Kocia karma
Byliśmy z A. w kinie w galerii (swoją drogą na bardzo dobrych "Pasażerach") i po wyjściu z seansu wpadliśmy jeszcze na chwilę do Rossmana po saszetki dla kota, bo się Loli skończyły. Przy kasie mam więc tylko kocią karmę. Pani kasjerka, jak to w Rossmannie, pyta czy zapakować mi zakupy, na co Andrzej:
- Nie, dziękujemy, zjemy na miejscu...
Swoją drogą, czemu nie: wreszcie przekonałabym się, jak smakuje jagnięcina w sosie prowansalskim!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz