niedziela, 11 lipca 2021

Wschowa - przed Wolsztynem niech się... schowa!

Pognało mnie turystycznie do dwóch miasteczek. Oba położone są w różnych województwach, a pomiędzy nimi znajduje się nasz dom letniskowy...

W drodze do naszego raju nr 2 zazwyczaj mijamy Wschowę. Zawsze w pośpiechu, bo inne cele mamy, ale zawsze spoglądam na mijane z dala od centrum - przepyszne wille. Zwłaszcza jedna, z drewnianym balkonem, rzeźbionym misternie, przypomina mi jakieś arabskie klimaty... Kiedy więc ostatnio wieźliśmy miłych gości do raju, postanowiłam zatrzymać się we Wschowie i dokładniej obejrzeć to miasto. Tym bardziej, że poszukując informacji o jej historii natknęłam się na określenia: królewskie miasto, druga stolica Polski itp. Zaintrygowana postanowiłam poprowadzić mini-wycieczkę. 

Ważny fakt w przeszłości tego miasta miał miejsce w 1343 r., kiedy to król Kazimierz Wielki najpierw zdobył miasto, a potem włączył Wschowę do Polski. Nadał miastu wiele prawdziwie królewskich przywilejów, nawet zaczął budować tutaj zamek. Wschowa musiała go czymś oczarować, bo w 1365 r. wziął tu ślub z kolejną swoją żoną - Jadwigą Żagańską. Oboje (tak myślę) widnieją na tarczy umieszczonej na wschowskim ratuszu:

(jak się później okazało, to jednak moment koronacji Matki Boskiej jest i krzyż Jagiellonów, ale już się przywiązałam do swojej hipotezy, więc ją zostawiam... Swoją droga warto przypomnieć niemiecką nazwę Wschowy: Frauenstadt, czyli miasto Pani (naszej Pani, rozumie się).

Sam ratusz to budowla neogotycka z 1862 r. autorstwa berlińskiego architekta Augusta Stulera, która ma bogatą przeszłość. Siedziba władz miejskich znajdowała się tu już dawno, najpewniej w 1435 r. W XVI w. Wschowa stała się noclegownią saskich królów Augusta II i Augusta III, wędrujących między Warszawą a Dreznem. Dzięki ich częstym wizytom, Wschowa była w saskich czasach jakby nieoficjalną stolicą Polski. W tut. ratuszu odbywały się nawet posiedzenia ówczesnego senatu. Po II rozbiorze Polski Wschowa znalazła się w granicach Prus. Do Polski wróciła dopiero po II wojnie światowej. 

Sądząc po ocalałych wspaniałych willach, zdaje mi się, że miasto nie ucierpiało zbytnio w czasie działań wojennych. Znalazłam też w sieci fotografię tej podziwianej przeze mnie, arabskiej w stylu willi. Oto willa Michel. Prawda, że śliczna? Nic jednak, niestety, nie wiem o jej przeszłości...

Moja ulubiona willa Michel - zdj. z polska-org.pl

Ciekawe, że na listę zabytków naszego narodowego dziedzictwa kulturowego wpisane jest "miasto Wschowa". A bardziej szczegółowa lista zabytków jest dość długa w Wikipedii, przynajmniej jak  na 15-tysięczną miejscowość. Poczynając od murów obronnych z czasów jeszcze przed Kazimierzem Wielkim (wysokich na 10 m!), przez kościoły, klasztory, ratusz, fontannę miejską, po liczne wille, kamieniczki i domy. 

Na początku XX w. Wschowę zamieszkiwali Niemcy (80%). Polacy stanowili zaledwie 10% mieszkańców liczącego niespełna 8 tysięcy ludzi, miasta. Miasto było też w większej części ewangelickie, dzięki temu zachował się stary cmentarz ewangelicki, stanowiący obecnie muzealne Lapidarium. Co intrygujące, cmentarz od początku (czyli od 1609 roku!) znajdował się poza murami miasta - niezwykła lokalizacja wobec odwiecznego przekonania, że poza murami chowa się tylko wyrzutki społeczeństwa...


Oprócz cmentarza zachował się też niezwykły kościół ewangelicki. Budowla niespotykanej architektury, gdyż według legendy, kiedy luteranie w XVII w wskutek dekretu króla Zygmunta III musieli oddać swój kościół katolikom, zapragnęli postawić własny, jednak było to wówczas obwarowane licznymi nakazami i zakazami. Kościół mógł powstać ani w mieście ani poza nim, wieża miała być ani okrągła ani kwadratowa i konieczne było wybudowanie go w dwa miesiące. Tak mówi legenda. W rezultacie powstał kościół bardzo oryginalny, gdyż połączony z dwóch domów mieszkalnych - jeden znajdował się w mieście, drugi poza murami. Pozostałe warunki też spełniono (jak widać wieża jest tez dziwaczna) i oto trwa do dziś kościół Żłóbka Chrystusa:


Nie pełni już sakralnej roli.
Zaułki, kamieniczki, miejsca urokliwe, lecz mooooooocno zaniedbane. szkoda, że królewskie miasto odrapane, zawilgocone, zagrzybione:






Pandemia też pewnie zrobiła swoje: mnóstwo opuszczonych lokali usługowych, sklepów do wynajęcia. Smutnawo tu. Wschowa leży w woj. lubuskim, więc może to tłumaczy stan miasta - lubuskie jest najbiedniejszym województwem zachodu Polski. Taka ściana wschodnia na zachodzie...

Moje spostrzeżenie potwierdza Wolsztyn - miasto podobnej wielkości (też ok. 13 tys. mieszkańców), leżące 40 km na północ od Wschowy, ale już w woj. wielkopolskim. Od momentu wjazdu do Wolsztyna widać rękę dobrego gospodarza. Czysto, zielono, kolorowo, europejsko. W dodatku w samym mieście aż dwa jeziora i rzeka (co czyni go z nazwy i "zajezierzenia" podobnym do Olsztyna...). Miasto szlacheckie lokowane w 1458 r. W XIII w. istniała tu osada założona przez Cystersów (w pobliskiej Obrze zwiedzaliśmy zespół klasztorny, pocysterski). Trudniono się tu produkcją i handlem wełną. Po II rozbiorze Polski miasto znalazło się w granicach Prus, podobnie zatem jak Wschowa. W XIX w. dominowała ludność niemiecka, mimo że wieś była własnością Apolinarego Gajewskiego - polskiego szlachcica.

Obecnie największą atrakcją turystyczna jest muzeum parowozów - mnie temat w ogóle nie ciekawił, więc zdjęć "Pięknej Heleny" nie zobaczycie... Bardziej zainteresowała mnie informacja,. że w tutejszym szpitalu pracował Robert Koch - laureat Nobla z medycyny.

Klimat miasteczka - czarowny! W centrum eleganckie kawiarenki, w których degustowaliśmy pyszną kawę mrożoną i czekoladowy mus. Spacer nad jeziorem i przez kładki parku miejskiego dał ukojenie od upału. Nie robiłam wielu zdjęć, delektując się spacerem wśród wysokich, starych drzew




W necie za wiele historii Wolsztyna nie znalazłam, może niczym szczególnym się nie wsławiło, ale miłe to miasteczko i warte wizyty! Tak czy siak - jak w tytule: Wschowa niech się przed nim schowa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz