czwartek, 3 maja 2018

Awokado - tłusty owoc i moja najnowsza mania kulinarna

Nie wiem, co mi się stało smakowo, ale bez awokado żyć nie mogę! Tak, tegoż awokado, które jeszcze parę lat temu było mydlanym w smaku świństwem, do niczego niepodobnym!

Pamiętam pewne starodawne wakacje na Krecie. Pojechałam z mężem i koleżanką z pracy, Izą - tak jak ja wówczas, nauczycielką łaciny. To miała być nasza (łacinniczek, mąż mój bowiem inżynierem jest. Mechanikiem) podróż do źródeł cywilizacji antycznej - na Kretę, gdzie Minos, labirynt, Ariadna, Tezeusz i takie tam, minojskie sprawy. 
Poza włóczeniem się po całej wyspie i zwiedzaniem wykopalisk w różnym stadium odkryć (przy dziesiątym Andrzej siedział w aucie, w 50 stopniowym upale, by nie oglądać kolejnych śladów wielkich wydarzeń na poziomie gruntu, który to poziom za niski dla niego był. No cóż, przy 188 cm wzrostu schylać się musiał...) miałyśmy i inne przyjemności - kulinarne. To tam, w Grecji zaczęłam wreszcie przekonywać się do oliwek. 
I tam właśnie Iza wypatrzyła znane mi dotąd tylko z nazwy -awokado. Przytargałyśmy nabyte drogą kupna owoce do hotelu, licząc na OWOCOWĄ ucztę. Jakoś się do tych delicji dostaliśmy, obierając je najpierw ze skórki. Kroimy na cząstki, śliskie to jakieś,  ale nic to... Biorę do ust: o matko, co to jest! Coś bez smaku, zapachu tylko tłuste takie, błe, no... mydło po prostu! 
Wyplułam kęs ze wstrętem. Iza też nie miała zachwyconej miny (nie mówiąc o Andrzeju), ale wiedziała coś więcej, bo stwierdziła, że owoców nie zmarnujemy. Podziobała widelcem, papka zielona wyszła - i kazała sobie na twarz nałożyć. ja też spróbowałam. Tylko Andrzej odmówił współpracy, zatem my we dwie, jak w jakimś spa, zażyłyśmy dobrodziejstw kosmetycznych smaczliwki (bo tak awokado po polsku się nazywa). 


Strasznie stare zdjęcie z Krety, 1995 r. - Iza poddawana jest profesjonalnemu zabiegowi kosmetycznemu z niespożytego awokado :-)

Żołądka mi więc wtedy ono nie podbiło. Jakiś czas temu zaczęłam się jednak do tego owocu przekonywać, ale używałam głównie jako "wypełniacza" w sałatkach itp. 
Ostatnio jednak zwariowałam - uwielbiam je na śniadanie jako omastę do chleba - rozsmarowuję, kropię cytryną, solę, pieprzę, dodaję przyprawy ziołowe albo czosnek. PYCHA! Mogę jeść tylko chleb z awokado.
I takie to wspomnienia awokadowo-grecko-dziewczyńsko-kosmetyczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz