niedziela, 24 stycznia 2021

Z cyklu cigar aficionada: tytoń jest zdrowy!

Do tezy postawionej w tytule doszłam po lekturze niezwykłej książki Davida Hawkins'a "Siła czy moc".

Autor, dr nauk medycznych, psychiatra, ale w większym stopniu nauczyciel duchowy i badacz ludzkiej świadomości przedstawia w tej książce bardzo prosta metodę testowania prawdziwości każdego twierdzenia. Chodzi o wykorzystanie tzw. testu kinezjologicznego, opracowanego przez fizjoterapeutę, doktora Goodhearta, w latach 70. ub. wieku. To prosty test, całkowicie wiarygodny i niezawodny, bo wyniki standaryzowane są przez wiele testów z ludźmi różnych ras, w różnym wieku, każdej płci, niezależnie od ich wiedzy, inteligencji, poziomu życia, przekonań itd. Narzędzie, które w prosty sposób rozwiąże każdy nasz osobisty czy naukowy, społeczny, albo jeszcze innej natury - dylemat.

Test zakłada, na podstawie wielu badań naukowych, że nasze ciało wie więcej, niż sądzimy, niż nasza świadomość. Jesteśmy wszak podłączeni do panświadomości - niczym superkomputer do Internetu. Każdy z nas. Mięśnie słabną, gdy ciało zostanie wystawione na działanie jakiegokolwiek szkodliwego dla niego bodźca. Tę wiedzę wykorzystuje test jako narzędzie do udzielania odpowiedzi. W filmiku poniżej, na którym dr Hawkins pokazuje, jak wykonać test, testowana dziewczynka analizuje "ciałem" paczkę papierosów i suszone liście tytoniu, używane do ręcznej produkcji cygar. Wynik jest jednoznaczny. To, co wiedziałam od czasu mojej pracy w cygarni: palenie cygar jest zdrowsze od palenia papierosów, znalazło właśnie swoje potwierdzenie.

Jednakowoż poza tym cygarowym tematem, jak najgoręcej polecam książkę Siła czy moc. Potężna pozycja dla samorozwoju i samoświadomości.

Talenty inżynierskie mojego męża

Oto szybki wgląd w inżyniersko-konstrukcyjny geniusz mojej osobistej połowy. 

Przed świętami coś (tzn. po zbadaniu organoleptycznym stwierdziłam, że to woda o posmaku żelaza) wyciekło na podłogę w łazience. Przy wejściu, spod zabudowanej drewnianej szafki.

Zaczęłam śledztwo hydrauliczne i dotarłam wewnątrz szafki do ścianki z dwoma otworami wizyjnymi, ukrytymi za rzędem kosmetyków. Po otwarciu w/w otworów ukazała się końcówka jakiegoś układu hydraulicznego z przeciekiem. To on sprawiał, że na podłodze pojawiła się kałuża wody.

Mąż próbował sam zlikwidować przeciek, ale zardzewiała końcówka rury groziła urwaniem, a nie miał lepszych narzędzi do tego. Postanowiliśmy zatem skorzystać z pomocy fachowca, wezwaliśmy hydraulika. Niestety, trzeba było poczekać do następnego dnia. 

Cóż więc wymyślił mój geniusz konstrukcyjny? Tymczasowe odprowadzenie przecieku za pomocą opakowania po sushi i łyżki do butów. Wyglądało to tak:


Genialne? I skuteczne!

środa, 6 stycznia 2021

Proroczy Sylwester...

Pozostając w kręgu zabawnych i miłych wspomnień - dzięki zdjęciom od przyjaciół przypomniał mi się fantastyczny przebierany Sylwester sprzed, prawie, 20 laty. Wręcz proroczy "Szpital na peryferiach"...

Była to tzw. domówka u Wiatrówki, jak nazywamy mieszkającą w sąsiedztwie na Zalesiu przyjaciółkę. Temat był zaczerpnięty z czeskiego serialu "Szpital na peryferiach". Wszyscy goście mieli się obowiązkowo przebrać za personel medyczny. Pomysłowość wszystkich znajomych do dziś mnie zadziwia, a najlepiej przygotowani byli gospodarze imprezy. Przy wejściu do mieszkania znajdowała się REJESTRACJA, w której każdy musiał okazać dokument i pobrać szczepionkę. Zmrożoną cudnie. Wielu gości przyszło w maseczkach, mieli jednorazowe fartuchy, rękawiczki, plastikowe akcesoria. Najzabawniejsze przebranie miała Mama gospodyni, pani Janeczka (wtedy w wieku 70+), przebrana za Siostrę Wielokrotnie Przełożoną, która chodziła wśród nas z wielką strzykawą, robiąc nam zastrzyki. Miała stresująco zakrwawiony fartuch i czepek pielęgniarski w kolorach polskiej flagi. Mąż innej koleżanki przyszedł w jedwabnej piżamie, z obwiązaną głową, odgrywając pacjenta po ciężkim urazie. Była para artystów ceramików, udających kontrolę z Sanepidu. No i ja, ze stetoskopem, jako Doktor Beta, bo miałam wtedy fazę na leczenie wszystkich znajomych, z racji pracy w wydawnictwie farmaceutyczno-medycznym i zgłębiania tematów leków OTC.

Całe mieszkanie Wiatrówki było zawieszone plakatami pożyczonymi z przychodni. Mieliśmy też tableu, czy jak to się nazywa - taką ilustrację do zdjęć - wystarczyło włożyć swoją twarz w otwory:


Tak to się bawiliśmy. I kto by wtedy pomyślał, że nasza fantazja urzeczywistni się w tegorocznym, covidowym Sylwestrze?