poniedziałek, 7 października 2019

Jak wyregulować męskie brwi bez pomocy anestezjologa?

Na pytanie postawione w tytule przyznaję - nie mam odpowiedzi... Od lat staram się, by mój mąż wyglądał schludnie, w myśl powiedzenia, że wygląd męża świadczy o... żonie. Dotyczy to nawet takich detali jak wygląd fryzury, skóry i jej przydatków.

Jednak w pewnym wieku mężowskie owłosienie zaczyna płatać figle - znika z głowy, pojawia się natomiast w miejscach dość zaskakujących: na brwiach, w uszach, wyłazi z nosa. Zwłaszcza zagęszczenie włosów na linii brwi sprawia, że oblicze mężowskie nabiera mefistofelicznego wyrazu (a przecież anioł z niego!). Pojedyncze "kosmki" wystające z nosa też nie wyglądają zbyt pięknie, ale od biedy da się je jakoś wcisnąć z powrotem. Krzaki w uszach można przyciąć nożyczkami do paznokci i jest to zabieg mało inwazyjny, który w zasadzie jest też częścią usługi fryzjera męskiego, więc czasem ów mnie wyręcza. Dziwnie jakoś mąż darzy fryzjera większym zaufaniem, bo mnie zawsze podejrzewa (bezpodstawnie!), że ciachnę mu ucho przy okazji. Jednak na gęste, krzaczaste, diabelsko bujne brwi nie ma innej rady: dbająca o wygląd męża żona próbuje zastosować metodę, z którą kobiety są obeznane od lat... Bo jak fryzjer zgoli maszynką, to za parę dni jest jeszcze gorzej - brwi są sztywniejsze, krótsze, grubsze i rosną na cztery strony świata...

Ranking narzędzi tortur: pęseta 
Chcę zatem użyć sprawdzonej przez miliony kobiet metody. Okazuje się jednak, że niewinnie wyglądająca pęseta, długości jakichś 10 cm, składająca się z miniaturowych szczypiec staje się nagle potężnym narzędziem tortur, przy którym łamanie kołem, przypalanie żelazem i rozciąganie na madejowym łożu to zaledwie gilgotki.
Spróbujcie wyrwać pęsetą jeden włos z męskiej brwi. Jeden. Ryk bólu wytrąci wam narzędzie z dłoni, zaplecie koński ogon na nawet krótkich włosach, a mąż z załzawionym okiem ucieknie do sypialni, wykrzykując po drodze: - Mogłaś mnie przynajmniej ogłuszyć! To był włos oczny! (cokolwiek to znaczy). Dowiecie się zatem, że:
1) ból jest nie do zniesienia
2) ból jest nie do zniesienia
3) potrzebne jest znieczulenie, anestezjolog itp.
4) drugi włos możecie wyrwać nie wcześniej niż za tydzień

No i pat. Krzaki są, jak były, poziom zaufania do depilatorki spadł poniżej zera absolutnego, nadziei na zakończenie regulacji brak.
Można spróbować wyrwać kolejny JEDEN włosek w czasie snu, ale grozi to nagłym obudzeniem "pacjenta" i wybiciem sobie zębów, wydłubaniem oka pęsetą itp., więc odradzam.
Próbowałam kiedyś użyć kostki lodu jako znieczulenia miejscowego. Niestety, po przyłożeniu do skóry i brwi wrzask męża był podobny, tym razem nie z bólu a z zimna. Dowiedziałam się, że:
1) jest mu zimno i mokro
2) na pewno odmrozi sobie mózg.

Muszę więc wymyślać rozliczne podstępy, by urwać chociaż jeden sterczący włos. Bo do podania mężowi przed depilacją tabletki przeciwbólowej jeszcze się nie posunęłam...
Niby lew, a boi się pęsety!

Wszystko jednak zrozumiałam, gdy obejrzałam 13 odcinek 9 serii Przyjaciół, w którym Joey jest zmuszony do wyregulowania sobie brwi dla celów sesji zdjęciowej. 2 minuty tego odcinka rozbawiły mnie do łez, bowiem reakcja Joey'a w gabinecie kosmetyczki była po prostu bardzo mi znana. Widocznie mam w domu typowy okaz gatunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz