poniedziałek, 22 lipca 2019

Główny inżynier III Rzeszy twórcą amerykańskich rakiet kosmicznych

Wernher von Braun, naukowiec i konstruktor rakiet balistycznych V1 i V2 produkowanych przez nazistów w czasie II wojny światowej, jest też twórcą rakiet, które pozwoliły Amerykanom wylądować na Księżycu. 20 lipca obchodzona była 50 rocznica tego niesamowitego lądowania. Niesamowita jest też historia bardzo kontrowersyjnego człowieka, który był autorem wielkiego kroku ludzkości w kosmos. Nazistowski zbrodniarz, czy wybitny wizjoner, który sięgnął gwiazd?

Życie i naukowe dokonania von Brauna są w równym stopniu spektakularne jak okrutne i niemoralne. Urodził się w 1912 r. w Wyrzysku (obecnie powiat pilski w Wielkopolsce), w arystokratycznej rodzinie (miał tytuł barona). Po 1920 r. mieszkaniec Berlina, kiedy Wyrzysk znalazł się w granicach odrodzonego państwa polskiego.

Dziecięca fascynacja kosmosem
Von Braun od najmłodszych lat interesował się astronomią i podróżami w kosmos. Podobno zainspirował go teleskop, który podarowała mu matka na 11 urodziny. Od tego czasu patrzył tylko w gwiazdy. Ludzie i wydarzenia na Ziemi były mu obojętne, koncentrował się na kosmosie. W wieku 15 lat został członkiem niemieckiego Towarzystwa Podróży Kosmicznych (VfR), które miało ścisłe kontakty naukowe z podobnym amerykańskim stowarzyszeniem.
Rozpoczął studia techniczne w Berlinie. W latach 30. XX w. został asystentem Hermana Obertha, swojego mentora, naukowca przekonanego o możliwościach odbywania lotów kosmicznych, konstruktora rakiet. Oberth w 1931 r. wystrzelił pod Berlinem pierwszą rakietę na paliwo ciekłe. Jego asystent i pilny uczeń doktoryzował się w 1934 r. pracą o napędzie rakietowym.

Pakt z diabłem
Nazistowskie Niemcy blokują działalność VfR, ponieważ cywile nie powinni eksperymentować z rakietami. Wernher musi wstąpić do armii, gdyż tylko w ten sposób będzie mógł kontynuować swoje badania. Zawiera pakt z diabłem. Jeszcze przed 1933 zostaje protegowanym Hitlera. Ma dla III Rzeszy skonstruować rakietę, oczywiście do celów militarnych, śmiercionośnych, a  nie dla podboju kosmosu. To akurat nie jest dla niego ważne, bardziej liczy się budżet, który ma na badania i swoboda działania. Nie obchodzą go przecież przyziemne cele, fascynują możliwości rozwoju techniki i nauki o aerodynamice.

Mityczne V1 i V2
Konstruuje kilka rakiet balistycznych, potem "słynną" V1. Następnie ją ulepsza do wersji V2. Nazwy na "V" to pomysł Goebbelsa, ministra propagandy III Rzeszy. V jest pierwszą literą niemieckiego słowa oznaczającego odwet.
V2 była produkowana masowo w tajnych podziemnych tunelach. Przy produkcji pracowały dziesiątki tysięcy jeńców i więźniów obozów koncentracyjnych w Dora i Buchenwaldzie. Warunki były straszne, tysiące więźniów umierały z wyczerpania, głodu, tortur. Von Braun podczas częstych inspekcji fabryki po prostu przeskakiwał przez martwe ciała, leżące w tunelach na każdym kroku...

Rakiety V2 nie dały nazistom upragnionej przewagi. Von Braun przeczuwał już zmiany sytuacji na frontach. Nie interesował go militarny cel poszukiwań. W 1944 r. stracił zaufanie Gestapo, mimo że był majorem SS - bo nie ukrywał swej chęci skupienia się na cywilnych zastosowaniach rakiet. Naziści podejrzewali go o chęć współpracy z aliantami. Został uwięziony, ale na krótko. Jest zbyt cenny dla Hitlera.
Na początku 1945 r. von Braun decyduje się nawiązać kontakt z Amerykanami, ale musi się ukrywać przed Gestapo - Hitler nie chce, by jego inżynierowie ze swoimi mądrymi projektami wpadli w ręce aliantów. Do kontaktu dochodzi w maju’45, kiedy główny konstruktor III Rzeszy i setka jego inżynierów poddają się 44. Dywizji Piechoty USA.

Cenna zdobycz Amerykanów
Dla Amerykanów konstruktor jest jeszcze cenniejszy, niż dla Hitlera. Obchodzą się z nim jak z jajkiem. W rezultacie von Braun ląduje w supertajnym więzieniu w stanie Wirginia, w którym przesłuchiwani byli podobni jemu naukowcy, specjalizujący się w aerodynamice i fizyce jądrowej.
Von Braun wyjawił wszystko na temat rakiet. W zamian Amerykanie zapominają, że to członek NSDAP i wysoki oficer SS. Proces w Norymberdze mu nie grozi.
Od 1946 pracował w bazach wojskowych rozwijając arsenał pocisków balistycznych. Czasy zimnej wojny to jego kariera jako dyrektora programu rakietowego w bazie w Alabamie. Kiedy w 1957 r. Rosjanie umieścili pierwszy sputnik na orbicie Ziemi, jego kariera przyspiesza. Odpowiedź Ameryki to "Explorer" na orbicie, dzieło m.in. von Brauna...
Nikt mu nie miał za złe jego wojennej przeszłości. Traktowany był jak ekspert, wybitny Amerykanin (otrzymał obywatelstwo, odznaczenia od Prezydenta USA, honory). Z Waltem Disneyem tworzył scenariusze filmów o podboju Kosmosu. Gwiazda mediów normalnie... W tym miejscu było zdjęcie bohatera tej opowieści w mundurze, ale blogger po jakimś czasie usunął je.

Na Księżyc i jeszcze dalej!

W 1970 były SS-man został dyrektorem NASA, odpowiedzialnym za loty załogowe. Jego dziełem był Saturn V - rakieta, która pozwoliła m.in. Apollo 11 wylądować na Księżycu 20 lipca 1969 r. Spełniły się jego młodzieńcze marzenia. Miał ich więcej, następnym krokiem ludzkości w kosmos był lot na Marsa, zaplanowany na 1981 r.
A w Wikipedii prezentuje się jak typowy Amerykanin, prawda?

I byłaby to bardzo piękna historia, gdyby nie pewne „szczegóły". Na zdjęciach w europejskich gazetach, opisujących jego sukcesy rozpoznali go byli więźniowie, przymusowi robotnicy w tunelach fabryki V1 i V2. Pisali listy do redakcji, w których twierdzili, że von Braun osobiście wskazywał robotników do egzekucji, uważając ich za sabotażystów. Miał na sumieniu śmierć wielu ludzi.
Atmosfera zaczęła się zagęszczać wokół niego. W sumie nie wiadomo, czym by się to skończyło, może nawet jakimś procesem? Zmarł jednak na raka w 1977 r.
Z jednej strony rozumiem pasję, trwającą całe życie - chciał polecieć w kosmos i spełnił to marzenie, umożliwiając ludzkości pokonanie siły grawitacji. Łatwo się tłumaczyć wykonywaniem rozkazów itp. Nie zastanawiał się, gdzie spadają konstruowane przezeń rakiety. Z drugiej - nie do zaakceptowania jest ta zmiana munduru - z SS-mana na komandora (czy jakikolwiek to nie był stopień) US Army...
(przy pisaniu tekstu korzystałam z informacji zawartych w książce V. Chalmet "Diler Hitlera i inne nieznane postacie, które zmieniły bieg historii")





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz