niedziela, 23 września 2018

Sanatorium (szalonych) dźwięków...

Piękna ruina pięknego Kurhaus
W Sokołowsku, uroczej mieścince w okolicy Wałbrzycha, niegdyś perle uzdrowisk dolnośląskich, odbywa się niezwykły festiwal - Sanatorium dźwięku. W tym roku wydarzenie miało miejsce w połowie sierpnia.

Festiwal jest przedsięwzięciem kulturalnym o długiej historii i światowym zasięgu. Wymienione w nazwie festiwalu dźwięki to eksperymenty muzyczne XX i XXI wieku. 120 artystów ze świata prezentuje się przed wyrafinowaną publicznością. Są to bowiem performance tak osobliwe (przynajmniej z opisu w festiwalowym dossier), że  z pewnością trudno je zrozumieć ludziom o przeciętnym (jak moje) wyobrażeniu na temat muzyki... Przykład? Requiem For A Fly Martyny Poznańskiej: "rytuał wykonywany przy użyciu spreparowanych zwłok much, wiersza i nagrań terenowych. Wynika z poczucia bezsilności wobec obecnego stanu politycznego na świecie. Jednocześnie jest poetycką refleksją na temat znaczenia życia wobec jego nieistotności. Pokazuje rolę i potrzebę żałoby i zrozumienia straty." Może nie byłoby to wcale takie dziwaczne w odbiorze, jednakowoż nie zdecydowałam się...
Kolejny opis: Takahiro Kawaguchi  skupia się na konfiguracji dźwięków w konkretnym miejscu. Podczas występów na żywo do grania i komponowania używa instrumentów, które tworzy z materiałów codziennego użytku. To już by mnie bardziej interesowało, bo może zainspirowałoby mnie do skomponowania np. scherzo na trzepaczkę do białek i młynek do kawy! 
Można było przy okazji zabawić się w generowanie dźwięków ot tak, instrument i instrukcja dostępne były na ulicy:



Sala koncertowa i główne biuro festiwalowe 
Lubię Sokołowsko, byłam tam już raz czy dwa, więc wybrałam się. Na festiwal, który akurat trwał, załapałam się zupełnie "przy okazji". Nie byłam na tyle zdeterminowana muzycznie, by wykupić karnet na koncerty (?), pokazy (?), chodziło raczej o wycieczkę w miłym towarzystwie w miłe miejsce. To miasteczko  ma bowiem dla mnie nieco melancholijny urok dawnej, europejskiej świetności. 
Na wielu budynkach są informacje, kto tu przebywał, tworzył, leczył.się..
Główny obiekt, dla którego warto tu przyjechać to załączona u góry po lewej przepiękna, ceglana ruina XIX-wiecznego sanatorium, które w tej chwili ktoś próbuje dźwignąć z upadku - i jest to właśnie kwatera główna festiwalu. Pozostałe budynki także noszą ślady wielkiej, przedwojennej urody, lecz w zasadzie większość wymaga pilnej restauracji. 

Sokołowsko (dawniej Goerbersdorf) szczyci się swoją bogatą i długą przeszłością: w XX w. było to największe sanatorium leczące choroby płuc. Bywali tu "wielcy", np. niemieccy pisarze nagradzani Noblem, ludzie filmu - Krzysztof Kieślowski, który mieszkał tu w młodości. Z powodu tak szacownego mieszkańca od 2011 roku odbywa się tu festiwal filmowy – „Hommage à Kieślowski” poświęcony twórczości reżysera. 


Szwajcarski styl - pozostałość po pewnej modzie...
Natomiast historia wsi sięga średniowiecza i Benedyktynów z pobliskiego Brumova. W XVII w. jej właścicielem był Hans Heinrich Hochberg, władca pobliskiego Książa, który kiedyś nawet ukrywał się tutaj przed szwedzkimi wojskami w domu sołtysa. 
W 1849 roku miejscowość kupiła od Hochbergów siostrzenica marszałka Bluchera, Maria von Colomb, która miała piękną wizję - założyła tu ośrodek leczenia zimną wodą (wg metody Preissnitza). Niestety, albo stety, poszła do więzienia za długi już 5 lat później, ale zakład odkupił od niej, za niedużo, szwagier i wspólnik, doktor Herman Brehmer. I ten doprowadził pomysł Marii do wielkiego finału. Za pozwoleniem cesarza Brehmer prowadził tu od 1859 roku zakład leczniczy wdrażając własne metody: leczenie (szczególnie gruźlicy) - świeżym powietrzem, ruchem  w plenerze, ćwiczeniami oddechowymi, dietą obfitą w mięso i jarzyny. Lekarz wzniósł pierwsze trzy sanatoria (funkcjonują nadal) i stworzył 70 hektarowy park. W latach 70-tych XIX wieku wzniesiono ten okazały nowy budynek tzw. Neues Kurhaus, którego majestatyczne ruiny stoją do dziś. Wyposażone w ogrzewanie, klimatyzacje i niesamowite urządzenia higieniczne, sanatorium stało się najpopularniejszym w Europie! Park rozrósł się do 120 hektarów, powstawały nowe domy kuracyjne. 
Wzniesiono kościół protestancki oraz cerkiew, dla licznych kuracjuszy z Rosji, którzy tu
przybywali na przełomie wieków. Cerkiewka, taki cukiereczek - miniaturka działa do dziś.

Po I wojnie światowej miasto było stacją klimatyczną i ośrodkiem sportów zimowych (sic!). Po II wojnie światowej wieś zmieniła nazwę na Sokołowsko, od nazwiska Alfreda Sokołowskiego, asystenta doktora Brehmera. W czasie II wojny miejscowość w ogóle nie ucierpiała i sanatoria działały jeszcze w latach 50. Dopiero od lat 70. budynek główny zaczął popadać w ruinę, część rozebrano i tak to się wszystko dla Kurhaus skończyło...

W Sokołowsku jest ciekawie - zapewniam, że i październik może ucieszyć oczy kolorami, wieś ma ambitnych mieszkańców, ciekawie zdobiących swoje domy. Odnowiono właśnie stare sanatorium "Biały Orzeł", zachował się kawałek parku zdrojowego. Warto pospacerować po okolicy i po samej wsi, wpaść na pstrąga do Leśnego Źródła  i zjeść niebywałą Pavlovą w kawiarence przy głównej ulicy!





Centrum festiwalu filmowego



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz