskiwania przez ISIS funduszy na broń. Czego nie uda się sprzedać - trzeba wysadzić, to może Zachód sypnie groszem, by przerwac ten proceder. I tak ISIS szantażuje Zachód.

W nastepnej kolejności terroryści wysadzili ruiny świątyni Baalszamina (Pan Niebios) z II w. p.n.e., kilka dni później – również świątynię Bela z początku I wieku:

Świątynia Bela


Co ciekawe, ruiny świątyni Baalszamina były wykorzystywane przez Arabów jako meczet jeszcze w początkach XX w. Niestety, fakt ten nie zdołał ich ocalić. Niewielkich rozmiarów budowla nigdy nie miała dachu, otwierając się po prostu na bezkres przestrzeni, którą władał Baalszamin… Nie mam jej zdjęcia, niestety.

Zniszczono także rzeźbę, pochodzącą ze świątyni Allat – bogini pokoju, arabskiej w dodatku proweniencji! Był to lew ochraniający gazelę. Posąg, odkryty w 1977 roku przez polskich archeologów znajdował się przed budynkiem muzeum w Palmyrze. Wymowne jest to wysadzenie symbolu pokoju…

Teraz zobaczycie lwa tylko u mnie na półce - przywiozłam bowiem gipsowy odlew. Oto on:

IMAG1316


Nota bene ta elegantka obok też pochodzi z Palmyry...

Przeglądałam swoje stare zdjęcia z pięknej podróży do świata, którego już nie ma i... płakałam. Żal mi jako wielbicielce starożytności,  i jako Europejce, że  pozostałości wspaniałej cywilizacji przepadły w sekundzie, chociaż udało im się przetrwać tysiące lat zmiennych kolei losu. 

Zastanawia mnie, czy to, co przetrwało do naszych  czasów z epok jeszcze bardziej odległych - np. piramidy, sfinks - nie jest kamyczkiem po wielkiej cywilizacji, która też wdała się w religijną wojnę?

czwartek, 3 września 2015

Teoria pudełek, czyli mózg damski a mózg męski

Byłam wczoraj na imprezie towarzyskiej. I po raz kolejny obecny tam mężczyzna (rodzynek kontra 7 babek) przypomniał mi pewną zabawną teorię, o której już raz usłyszałam, ale ją zapomniałam: o pudełkach. A właściwie o tezie wyjaśniającej wszelkie różnice mentalne między kobietami a mężczyznami.

I poszukałam w necie dziś, i znalazłam nawet jej autora: otóż teorię pudełek wykłada na swoich spotkaniach Mark Gungor. W skrócie ją przytoczę, chociaż oryginalne wystąpienie znajdziecie na końcu mojego posta.
Otóż, męski mózg jest bardzo uporządkowany - zawiera wiele pojedynczych pudełek z napisem: żona, praca, samochód, finanse, dzieci, matka, kumple, sport itd. Kiedy mężczyzna "wyjmuje" pudełko, ogląda tylko tę jego zawartość, rozmawia tylko o tym, co ono zawiera, bo pudełka nie są ze sobą w żaden sposób połączone. Najbardziej ulubionym pudełkiem każdego mężczyzny jest jednak to z napisem NIC. Kiedy jest w tym pudełku, po prostu zajmuje się NICZYM, robi NIC, myśli o NICZYM. Większość kobiet nie wie o istnieniu tego pudełka, mało tego - objawy zajmowania się tym konkretnym pudełkiem, występujące u mężczyzny, od wieków wpędzają kobiety w prawdziwą wściekłość.
Kobiecy mózg natomiast, to system pudełek bardzo ściśle i wielokierunkowo ze sobą połączonych. Dlatego dla kobiety pudełko "dzieci" połączone jest ze: szkoła, finanse, a "samochód" z pudełkiem: mąż, zakupy itd. Między nimi trwa cały czas komunikacja, a energią napędzającą ją są emocje.To powód, dla którego kobiety WSZYSTKO pamiętają. Każde bowiem zdarzenie emocjonalnie przeżyte utrwala je w pamięci. Mężczyznom zdarza się to generalnie rzadziej, bo tak naprawdę emocje nie są ich siłą napędową...
Teoria pudełek tłumaczy też, dlaczego obie płcie inaczej radzą sobie ze stresem. I tak mężczyzna w stresie podąża do ulubionego pudełka z napisem NIC i w nim siedzi, bo inaczej by oszalał. Kobieta w stresie musi rozmawiać, emocjonuje się, rozważa, bo gdyby NIC nie robiła, jej mózg by eksplodował. Dlatego niewiele kobiet rozumie, że gdy mężczyzna np. straci pracę zapada w bezruch. Tymczasem on jest po prostu w swoim pudełku z napisem NIC. Podczas wędkowania prawdopodobnie jest także w pudełku z Nicością, jak i wtedy, gdy ogląda TV, ale zapytany o tytuł filmu lub jego akcję (gdy kobieta nie oglądała od początku) - wyświetla streszczenie na ekranie, albo mówi: nie wiem. To nie jest złośliwość, on naprawdę nie wie...

Mark Gungor to mówca i doradca relacji damsko-męskich. Prowadzi audycje radiowe, występuje w programach telewizyjnych, jest pastorem i pisarzem (w USA). Jego wykłady cieszą się ogromnym powodzeniem ze względu na talent aktorski i jego ogromne poczucie humoru. Jego wystapienie znajdziecie tutaj:

Dwa mózgi

zdj. główne z: nika-blue.blog.onet.pl

Ciekawe p.s. z dzisiaj: niemieckie media donoszą, że Artjoms Rudnevs, piłkarz Hamburger SV wylądował w szpitalu z niecodziennym urazem. W trakcie kłótni małżeńskiej żona niemal odgryzła mu język... To znaczy - kłócili sie na ulicy Hamburga i ona ugryzła go w język tak, że kawałek został jejw  zębach.
I tu zagadka techniczna: jak dostała się do jego języka, kłócąc się z nim? Chyba że... on go jej wystawił! No to sam sobie jest winien! :-)