wtorek, 27 lutego 2018

Kobieca logika...

W ciągu dnia miałam gorączkę, spałam i majaczyło mi się, że jestem w Australii, w domu do którego wchodzą różne zwierzęta: węże boa i wielkie jaszczury, tygrysy i krokodyle. Przerażona wybiegłam na zewnątrz, a tu pędzi na mnie wąż jadowity bardzo i zabiera się za moje nogi. Jakoś udaje mi się wymknąć, nie kąsa mnie na szczęście, tylko odpełza, ale widzę, że mąż stoi nieopodal i wcale mnie NIE RATUJE przed tym wężem. Co gorsza patrzy krytycznie jak nieporadnie daję sobie sama radę. 
Budzę się zlana potem i dzwonię do męża pracującego 360 km ode mnie za biurkiem i oskarżam go o nieczułość:
- Wąż mnie napadł, a ty nic!
Mąż pyta: - gdzie był ten wąż, w domu????
- W moim śnie! - odpowiadam pochlipując. - I ty się nie ruszyłeś nawet, by mnie ratować! Musiałam sama sobie radzić, a ty tylko patrzyłeś z krytyką w oczach.
W tym momencie z żalu wielkiego nad sobą rozpłakałam się do słuchawki.
- Czy Ty płaczesz, bo ja nie ratowałem cię przed wężem, w TWOIM śnie? - zapytał.
- Tak właśnie, a najgorsze że tylko patrzyłeś krytycznie bardzo!

Dawno nie słyszałam, żeby ktoś się tak śmiał. Dobrze, że nie połknął słuchawki. Czy jest tu jakaś kobieta, która mnie rozumie???



1 komentarz:

  1. jest! Rozumię doskonale.
    Drań jeden a gdzie rycerstwo? :))
    sen nie sen, kobieta była w potrzebie

    OdpowiedzUsuń