W piątkowe, dość deszczowe popołudnie wpadamy na pomysł zakupów dla męża. Chodzi o nożne niezbędniki, czyli męskie spodnie. Zakupy planujemy w najbliższej galerii handlowej, czyli Dominikańskiej. Kiedy konstatuję z radością, że po drodze jest też Muzeum Narodowe, i w obliczu ponurego pogodowo popołudnia miałabym ochotę wpaść tam w odwiedziny, mąż (nagle bardzo śpiący) stwierdza:
- Wiesz co, to ja się chwilę zdrzemnę przed wyjściem, może zdążą zamknąć to muzeum?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Swoją drogą, nie mam pojęcia, skąd u męża ta antymuzealna postawa. Pamiętam doskonale, że na pierwszą randkę przed 33 laty zaprosił mnie do Muzeum Przyrodniczego. Przez bite 4 godziny oglądałam jakieś patyczaki i kości dinozaurów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz