Piszę sobie tego bloga od 9 lat. Wcześniej był na innej platformie blogowej, sprzężonej z Onetem, więc bywało, że gdy jakiś mój post zaciekawił redakcję, lądował na pierwszej stronie Onetu i miałam wtedy wejścia w ciągu jednego dnia liczone w tysiącach.
Te czasy się dawno temu bezpowrotnie skończyły, blog zmienił z konieczności platformę (tamta została zamknięta) i stał się bardzo fajnym (moim zdaniem), niszowym blogiem, na który nikt nie zagląda, i którego nikt nie czyta. Nie czyta, ponieważ jestem blogerką w wieku dinozauralnym, naprawdę nie znam się na manipulowaniu googlem tak, by moje posty wciskał wszystkim i wszędzie. Jeśli wpadnę na pomysł zalinkowania go na fb, to może znajdzie się z dziesięć osób, które klikną w odnośnik i tu zajrzą, chociaż wątpię, by czytały do końca dany post. I to by było na tyle, by przedstawić moją blogową sytuację.
I nagle, od miesiąca z okładem, poczytność mego bloga wzrosła nagle, niewytłumaczalnie i piramidalnie. Okazuje się, że w ostatnim miesiącu (czyli w lipcu chyba?) było 4562 wejść. Natomiast między 2 a 8 sierpnia było ich 833. Zaglądam na statystyki. I z jakich stron odsyłających? Z googla.com tylko 29, ponad 800 z "inne". Jakie to są te inne? Nie podaje google analitics. Tajemnicza sprawa.
Kolejne statystyki dotyczą przeglądarki - z Firefox ponad 780 wejść, a dominujący system operacyjny to MacIntosh - też ponad 700. No i teraz najdziwniejsze: lokalizacja tych wejść. Na 833 wejścia aż 749 ze... Szwecji! Tylko 39 z Polski. Ta sytuacja powtarza się od miesiąca - Szwecja to kraj moich czytelników. Raz jeden pojawiła się Portugalia, ale to był chyba wypadek przy pracy. Zakrawa to na jakiś szwedzki potop.
Albo.... Chwila, czy to nie w Szwecji przyznają Nobla, m.in. w dziedzinie literatury? A może szwedzcy akademicy myślą o nowym Nobloblogu - nagrodzie dla bloga? I stąd to gorączkowe czytanie moich postów? No, no! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz