poniedziałek, 3 grudnia 2012

Zabawa w Świętego Mikołaja

Tomek poproszony został przez koleżanki z młodszej klasy o udawanie Mikołaja w czasie rozdawania klasowych prezentów...

Właśnie wchodziłem do szkoły, zdejmując z uszu słuchawki i myśląc o chemii, która czekała mnie (jak poranny koszmar) już na pierwszej lekcji, gdy zaraz za drzwiami przykleiły się do mnie dwie obce panienki. To chyba małolaty z pierwszej B, może C. Jednej w ogóle nie znałem, druga wydawała mi się bardziej znajoma. Taka dość ładniutka. Może właśnie o niej plotkował ostatnio w „ambasadzie” (kanciapa ukryta  w szatni, miejsce spotkań męskiej elity) Witek z III G? Raz w miesiącu, w drugi wtorek miesiąca robiliśmy tam tajny przegląd szkolnych „lasek”.
- Cześć, Tomek! – odezwała się ta mniej znana. Musiały zrobić wywiad, bo skąd wiedziałyby jak mam na imię?
- Cześć. Czy my się znamy? – zapytałem celowo z przekąsem, by potrzymać je chwilę na dystans. Niech znają mores przed maturzystą! Co mi tu będą od razu po imieniu?!
- My ciebie znamy!
- To usłyszałem. Ale ja nie bardzo...
- Dobra, ja jestem Magda! – odezwała się nagle ta ładniejsza. To by się zgadzało, podobne imię padło w relacji Witka. Spojrzałem na nią, ale nie podzieliłbym jednak jego zdania, że jest taka rewelacyjna. Niezła, ładniutka, ale bez przesy! Treningów kosza bym dla niej nie rzucił.... – A to Agnieszka – przedstawiła mi koleżankę, która się pierwsza kłaniała. – Mamy dla ciebie propozycję nie do odrzucenia!
Co tu jest grane? One chcą mi coś zaproponować? Z jakiej paki! I niby co mam teraz zrobić – wysłuchiwać w ogóle tych bzdur czy uciąć gadkę? Zanim podjąłem decyzję, Magda kontynuowała:
- Wybrałyśmy cię zgodnie, co do pół głosu. Nie ma lepszego kandydata!
- Ale do czego?
- Jesteś wysoki, masz wąsy i wygląd poważnego faceta. Możesz jeszcze zapuścić brodę, przynajmniej masz z czego. Ideał!
- Może dowiem się w końcu... – zacząłem znowu, ale miałem dziwne wrażenie, że one od początku przejęły inicjatywę.
- Proponujemy ci bardzo zaszczytną rolę... Wiesz, jesteśmy z I C. Integrujemy się przedświątecznie i robimy sobie klasowe mikołajki. Wybrałyśmy właśnie ciebie do roli siwobrodego Mikołaja, który przyniesie nam w worku prezenty i je inteligentnie rozda!
- Dziewczyny, zwariowałyście chyba! Nie bawię się w takie głupoty! Nie mam czasu. Dlaczego ja? Po co to wszystko? Protestuję!
- Słyszałaś te wszystkie wykrzykniki? – spytała Magda koleżankę, uśmiechając się pobłażliwie. W jej oczach mignęło coś takiego... takiego... figlarnego!
- Cóż, mogłybyśmy ci ściemniać jeszcze kwadrans, ale jest jeden argument, który na pewno cię przekona. Mamy na ciebie haka.
- Haka? Na mnie? – ta rozmowa zaczynała się robić niebezpieczna.
- Przechwyciłyśmy coś, co z pewnością chciałbyś ukryć przed okiem tak zwanej opinii publicznej...
- Co mogłyście przechwycić?! – zaczęły mnie irytować. W dodatku strasznie wiało przez drzwi, a my staliśmy tam już dobre pięć minut. – Dziewczyny, streszczajcie się, mam chemię z Dudkiem, muszę naprawdę pędzić bo zamiast listy obecności zacznie maglować z tablic Mendelejewa.
- Spotkajmy się więc na dużej przerwie. Pogadamy spokojnie. Będziemy czekać pod „sabatem”.
- Pierwsze słyszę,  gdzie jest w tej szkole jakiś sabat???
- Nie wiesz? No tak, pan ambasador nie słyszał jeszcze o „stowarzyszeniu absolutnie babskim, absolutnie tajemniczym”? – kpiły ze mnie w żywe oczy! - Spotkajmy się więc w barze.
Na chemii byłem cały roztrzęsiony. Informacja o haku zbiła mnie z pantałyku. W jednej chwili przypomniałem sobie jednak, że zginął mi zeszyt do matmy. W okładce ukryty był tajny spis. Taki tam sobie ranking „lasek” szkolnych. Nie byłoby pożądane, aby się rozpowszechnił... No i ten jakiś „sabat”. Co to za organizacja? Jakaś kontra na „ambasadę”? Co się w tej szkole dzieje, baby zaczynają się organizować? To zgroza. Na najbliższej przerwie skoczyłem do „ambasady”, by przedyskutować problem.
- To wdepnąłeś! – skwitował jednym słowem Michał z IV A. – Ale panowie, sytuacja jest poważna. Tomek ma świetną okazje, by zbadać ten cały „sabat”. Zostań Mikołajem, może się czegoś dowiesz. Poczekamy na raport w babskiej sprawie!
Magda z Agnieszką umawiały się ze mną jeszcze dwa razy, by omówić szczegóły mikołajkowej akcji. Czerwony kubraczek miał być pożyczony, o watę na brodę miałem zadbać we własnym zakresie. Największy kłopot był z workiem, ale któraś z dziewcząt zadeklarowała się, że go uszyje z czerwonego płótna.
- Przygotuj jakieś małe show, przecież nie wejdziesz do klasy i nie rozdasz ot tak sobie, paczek! – poinstruowały mnie moje szantażystki.
Dobre sobie, za kabaret mam robić, czy jak????

cdnn

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz