wtorek, 8 stycznia 2019

Prawo Przyciągania w praktyce, czyli jak straciłam zapłatę...

Jestem zwolenniczką teorii, że wszystko co się nam w życiu przydarza przyciągamy swoją energią, wysyłaną przez mózg (prościej - myślami). Ta teoria w skrócie nazywana jest Prawem Przyciągania, spopularyzowanym przez książkę Rhondy Byrne pt. "Sekret".

Myślę, że sięgając głębiej w przeszłość można tę teorię wywieść od starożytnych nauk hermetycznych i Szmaragdowej Tablicy zesłanej przez Hermesa Trismegistosa. Ale ad rem: jak mi się dziś to Prawo Przyciągania objawiło?

Fe sen...
Śnił mi się bardzo dziwny, fekaliczny sen: tańczyłam z mężem na jakieś sali balowej, nie było oprócz nas zbyt wielu ludzi na parkiecie. Nagle wypsnęła mi się (w tym tańcu!), hm, hm... kupa. Dość spora, zakręcona jak porcja lodów (brrr), leżąca na parkiecie. Zawstydziłam się, wiedziałam, że jest moja, chociaż nie byłam w stanie pojąć, jak ją tak w tańcu "wyprodukowałam". Zawstydzona uciekłam z sali, zostawiając tam męża. Kupa nie dawała się ominąć, leżała na samym środku...
Po jakimś czasie mąż znalazł mnie w innym pomieszczeniu, bardzo był zły, powiedział, że musiał po mnie sprzątać i że w ogóle wszyscy wiedzą, że to moja kupa itd., itp. Czułam się okropnie zawstydzona.

Szczęście - w senniku
I tyle snu. Dla zabawy sprawdziłam w Senniku Egipskim i internetowym, co znaczy wyśnić gó....o. Wszędzie były zaskakująco dobre wróżby: powodzenie, szczęście, fortuna, pieniądze.
No i tu zawiodła moja teoretyczna fascynacja Prawem Przyciągania. Zamiast już cieszyć się wygraną i liczyć pieniądze, oraz wymyślać na co je wydam (i jak duże, bo kupa była naprawdę spora!), zaczęłam przeinterpretowywać. Może to są pieniądze, ale stracone, bo to przecież we śnie moje dzieło było, które... wydaliłam - wydałam?

Unikanie straty
Cały dzień minął mi więc na unikaniu straty. Nie myślałam o fortunie, sprzyjającym mi szczęściu, nie cieszyłam się z wygranej, nie zagrałam w Lotto jak radziła mama. Nie byłam otwartą na to, co przyniesie Los. Skupiłam się na tym tylko - co zrobić, by zminimalizować stratę.
Przerwałam więc ważne spotkanie, by popędzić do parkomatu, bo kończył mi się bilet parkingowy, a niedawno za 5 minut spóźnienia zapłaciłam 30 zł kary... No to zdążyłam, uff, co za ulga.
Na krótko. Nie straciłam bowiem marnych 30 zł, ale za to duuuużo więcej - 2250 zł! Tyle bowiem miał mi ktoś zapłacić, a się wycofał, więc pieniądze odpłynęły na zawsze...

Morał z sytuacji: Prawo Przyciągania działa na 100%. Wierząc w nie unikaj działania, które może się zrealizować w niekorzystny dla Ciebie sposób.
Wiedziałam, że Prawo działa, ale w tym przypadku zwątpiłam. I mam nauczkę.

grafika z menosfera.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz