środa, 19 września 2018

Beatka na góralskim weselu

Niedawno wróciłam z mojego pierwszego w życiu góralskiego wesela. Co ciekawe, żadne z nowożeńców nie jest (nie było) góralem z pochodzenia. Niemłody pan młody (71 lat) oznajmił w trakcie bajecznej zabawy, że czuje się góralem, bo zawsze kochał góry. No i to dobry powód chyba :-)

Przed wyjazdem w Tatry poszłam zrobić się na bóstwo (przynajmniej w górnym odcinku) i muszę przyznać, że trochę ucierpiałam oddechowo. Moja osobista fryzjerka, pani Dorotka, do której chodzę od jakichś 20 lat, nadużywa lakieru do włosów. Robi zawsze taką zadymę, że już nie raz postulowałam o maski tlenowe, które powinny spadać nad jej fotelem, jak w samolocie, gdy zawartość tlenu w powietrzu drastycznie się obniży... 
Muszę jej jednak podziękować za zrobienie mi stalowej fryzury. Wprawdzie włosami sztywnymi jak druty podrapałam sobie podsufitkę w samochodzie, za to działała jak kask - gdybym jechała kabrioletem mogłabym śmiało sterować pogodą - rozgoniłabym deszczowe chmury, gdyby zachciało im się zepsuć pogodę. 
Kolejna korzyść to ta, że fryzura Dorotki ochroniła mnie przed ryzykiem utkwienia w mej głowie góralskiej ciupaski, hej! 


Wesele było tak wspaniałe, że podkręciło moją kreatywność - napisałam nowe słowa do przeboju Sławomira "Miłość w Zakopanem" (oto oryginał: https://www.youtube.com/watch?v=n2hJA78YuWw)
a teraz leci on tak:
Miłość, miłość w Bachledówce
daj się uwieść dereniówce,
Rycerzem Edziu jest,
Maja Królową Nocy.
Popatrzycie sobie w oczy
rozpędzone jak motocykl,
zostaniecie góralami już do dnaaaaa!
Czekam teraz na oferty współpracy tekściarskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz