Mam przeuroczego bratanka (po mężu). Ostatnio rozmawiałam z jego teściową. Coś tam plotłyśmy, od słowa do słowa poinformowała mnie, że D. właśnie zmienił pracę - został doradcą klienta w dużym sieciowym sklepie z artykułami budowlano-dekoracyjnymi. I że pracuje na dziale oświetleniowym.
Ucieszyłam się, uważam bowiem, że ten młody człowiek jest wyjątkowo dobrze ułożony, a do handlu ma smykałkę, więc będzie się w roli doradcy klienta sprawdzał, obroty sklepu zwiększał - ku obopólnej korzyści. Na to jego teściowa:
- Tak, tak, już całą rodzinę zaopatrzył w żarówki. Wciska tym biednym klientom żarówki na tony.
- Żarówki? - zdziwiłam się. - Pewnie mu polecili wysprzedawać...
- To jeszcze nic - ciągnie teściowa - wiesz, co kupił na święta pod choinkę S.? (swojej młodej żonce)
- Pierścionek z brylantem? - pytam, bo bratanek już w październiku zamawiał u mnie jakiś ekstra zestaw kosmetyków dla S. i wspominał o biżuterii. Potem się z zakupu u mnie wycofał, tłumaczył się oszczędnościami, bo dom chcą sobie kupić, czy też mieszkanie - nie wnikałam.
- Dwa żyrandole! Przecież nie mają ich nawet gdzie powiesić... - śmiała się teściowa.
- Nie martw się, to u nich rodzinne. Andrzej, czyli jego stryj też najpierw kupił kosiarkę, a potem dom z trawnikiem do koszenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz