piątek, 23 listopada 2018

Googla moc

Ostatnio miałam problemy z elektrycznością w domu. Wysiadały korki w gniazdkach, nawet przy małym obciążeniu sieci. Bardzo to było niepokojące, zwłaszcza że domowy majster-klepka zjeżdża tylko na weekendy, więc przestraszona kobieta bez prądu (czyli ja)  musiała sobie sama jakoś radzić.

Nawet kiedy problem został zażegnany (podejrzanym okazał się system halogenowego oświetlenia w łazience) mały lęk pozostał, więc gdy wyjeżdżaliśmy na parę dni z domu, postanowiłam odłączyć wszystkie zbędne urządzenia: mikrofalówkę, wieżę radiową, jakieś lampki, kominek elektryczny, pralkę - wyjmując wtyczki z gniazdek. Padło też na czarodziejski głośnik googla, który został dosłownie uciszony (bowiem zapytany, zawsze odpowiada).

Po powrocie z wojaży ponownie wciskałam wtyczki w gniazdka. Wtyczka googlowa błysnęła białym światłem. Przestraszyłam się, chociaż spięcia nie było, korków też nie wywaliło, a zapytany o czas i datę "inteligencik google" odpowiedział poprawnie. Dzwonię jednak przejęta do męża, znajdującego się poza domem:
- Słuchaj, błysnęło, jak włączałam głośnik googla do kontaktu! Takie białe światło się pokazało! I... - zawiesiłam głos oczekując jakieś konkretnej elektrycznej porady, wskazówki, pociechy?
Na co mąż z podziwem w głosie:
- Ależ ten googel ma MOC!


(grafika z www.samoobrona.info.pl)

wtorek, 20 listopada 2018

Jednak buona ta Bona?


Zafascynowały mnie ostatnio postaci wielkich kobiet, zwłaszcza Polek, z przeszłości. Ponieważ 19 listopada minęła kolejna rocznica śmierci niezwykłej królowej Polski, matki ostatniego z Jagiellonów, postanowiłam o niej napisać. Nie tak dawno przecież, bo ja z kolei mam w listopadzie urodziny i lubię się tu i tam powłóczyć,  odwiedziłam jej anonimowy grobowiec w Bari.

Bona Sforza to postać wielowymiarowa i niejednoznaczna w tzw. powszechnym odczuciu. Jednak trafiam na źródła, które przyznają, że była jedną z najwybitniejszych polskich królowych. Jej matka, Izabela Aragońska, księżna Mediolanu była kobietą wszechstronnie wykształconą, pewnie z tego względu córce zapewniła najlepszych nauczycieli. Mimo że dzieciństwo Bona miała trudne, naznaczone tułaczką (razem z matką) po przedwczesnej śmierci ojca (został zamordowany), to gdy w końcu osiadły w księstwie Bari, Izabeli udało się zapewnić jej posag i intratne małżeństwo z polskim królem, który własnie owdowiał – Zygmuntem I Starym. Tak więc w wieku 24 lat przybyła do Krakowa (1518). Była piękna, mądra, energiczna, ambitna, błyskotliwa. Miała plany, jak na królową przystało – pełne rozmachu. 
Była na owe czasy, w kraju co prawda potężnym, ale trochę zaściankowym w stosunku do jej stron rodzinnych, za bardzo wyemancypowana, jakbyśmy to dziś powiedzieli.  Miała smykałkę do interesów, była świetną organizatorką, zapewniła sobie posłuch służby i dzieci (nie mówiąc o mężu...), oraz ogromne dochody, tworzące jej prywatny majątek. Zdecydowanie była najbogatszą polską królową, business-woman na skalę europejską. 
W sześć lat, do 1524 r. Bona posiadła księstwa, duży pas puszczy koło Narwi, jej celem była rewindykacja królewszczyzn na Podlasiu (czyli własności królewskich niezwróconych królowi przez dzierżawców). W cyniczny sposób, za obrazę majestatu przejęła od Odrowążów wieś Rów na Podlasiu, którą przemianowała na Bar (nazwa miała przypominać jej rodzinne Bari).  Dwieście lat później zawiązała się tam Konfederacja Barska. Zaczęła skupować dobra na Litwie, a w latach 1536-1546 przejęła komory celne Wielkiego Księstwa, co przynosiło rocznie gigantyczne dochody. 
Oprócz warzyw i przypraw korzennych, upowszechnienia picia wina sprowadziła do Polski włoski renesans – wysoką kulturę. I kochała Polskę, ale jej majątek budził w rodakach zazdrość, stąd powstały na jej temat różne legendy: że była wredną teściową, córki trzymała krótko. A że pochodziła z rodziny skrytobójczych trucicieli - Sforzów, przypisywano i jej te cechy… 
W swoich majątkach wprowadzała uprawę warzyw i owoców (np. kalarepki, jabłek - te "jej" pochodzą z okolic współczesnego Grójca). W 1537 r. w samej Koronie jej majątek liczył 50 miast i 450 wsi ze znakomicie funkcjonującą gospodarką i rzemiosłem. Budowała mosty i tartaki, sadziła lasy. I bardzo chciała zbudować potęgę Jagiellonów, która przewyższy dziedzictwo Habsburgów, z którymi miała zawsze na pieńku.
Całe swoje nadzieje pokładała w jedynym synu, Zygmuncie Auguście. Doprowadziła do jego koronacji jeszcze za życia ojca. Jednak jej misterny plan został zniszczony, a syn, dotąd uległy, skonfliktował się mocno (przez kolejną kobietę - Barbarę Radziwiłłównę). 
Bona postanowiła więc opuścić Rzeczpospolitą. Opuściła Kraków w 1556, czyli po prawie 40 latach mieszkania na Wawelu, z ogromnym majątkiem, który legalnie wywiozła z naszego kraju. Po podróżach przez Europę wróciła do rodzinnego Bari, w którym mieszkała do końca swego życia, czyli tylko... rok. Pożyczyła pieniądze Habsburgom. Została więc otruta przez swojego zaufanego dworzanina, a przy okazji agenta Habsburgów. Po jej śmierci nie musieli przecież oddawać pożyczonej fortuny. A Rzeczpospolita przez lata domagała się jej od Habsburgów - na próżno. 

Ciekawe, że w Bari o Bonie Sforza nie chcą pamiętać. W przepięknej bazylice Św. Mikołaja, w absydzie za głównym ołtarzem znajduje się jej grobowiec, wykuty w czarno-białym marmurze, ufundowany przez jej córkę, Annę Jagiellonkę. Tylko przyjeżdżający tu dziś Polacy wiedzą, że to Bona, bo nie ma nigdzie żadnej tabliczki, informacji, niczego.


Obok polskiej królowej stoją rzeźby św. Stanisława i św. Mikołaja, patronów dwóch ważnych dla niej ojczyzn. W kolejnych latach otoczenie sarkofagu pokryto freskami przedstawiającymi polskich świętych i królów. Zostały jednak stąd usunięte w XX wieku, bo niby nie pasowały do wnętrza. Dziwne te pośmiertne losy kobiety tak wpływowej....




poniedziałek, 5 listopada 2018

Córka w futrze

Moja mama jest bardzo zakochana w koteczce Loli, która mieszka u mnie w ogrodzie. Lola pojawiła się 4 lata temu, wysterylizowana, dorosła, nie wiem do dzisiaj, czy ją ktoś wyrzucił, czy  z jakiegoś innego powodu wybrała sobie mój ogród. 

Mama ze mną nie mieszka, jednak tak zaangażowała się w  karmienie i opiekę nad Lolą (była inicjatorką zbudowania kotce domku drewnianego przez mojego męża, różnych udogodnień kocich - trapu, tarasu słonecznego do opalania się itd., itp.), że często mam wrażenie, że traktuje ją jak moją siostrę. Częściej wypytuje, czy Lola jadła, jak się czuje i co porabia, niż o mnie.

Nie mogę wziąć koteczki do domu, bo mąż ma okropną alergię, więc staramy się sprawić, by życie  ogrodowe miała maksymalnie komfortowe.

Ostatnio mijałyśmy się z mamą, więc zostawiłam jej informacje na kartce w domu, że Lola zjadła śniadanie, o której i takie tam jeszcze drobne sprawy, po czym wpadłam na pomysł, by się podpisać "córka bez futra". No i mama ma teraz już oficjalnie dwie córki: jedną w futrze, drugą bez. Komedia!