Zawsze lubiłam się bawić, ale mam wrażenie, że z wiekiem to nie zanika - przeciwnie, bardzo się u mnie nasila...
Zamiast stateczności, rozważności, przewidywalności, stabilności, mądrości, nudności, sztywności, konserwatywności, zachowawczości, smutku wiekowości - bujnie rozwija się mój pęd do zabawy, umiłowanie szaleństwa, przygody, aktywności wszelakich, szukanie towarzystwa i zaskakiwanie nieprzewidywalnością.
Do takiego wniosku (tzn. o tym nasileniu...) doszłam po tym weekendzie. Namalowawszy dwa nowe obrazy natychmiast zrobiłam ich wernisaż, czyli zakupiłam dużo musującego wina i zaprosiłam gości. Niech żyje fun!
Teraz, po wernisażu, tak prezentują się na ścianie w domu letniskowym, gdzie króluje tematyka (obrazów), związana z wodą (bo dom nad jeziorem):
Tu ten po lewej to obraz artystki, który odziedziczyłam po poprzedniej właścicielce domu. Też ciekawa technika, malowany woskiem. Mój, z prawej, to ten pouringowy...
No i jeszcze rzut oka na poprzednie obrazy, które już też zdążyłam wernisażować :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz