niedziela, 12 lipca 2020

Alzheimer z Butelki Lejdejskiej

Siedzimy z mężem na tarasie w letni wieczór, rozmówki o tym i owym.  O urlopach i planach weekendowych. 
Zeszło na kolegę z pracy, że jedzie na urlop i mąż będzie przez to ciurkiem 3 tygodnie w biurze, zamiast naprzemiennie. Dopytuję więc, dokąd jedzie ten kolega na taki długi urlop.
- Do Kamienia Pomorskiego.
- O, super! - ja na to. - Fajną sukienkę sobie tam kupiłam...
- A co tam jeszcze jest ciekawego? - dopytuje mąż.
- No ten cudny kościół, w którym odbywa się słynny festiwal organowy - wymieniam - trochę ładnych zabytków, klasztor stary...
- Ja tam byłem? - pyta zdziwiony.
- No, na majówce, nie pamiętasz? Był tam jeszcze taki dom-muzeum, w którym mieszkał jakiś naukowiec. Może ten, który wymyślił  puszkę Faradaya? - zastanawiam się. Widzę jednak okrągłe ze zdziwienia oczy męża i wycofuję się szybko. - Masz rację, Faraday to brzmi zbyt brytyjsko. To na pewno był jakiś fizyk, ale tam Prusy były, więc takie bardziej niemieckie nazwisko musi mieć. Pamiętasz jakieś prawo fizyczne albo urządzenie nazwane niemieckim nazwiskiem? - dopytuję się, w końcu z inżynierem rozmawiam!
- Alzheimer?
ps.
Okazało się (dzięki znalezisku w domowym archiwum zdjęciowym), że chodziło o butelkę Kleista, zwana też butelką Lejdejską)!