środa, 11 maja 2022

Darmowa perfumeria

Maj to olfaktoryczny raj! Wszystko teraz kwitnie, intensywnie pachnie. Uwielbiam!

Szaleją bzy, wcześniej mahonia kwitła na żółto, pachnąc mdląco-słodko. Nawet magnolie w tym roku pachniały, tak trochę cytrusowo, czego w poprzednich latach w ogóle nie czułam! 

Z bzami konwalie już mieszają swe równie intensywne aromaty, zaraz wystartuje jaśmin. W moim ogrodzie są nawet konwalie w różowym kolorze...

Żonkile nieśmiało roztaczają swój dyskretny urok wonny. Wkrótce akacja atakować zacznie nasze nosy, nie mówiąc o mojej tradycji smażenia placuszków z jej kwiatów, więc zaatakowane zostanie również podniebienie...

Żaden inny miesiąc nie jest zapachowo tak intensywny. Normalnie darmowa perfumeria na każdym kroku - byle skwerek, zagajniczek, nie mówiąc o parkach, wyposażony jest w krzew, który roztacza wonną aurę. 

Zastanawiam się jednak nad bzem - dlaczego kreatorzy perfum nie używają tego zapachu? Bez zaromatyzował nam kraj - krzew to tak powszechny, jak oleander w krajach śródziemnomorskich. Cała feeria barw, odcieni, gęstości. I jeden piękny aromat...

Zapach roku 2022

Tymczasem w Grasse, stolicy francuskiego perfumiarstwa, jak co roku ogłoszono zapach królujący i panujący perfumiarzom. W 2022 jest to woń dzikiej róży. I znów moje pytanie - czy oni tam w Grasse mają w ogóle bez? Byłam tam kiedyś w lutym, akurat kwitły mimozy, więc może nie trafiłam na bzową orgię, wydaje mi się jednak, że ten krzew nie jest tam tak powszechny jak w Polsce. W każdym bądź razie w perfumach go brak! A szkoda.

Zapach dzikiej róży, czyli Eglantine Fragonard'a, jest wyjątkowo dla mnie miły. Poprzednie zapachy roku, np. passiflora, magnolia, irys niespecjalnie mnie uwodziły. Jaśmin miał dla mnie urok. No i tegoroczna dzika róża. Jest mało różana, nieoczywista, jakąś świeżość herbaty zielonej tam wyczuwam, ale podoba mi się bardzo.

Tym niemniej czekam na zapach bzu, który będzie nam któregoś roku królował!

czwartek, 5 maja 2022

Otwarte piwnice winiarskie w Zielonej Górze, czyli nowy polski festiwal wina!

Co za impreza majowa mi się trafiła! Zupełnie przypadkiem usłyszałam bowiem o II Lubuskim Festiwalu Otwartych Piwnic i Winnic. Czy mogłam zignorować? W życiu!

Tym bardziej, że z opisu wynikało, iż jest to dokładnie ten sam program winiarskiej imprezy, jaką znam ze... Słowacji! Opisywałam ją chociażby tutaj. Dostępne dla publiczności miały być zabytkowe piwnice zielonogórskie, miejsca nader klimatyczne, w których lokalni producenci win prezentować będą swoje "dzieła". Można je zdegustować, kupić, a clou imprezy są karnety, wyposażające nabywcę w mapkę piwnic, torebeczkę na szyję dla kieliszka z pamiątkowym grawerem, który ułatwia degustację. Impreza trwa 5 dni, karnet pozwala na bezpłatną degustację iluś tam porcji wina. Wszystkiemu towarzyszą enologiczne wykłady, opowiastki, koncerty. Jednym słowem - prawdziwie winiarska impreza, pełen profesjonalizm!

piwnica w której kupiliśmy polskiego "szampana"!
Ponieważ nie wiedziałam dokładnie, w jakim dniu festiwalu (i czy w ogóle) możemy dotrzeć do Zielonej Góry, wyczekiwałam z nabyciem karnetu do ostatniej chwili. No i okazało się, że ich zabrakło, gdy zdecydowaliśmy się 2 maja na wypad na festiwal. 
Mimo wszystko wyruszyliśmy, bo zwiedzanie piwnic niedostępnych na co dzień i tak było bezpłatne, a za degustację możemy przecież zapłacić. Nie mówiąc o możliwości zakupu win!

Odwiedziliśmy zatem wszystkie otwarte w mieście winiarskie piwnice. Byliśmy już o 12.00 na miejscu, gdy otwierano te przybytki, więc nie musieliśmy się mierzyć z tłumami. Pierwsi goście mają przywileje... Stąd wiele rozmów z winiarzami, śmiechu, smakowania wina, zakupów. Podziwiałam pieczołowitość, z jaką

odrestaurowano niektóre podziemia. Oczywiście te piwnice na co dzień nie są własnością winiarzy, ani miejscem przechowywania win. Po prostu udostępnia się je na tę okoliczność. Część jest w rękach prywatnych, część ma winiarską przeszłość - różnie to wygląda.

Rozmowy z winiarzami wiele nas nauczyły, jeśli chodzi o proces powstania płynu, który tak lubię, cenię, podziwiam. I uświadomiły, jak wielu pasjonatów zebrało się w tym miejscu i jak wytrwale pracują na swój sukces... Niektórzy od wielu lat, niektórzy od niedawna, niektórzy zaczynali w sile wieku... To optymistyczna konstatacja!

Wina znakomite, udało mi się kilka zdegustować, mimo potwornego bólu głowy, który nie nastrajał do picia. Ceny za butelkę wysokie - przeciętnie 60-70 zł. Na co dzień nie kupuję win w tej cenie, ale festiwale rządzą się swoimi prawami. Dlatego zrujnowałam się na parę butelek i wracaliśmy do domu z 5 butelkami, głównie białych win, w tym jednym różowym, i jednym musującym.

Z tym musującym wiąże się ciekawa historia. Kiedy w styczniu byliśmy w Krośnie Odrzańskim na pogrzebie  Moniki Jaworskiej (szefowej ulubionej stacji radiowej), chcieliśmy przejechać przez Jej rodzinną wioseczkę Gostchorze. Ze względu na pamięć o Monice, ale i trochę z ciekawości. Dowiedziałam się bowiem z netu, że mieszka tam Francuz, który założył winnicę i produkuje wyłącznie musujące wina. Zachciało nam się spróbować "polskiego szampana". Niestety, wówczas nie udało się znaleźć sklepu, ani sposobu zakupu, w Gostchorzu jest tylko winnica, bez możliwości odwiedzania. Pan Dubois, właściciel winnicy sprzedaje te wina musujące przez internet. 

Na majowym festiwalu nie wystawiał się w żadnej piwnicy, ale okazało się, że pojawili się tam inni producenci wina musującego, wszyscy z okolic Krosna Odrzańskiego. Przypadek? Otóż nie. To uczniowie pana Dubois, namawiani przez niego do produkcji win, otaczani przez niego mentorską opieką. I właśnie od jednej z jego uczennic nabyliśmy wino musujące. Produkowane pod okiem i według wskazówek pana Dubois, półwytrawny riesling z 2020 r.:


No i w ten sposób to będziemy mieli co pić latem! A kolejne piwnice zostaną otwarte już w połowie czerwca!