niedziela, 24 listopada 2019

Katarzyny, Kaśki, Katarzynki


25 listopada imieniny obchodzą Kaśki. Są to tzw. „Katarzynki” (analogicznie jak w imieniny Andrzeja urządzamy "Andrzejki"). Czy wiecie, że Katarzynki to dzień (a może raczej wieczór...) wróżb… męskich? 

„Katarzynki” to staropolski zwyczaj, który dawniej pozwalał kawalerom poznać imię przyszłej żony. Kładli się do snu z jakimś przedmiotem należącym do kobiety, co gwarantowało, że we śnie objawi się przyszła wybranka serca. Sen mógł zawierać także inne ważne informacje, m.in. jaka ta żona będzie. Gdy przyśniła się sowa, to oczywiście mądra, jeśli kura, to opiekuńcza itd. Niektórzy z kawalerów szli na łatwiznę i umieszczali pod poduszką karteczki z imionami znanych im kobiet, by losowo wyciągnąć jedną o poranku. Obecnie zwyczaj zapomniany za sprawą mocnego konkurenta – Andrzejek. Ciekawe są przysłowia związane z Katarzynkami: „Katarzyny dzień jaki, cały grudzień taki", „Od św. Katarzyny nie prześladuj zwierzyny", „Po Św. Katarzynie pomyśl o pierzynie".

A ja tak nieruchomościowo wspomnę o podwrocławskiej wsi Św. Katarzyna. Odwiedziłam ją niedawno służbowo. Patronką tej wsi jest pochodząca z Aleksandrii święta, nadzwyczajnej urody i mądrości dziewczyna, która nie chciała wyrzec się chrześcijaństwa. Zginęła w wyniku tortur w wieku 18 lat, chociaż cudowne wydarzenia miały przy tym miejsce: a to koło do łamania kości samo się złamało, użyto więc miecza, by ją zdekapitować, ale i tak anioł porwał jej ciało. 

Egipska Katarzyna
Św. Katarzyna Aleksandryjska żyła w IV w n.e. w Aleksandrii. Była chrześcijanką, w dodatku złożyła śluby czystości i odtrąciła zaloty cesarza, więc zamiast ślubu otrzymała tortury: kołem, mieczem, biczowanie. Ciało, jak wspomniałam - porwane przez anioła - znajduje się na Górze Synaj. 


Do dziś istnieje tam klasztor prawosławny, pod wezwaniem Św. Katarzyny, ufundowany przez cesarza Justyniana w VI w n.e. Prowadzi do niego 3000 schodów, wykutych w skale. Obecnie przebywa w nim 15 mnichów. Klasztor chroni bezcenne egzemplarze manuskryptów i starodruków. To jeden z najstarszych klasztorów chrześcijańskich na świecie! 
Klasztor położony jest w miejscu świętym dla trzech religii: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. To tutaj Mojżesz usłyszał wydobywający się z krzewu gorejącego głos Boga, tu otrzymał Dekalog. Później znalazł tu schronienie Mahomet, wygnany z Mekki.Chrześcijańscy mnisi pomogli mu, dlatego muzułmanie zawsze otaczali klasztor szacunkiem i nigdy nie pozwolili na prześladowanie mnichów i zniszczenie klasztoru.
W klasztorze znajduje się wiele bezcennych dzieł sztuki - m.in. 2 tysiące ikon. Najsłynniejsze ikony klasztoru św. Katarzyny to ikona Chrystusa Pantokratora z VI wieku oraz ikona św. Piotra z kluczami.

Swojska Kaśka
A w naszej Św. Katarzynie znajduje się późnoromański kościół pod jej wezwaniem, z XIII w. Miejscowość wzmiankowana od 1257 r. jako Santa Katherine. W dawnym herbie miejscowości znalazło się koło do łamania i miecz – atrybuty tej świętej. Do dziś działają tu dwa żeńskie domy zakonne. Wieś jest miła, sielska i stylowa. Warto zerknąć do kościoła!


czwartek, 21 listopada 2019

Fascynujący dom z thrillera "Lokatorka"

Odkąd pracuję w nieruchomościach, pojawiło się nowe zainteresowanie... Przyznaję, cygara nadal mnie kręcą, ale wiecie, są już trochę passe. 

Cóż, nie ja podjęłam decyzję o przerwaniu współpracy, a "cygarowa miłość" tli się u mnie wyjątkowo długo! Jak samo cygaro... No i jestem wierna w uczuciach - mam zabukowaną wycieczkę na Kubę w lutym 2020.
Zostawmy jednak personalne animozje i palantów, którzy nie są warci wspomnienia. Wróćmy do nieruchomości - jestem teraz pośrednikiem! Ha, fantastyczna praca - z pasją oglądam domy i mieszkania innych, próbując wesprzeć ich realizację marzeń o własnym, wyjątkowym miejscu do życia. Ile ludzi, historii, czarownych domów i ogrodów!


Kiedy więc w moje ręce wpadła książka - thriller psychologiczny pt."Lokatorka"  JP Delaney'a, fan był dla mnie podwójny. Po pierwsze: lektura przyjemna bardzo - elegancki język, ciekawa narracja podzielona w czasie na przedtem i teraz, równolegle opowiadana historia dwóch dziewczyn, z których jedna została zamordowana w tym samym domu, napięcie budowane niczym u Hitchcocka, wyrafinowany gust głównego podejrzanego - mmmm czytało się z przyjemnością.

Wciągnął mnie luksusowy minimalizm wyznawany przez genialnego architekta, twórcy domu, wynajmowanego przez kolejne lokatorki. Dom jest niezwykłą budowlą, wyposażoną w inteligencję (system "Gospodarza" zarządzający funkcjonowaniem domu, a nawet samymi lokatorami). Ten dom jest właściwie też głównym bohaterem opowieści. Dużo nowych faktów, z róznych dziedzin, architektoniczna idee fixe, niesamowita atmosfera i oczywiście, Hitchcockowski suspens! Dałam się podejść jak dziecko... Nie rozpoznałam prawdziwego zabójcy.
Polecam zdecydowanie tę lekturę, pojawiają się tam smaki i smaczki (np. o kuchni japońskiej, o której wydawało mi się, że wiem dużo), przedmioty szalenie luksusowe, odwołania do wspaniałego filmu "Śniadanie u Tiffany'ego.
Lektura tak smaczna, że pożarłam ją w dwa dni! Może zasługuje na chociaż jedną gwiazdkę Michelin? :-)

niedziela, 17 listopada 2019

Urodzi(no)wy jednorożec

Mam dziś urodziny. Podobno przyszłam na świat z szopą czarnych włosków, które położna uczesała mi dłonią w irokeza, mówiąc: "jakie śliczne dziecko". Mama była przerażona, że łapami mi zgniecie główkę. A ja myślę, że położna naznaczyła mnie, i z takim irokezem w duszy (na głowie czasem też) idę przez życie. Struś pędziwiatr!


Na zdjęciu jestem golutka, z irokezem i jednorożcem nafaszerowanym cukierkami...

środa, 13 listopada 2019

Jak mama 80-tkę obchodziła

Moja mama miała niedawno urodziny, dokładnie 28 X. Co więcej, były wyjątkowe - jubileuszowe, 80-te. Z tej okazji łaskawie zgodziła się na zorganizowanie Jej imprezy restauracyjno-koleżeńskiej, w listopadzie, 9. dnia tegoż miesiąca.

No to zorganizowaliśmy Jej imprę, na którą z zapraszanych ponad tuzina, finalnie przybyło 6 osób. Była nas więc szczęśliwa Siódemka. 

Pyszności przygotowane przez maestro Rusinka w restauracji "4 Pory Roku" we Wrocławiu sprawiły, że było to także kulinarnie wyjątkowe i pyszne wydarzenie. Na zdjęciu poniżej tzw. fingertipsy podane po obiadku i torcie:


Najzabawniej jednak było ze wspomnianym tortem, ponieważ szacowna Jubilatka bardzo przeżywała ósemkę z przodu. Postanowiliśmy więc obciąć jej brzuszki i na torcie pojawiła się o wiele milsza dla oka... trzydziestka!


Wokół ósemki kręcił się też wierszyk okolicznościowy, mojego autorstwa, który brzmiał tak:


Droga Nasza Jubilatko, 
dziś się stajesz OŚMIOLATKĄ,                          

Popatrz, w życiu tylko trzy
Takie piękne sś liczby:
Najpierw OSIEM, gdyś pacholę
Jeszcze bardzo kochasz szkołę
Jesteś nadal dzieckiem, uczniem
Wciąż się bawisz, cieszysz hucznie.
Potem przyjdzie OSIEMNASTKA
I dorosłość Ciebie głaska
Pierwsza miłość – no i młodość,
Która daje wieczną radość.
Każdy chciałby ją zatrzymać,
OSIEMNASTKĘ wciąż przeżywać.
Lecz udaje się niewielu
Dożyć do trzeciego wieku…
OSIEM znów jest na początku,
Więc się trzymam tego wątku-
O ÓSEMCE wyjątkowej
Nawet trochę wywrotowej,
Bo gdy w prawo ją obrócisz
Czas i przestrzeń ciut zakłócisz
Znak nieskończoności stawiasz
I się śmierci – nie obawiasz!
JUBILATKO, Irmo miła
Obyś w zdrowiu nam dożyła
Czwartej liczby z OSIEM w rzędzie,
Czyli OSIEMSET niech będzie
Twoją liczbą lat przebytych.
Teraz będą serdeczności
Od przybyłych dzisiaj gości....

Tak, i dobrze widzicie różowego flaminga - piniatę w rękach Jubilatki! Postanowiliśmy obdarować mamę, jak ośmiolatkę - słodyczami ukrytymi w brzuszku. Otwarcie piniaty to dobra wróżba na cały nadchodzący rok. Taki latynoski zwyczaj, bardzo miły.
Jubileusz bardzo się udał, co widać po minach niektórych obecnych...



wtorek, 12 listopada 2019

Polska premiera filmowa z kubańskimi cygarami w (drugoplanowej) roli...

- Fajny film wczoraj widziałem... 
- Momenty były?- tak zaczynały się słynne dialogi w audycji Trójki "60 minut na godzinę". 

Para-męt pikczers czyli kulisy srebrnego ekranu to recenzje filmów polskich i zagranicznych omawiane w latach 80. XX w. na antenie przez Mariana Kociniaka i Andrzeja Zaorskiego.

No to chciałam tym cytatem podobnie zacząć moją recenzję obejrzanej prawie premierowo "Ukrytej gry", polskiego Bonda. Momentów nie było, a film rozgrywający się w latach 60. w Warszawie spodobał mi się z wielu powodów, także przez odniesienia to równoległych w czasie wydarzeń na Kubie.
Była więc sytuacja światowej (nuklearnej) katastrofy (jak w Bondzie), starcie mocarstw (amerykańsko-rosyjskie) militarne oraz to warszawskie na płaszczyźnie szachowej (turniej). Byli podwójni agencji, zdrajcy, zbrodniarze i romantycy, wódka i kubańskie cygara! Nawet przewodnia piosenka - jak z Bonda!
Super hiper, chyba wpiszę dzieło do rubryki "Cygara w filmie". Ale muza w wykonaniu Anii Karwan - najlepsza!

https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/nr+1+muzyczny-51779

wtorek, 5 listopada 2019

Kłamliwa waga łazienkowa, czyli elektroniczna zołza

Czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego moja elektroniczna waga łazienkowa mnie okłamuje? Wydaje mi się, że mną manipuluje. Tylko w jakim celu to robi???

Mam z moją wagą na pieńku. I to ostrym.

Poranny mam zwyczaj: ważę się o tej samej porze, przed śniadaniem, na czczo i nago. Kiedy wynik nie jest zadowalający, podejmuję różne czynności mające na celu ujrzenie bardziej przyjaznych cyfr na wyświetlaczu. Np.  powstrzymuję się od podżerania słodyczy po 20.00-tej (a wcześniej - hulaj dusza!), szerokim łukiem obchodzę lodówkę (uwierzcie, to trudne, bo moje mieszkanie nie ma powierzchni hektara). Zmuszam męża do zaudania się ze mną w różne oddalone o 5 km miejsca - na piechotę, lub żądam wyprawy rowerowej. Czasem namiastką aktywności fizycznej jest uruchomienie odkurzacza lub grabienie liści w ogrodzie.
Jednym słowem zmóżdżam się, żeby tylko tej łazienkowej zołzie dogodzić. W czasie takiej akcji o kryptonimie "O"przez kilka dni nie staję na wadze. Walczę, aż uznam, że wysiłek był słuszny i systematyczny, zatem pożądany efekt powinien się pojawić. Może kombinacja cyfr drgnie choćby o 100 gram w dół, zmniejszy się?
Pełna nadziei (i tu słowo kluczowe: pełna!) staję, czekam chwilę na wynik, i... co za radość! 90 deko mniej po tych wszystkich: nocnych głodówkach, cmentarnych marszobiegach na Wszystkich Świętych, upychaniu prażynek ziemniaczanych w szafie, śniadań o owsiance na wodzie. Powoli uśmiech zaczyna wypełzać mi na usta, gdy.... Stop tokarki! Wyświetlacz miga, miga i w końcu pokazuje literkę oznaczającą BŁĄD ODCZYTU. Cholera, jak to, błąd? Niemożliwe, to nieprawda!
Jednak wynik znika i trzeba się zważyć ponownie. To się ważę. I zołza jedna dowala mi kilogram!!!!!
Jak tak można, pytam się? Jak można być tak pomylonym? Najpierw pokazać cudowną liczbę kilogramów i zaraz się z tego wycofać!!! Czy ktoś wgrał tej wadze jakieś złośliwe oprogramowanie?
Chociaż ta to jeszcze nic, słyszałam o takich, które wyświetlają komunikat: Proszę wchodzić pojedynczo!




niedziela, 3 listopada 2019

Angelus 2019 za "Fizykę smutku" G. Gospodinowa!

Pogratulowałam sobie (tak, bardzo to nieskromne!) literackiego wyczucia. Jakieś trzy tygodnie temu opublikowałam bowiem na fb post poświęcony książce G. Gospodinowa "Fizyka smutku". Tak mnie zachwyciła ta przypadkowo w bibliotece znaleziona na półce z nowościami, niegruba książka. A wczoraj dowiedziałam się, że za tę powieść autor otrzymał Angelusa 2019. 

To wspaniała wiadomość, bowiem "Fizyka smutku" jest niezwykła. Cieszę się, że ta nowość wydawnicza tak szybko wpadła w moje ręce, i że zdążyłam ją przeczytać zanim tłumy czytelników zaczną ją sobie w bibliotekach lub księgarniach wyrywać z rąk. W "Fizyce smutku" bułgarskiego poety jest podążanie za mitem o Minotaurze (musi mi się podobać z filoantycznych względów), fizyka kwantowa, ekologia, bliska mi pokoleniowo historia "komuny", oraz przesłanie miłości. Książka o odrzuceniu, samotności, niezwykłości każdej żywej istoty, nie tylko człowieka.
W książce trwa sokratejska dyskusja o trwałym kontra nietrwałe:
- "A co się stanie z twoją własną tożsamością, jeśli postawisz na to, co zmienne?[...] Co się stanie z przodkami, tradycją, kulturą? [...] Wszystkim tym, co ci krzyczy prosto w twarz, żebyś nie zapomniał, kim jesteś i skąd pochodzisz?
- A co ci dała twoja tożsamość, dupku, krew i wojny, porozrywane tyłki, ludzi-bomby - to ci dała. Jest jedna tożsamość - bycie żywą istotą pośród żywych istot. Bycie nietrwałym i cenienie innego, ponieważ jest nietrwały..."
Polecam!