wtorek, 27 lutego 2018

Obiekt sztuki, który mamy między udami...

Na stronie wrocławskiej informacji kulturalnej trafiłam na zapowiedź niezwyczajnych warsztatów artystycznych pt. "Narysuj swoją cipkę". Jej autorką jest wrocławska artystka/ ilustratorka, hafciarka i aktywistka – Olga Budzan. 
Najlepiej zacytuję teraz pomysłodawczynię: „Walczę o wszystko, co bliskie memu sercu. Walczę o prawo kobiet do samostanowienia i o wolną, dziką puszczę. (...) Kobiety mają prawo do swojego ciała. Jesteśmy otoczone przez anonimowe penisy, które spozierają na nas z murów, ścian szaletów i przystanków autobusowych. Penisy dominują naszą przestrzeń publiczną. W ten sposób manifestuje się męskie ego. Podczas gdy penisy triumfują na murach, cipki siedzą cicho skrzętnie schowane w majtach. Czas to zmienić. Cipki też są piękne i różne, i mówią językami świata. Pora zawalczyć o wolność i równość.
Warsztat (10 marca) ma się zacząć wprowadzeniem teoretycznym. Opisem dzieł sztuki przedstawiającym kobiece ciało, a w szczególności cipki. Potem uczestniczki będą malować swoje, dlatego Olga prosi o przyjście w dogodnym do tego stroju. Malowanie (rysowanie) będzie się odbywać z natury.
Tytuł warsztatów w pierwszej chwili mnie zniesmaczył. Gdy jednak przeczytałam opis, przyznałam rację Oldze Budzan. Faktycznie wszędzie te penisy, manifestacja męskiego ego, szkoda gadać... 
I natychmiast przypomniałam sobie niedawną wizytę w niezwykłym australijskim muzeum - dokładniej tasmańskim. Otóż w Hobart znajduje się słynna MONA (Museum of Old and New Art). Miejsce niezwykłe, położone na malowniczym cyplu, ufundowane i prowadzone przez ekscentrycznego milionera Davida Walsha, który zgromadził w podziemnej, fascynującej budowli kolekcję of Everythings, czyli wszystkiego. 
Nie sposób tu teraz tej mojej kilkugodzinnej wizyty w tym muzeum opisać, ale jedna sala wiąże się z tematem warsztatów Olgi Budzan. Otóż, zgromadzono w jednym miejscu kilkadziesiąt gipsowych odlewów cipek różnych kształtów i wielkości, które tworzą piękny fryz na ścianie, już w części poświęconej sztuce nowoczesnej... Niczym bezcenne klejnoty, odlewy w białym, czystym kolorze są pięknie wyeksponowane na hipnotyzująco czarnej ścianie:


Nie do końca rozumiałam wtedy ten artystyczny przekaz, ale warsztaty Olgi Budzan otworzyły mi jakąś nową perspektywę. Nie znaczy to, że będę w nich uczestniczyć, ale faktycznie  - skąd to zażenowanie we mnie, zarówno wtedy, gdy oglądałam kolekcję odlewów w muzeum i dziś, gdy przeczytałam tytuł tych warsztatów? Czyż to nie jest rzeczywiście dzieło sztuki, które każda z nas nosi między udami?
zdjęcia pochodzą ze strony flickr.com oraz imgrum.org ponieważ ja te akurat artefakty filmowałam i nie miałam na potrzeby bloga odpowiednich ujęć..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz