wtorek, 14 maja 2013

Piri-piri, cataplana, czyli portugalskie smaki

Wciąż zanurzona jestem w antologii "Cztery strony smaku". Ponieważ ktoś tam opisał w niej swoje doświadczenia smakowe z Portugalii  postanowiłam dołączyć moje, tym bardziej, że o jednej potrawie, a raczej sosie nie napisałam nawet w poście o fadowej Lizbonie.

Ale po kolei - kiedy pierwszy raz byłam w Portugalii, w 2002 r. na wybrzeżu Algarve rozsmakowałam się w cataplanie, oraz w piri-piri. O cataplanie już pisałam na tym blogu - przypomnę, że to miedziana zamykana muszla-garnek, w której pod ciśnieniem (jak w szybkowarze) gotuje się misz-masz mięsno-rybno-warzywny. Na czas gotowania obie części muszli spina się specjalnymi klamrami, aby zachować szczelność i wytworzyć właściwe ciśnienie. Można do środka wrzucić dosłownie wszystko, na raz, i zawsze wychodzi potrawa-pychota!

Podczas ostatniego pobytu w Lizbonie, w 2012 r. poważnie zastanawiałam się nad zakupem ślicznie lśniącej, miedzianej cataplany (nazwa potrawy pochodzi od nazwy naczynia), ale wydatek ponad 200 zł, ograniczenia bagażowe (samolot low cost) oraz mało miejsca w kuchennych szafkach w domu ostatecznie mnie od tego pomysłu odwiodły. A teraz żałuję, bo danie nie dość, że smaczne, 100% pewność, że się uda, to i jeszcze superzdrowe, ponieważ podczas gotowania używa się niewiele tłuszczu. Jest to wynalazek portugalski sprzed ponad trzystu lat!

Druga charakterystyczna cecha portugalskiej kuchni to papryczki piri-piri. Jej owoce są małe - mają do 2,5 cm długości, są czerwone jak klasyczna szminka do ust. Są piekielnie ostre. a przyprawia się nimi mięsa i ryby. Kupuje się ją na wagę lub sproszkowaną. Można ją dodać bezpośrednio do garnka lub po ugotowaniu - jako pikantny sos, który można kupić gotowy w sklepie. Można też go zrobić samodzielnie - papryczkę mieszamy z solą, octem winnym i oliwą. Odstawiamy, by się przegryzło, a potem miksujemy. Proporcje dobiera się indywidualnie.


No i dochodzimy do sedna tego postu - tajemniczego sosu, którym nas uraczono w Lizbonie, w rybnej restauracji. Jedliśmy nieziemsko smaczną rybę w kameralnej knajpce, gdzie kucharz, właściciel i kelner (wszyscy się koło nas kręcili) podawali nam do spróbowania różne smakowitości morskiego pochodzenia. Ryby były białe, pozbawione ości, o nieznanych nam wcześniej nazwach. Na stole stały dwa ciepłe sosy na bazie oliwy - piri-piri oraz drugi - ziołowo-czosnkowy, który nadawał każdej rybie tak niebiańskiego posmaku, że w końcu wydębiliśmy od kucharza przepis. Nie wiem, jak się ten sos nazywa i czy przepis jest ścisły, ale też musi się przegryzać min. dwa dni: oliwa z oliwek, kolendra siekana, zielona pietruszka, czosnek. Wszystko zmieszane, zmacerowane, a podane lekko podgrzane. Ludzie, co za aromat!
No to pędzę do kuchni nastawić ziołowy sos lizboński na moje weekendowe szaleństwa kulinarne!

zdj. heartofportugal.com, bdbsklep.pl

5 komentarzy:

  1. Papryczek piri-piri w zalewie nie widzieliśmy ale sosu piri-piri używamy.
    Przepis na sos tyleż na marynate nas nie zaskoczył. Identyczne składniki plus tymianek używamy do marynaty piersi kurczakowych :-) Na Prawde.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jakie proporcje, podpowiedzcie!

    OdpowiedzUsuń
  3. ...to zależy ile piersi ma się marynować. my przeważnie robimy trzy tak na wszelki wypadek gdyby się ktoś zjawił niespodziewanie :-)
    I tak. Trzy łyżki oliwy, po pół pęczka kolendry i pietruchy ( to też zależy od wielkości pęczków) jeden duży lub dwa małe ząbki czosnku zmiażdżone z solą, dwie/trzy gałązki tymianku (same listki) gdy nie mam świeżego daję suszony 1/4 łyżeczki pieprz do smaku. no i w to wszystko lekko rozbite piersi z kurczaka łapkami dobrze wymieszać żeby się mięsko ładnie obkleiło i na pół do godziny do lodówki potem krótko smażymy 3/4 min na strone na gorącym tłuszczu żeby soki nie wypłynęły. Ja mieszam oliwe z masłem mam wtedy gwarancję że masełko się nie przypali. Podajesz z czym chcesz, brązowy ryż, ziemniaki w mundurkach ugotowane w wodzie z gałązką mięty a następnie podpiekane w piekarniku albo po prostu z dużą ilością młodej kapusty duszonej na masełku z szalotką i koperkiem.
    Beata. Gotowanie to jedna z moich pasji, lubie gotować i bawić się smakami Renia jest bardziej tradycjonalistką więc czasem dla niej gotuje tradycyjnie a dla siebie coś takiego innego. Wkurza mnie tylko że nie można kupić czegoś co Ci jest akurat potrzebne ostarnio tak było z kolendrą.
    Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jarku, cała różnica polega na tym, że ryba była już upieczona, a ten tajemniczy sos nie występował w roli marynaty, tylko sosu, którym polewało się rybkę na talerzu. I był lekko podgrzany, o.

    OdpowiedzUsuń
  5. ...tak tak, wiem że występował jako sos, ja tylko chciałem się pochwalić że z identycznych składników robię marynatę :-)
    Aż spróbuję zastosować jako sos.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń