piątek, 10 maja 2013

Okna z widokiem na... miłość

Jacek poznaje Agatę, gdy przychodzi do jej domu umyć okna. Dziewczyna robi na nim tak wielkie wrażenie, że zakręcony chłopak zaczyna nawet pisać pamiętnik! 

Wtorek

Wiedziałem, że będę miał kłopoty, jak tylko ją zobaczyłem. To jest dziewczyna klasy biznes, lux czy jeszcze wyższej! Nie moje progi i jeśli się w to pcham, to muszę się liczyć z kłopotami. Pierwszy dowód? A, choćby to, że piszę jakiś chory pamiętnik! Czy ktoś słyszał, żeby facet, uważający się za dojrzałego mimo swoich 17 lat, pisał pamiętnik jak jakaś Bridget Jones? No właśnie. Mówiłem, że mam kłopoty...

Żeby tylko Piter, mój kumpel, nic nie skojarzył. Muszę zeszyt ukrywać pod łóżkiem. Na szczęście mam tam sporą kolekcję różnych klamotów, więc zeszyt nie jest specjalnie widoczny - 3 rakiety do badmintona, stary plecak, niemodne spodnie dresowe i kilogram kasztanów (babcia mi je podarowała na odpromiennianie czy coś tam). Żebym tylko nie zapominał chować pamiętniczka-spowiedniczka, gdy  wpada do mnie Piter!

Środa

A wszystko było tak: podłapałem zlecenie na mycie okien. Czasami myję ludziom okna w domach, by mieć kasę na własne potrzeby. Mam już grono stałych „klientek”, ale praca jest na ogół sezonowa – najwięcej zleceń przed świętami, dwa razy w roku. Więc zdziwiłem się jak niebieski krokodyl, gdy zadzwoniła jedna moja klientka i powiedziała, że poleciła mnie swojej znajomej i jeszcze znajomej. Jakieś zagmatwane koneksje towarzyskie, ale co mi tam – okna są do umycia i już! I to w willi, jest ich sporo, więc zarobię kasy a kasy! Natychmiast się zgodziłem. Są wakacje i każdy ma potrzeby, no nie?

Pojawiłem się więc dzisiaj, raniutko, o 9.00. Ze sprzętem, w drelichach. Nie spodziewałem się niczego specjalnego – ot, drzwi otworzy jakaś pomoc domowa (sądząc po eleganckim otoczeniu willi...), albo gospodyni w średnim wieku, czyli staruszka.

Gdy więc drzwi otworzyła mi dziewczyna - mało nie upuściłem drabiny. Myślę, że oczy wyszły mi z orbit i obiegły głowę. W życiu nie wiedziałem takiej laski!!! Włosy proste, długie, blond. Oczy z rzęsami sięgającymi sufitu. Dalej nie patrzyłem, bo bałem się, że mi ten widok zaszkodzi i wyląduję na kardiologii...

Zaprosiła mnie do środka. Gdy ją mijałem w drzwiach poczułem przyjemny zapach jakichś kosmetyków. Jej skóra była miodowego koloru, z błyszczącym takim jakimś połyskiem, eeeeee, to pewnie te ich kobiece sztuczki. Miało się ochotę jej natychmiast dotknąć. O rany! Jeszcze teraz, jak to sobie przypominam i opisuję, przechodzą mnie dreszcze. Ona ma w sobie coś takiego, że zamiast instynktu łowcy – poczułem wielkie onieśmielenie.

Kiedy się odezwała, sądziłem, że to przez kogoś włączona muzyka, gra radio. Rety, gdyby to Piter przeczytał, zlałby się ze śmiechu! Czy facet o zdrowych zmysłach może porównywać głos dziewczyny do dźwięku muzyki? Rockowej? No nieee, ja się nadaje na oddział!

Pokazała mi, gdzie są pokoje i zapytała, czy zrobić mi coś do picia. Zdołałem tylko wykrztusić „dziękuję”. Zdecydowanie nie byłem dziś rano w myśliwskiej formie... Zniknęła w którymś z licznych pokoi, a ja musiałem wziąć się do pracy. Po co tu przyszedłem, chyba chce zarobić kasę???

Przez pół godziny (która wlokła mi się w nieskończoność) nic się nie działo. Ja myłem szyby, myląc ciągle płyny, a ona gdzieś tam sobie w głębi domu siedziała i ... nie wiem, co robiła! Może oglądała tv albo czytała? A może słuchała muzyki, leżąc na pluszowej, różowej sofie? Nie, nie na różowej. Różowy mi do niej nie pasował! Na karminowej (co to za kolor, do diaska!)

Im więcej o niej myślałem, tym mniej interesowała mnie moja praca. Więc zacząłem robić głupstwa – niechcący wlazłem w wiadro z wodą. Ledwie udało mi się wyciągnąć lewą stopę. Drabina raz mi się zachwiała i musiałem chwycić się zasłon, by nie upaść razem z nią na glebę. Zasłony, niestety, zdarły się z karniszy i troszkę podarły...

Musiałem poszukać dziewczyny, by mi pomogła coś z tym zrobić. Przeszedłem dwa pokoje, pokrzykując:

-        Halo, jest tu ktoś?

-        Tu jestem – powiedziała spokojnie, wyglądając z przepastnego fotela. Siedziała tam z książką. A więc umie czytać!: - Czy coś się stało?

-        Tak. Oberwałem niechcący zasłonę...

-        Uuuuu.

-        I co teraz?

-        Zobaczmy! – poderwała się z fotela.

Szła przede mną, a widok jej długich, puszystych włosów, kołyszących się bioder, po prostu osłabiał moje serce. Kiedy doszliśmy do pokoju „zbrodni” byłem tak wycieńczony, że potrąciłem niechcący szklany wazon. Nie stłukł się. Odpadła mu tylko taka ozdóbka, też ze szkła.

-        Ulubiony wazon mamy!

-        Masz ci los! Może masz klej „kropelka”? – spytałem z nadzieją. Zdaje się, że jestem wcale niezłym katastrofistą (chyba tak nazywa się człowiek, wywołujący katastrofy?)

-        Powinnam mieć. Chodź, weź wazon.

Powtórzyliśmy nasz marsz przez pokoje, tyle że w odwrotnym kierunku. Wyjęła skądś tubkę, a ja zacząłem się dobierać do kleju.

-        Uważaj, on jest bardzo mocny.

-        Tak, znam się na tym!

Ludzie, mnie całkiem przy niej zamroczyło. Najpierw poprosiłem ją o pomoc, a po chwili już byliśmy... przyklejeni do siebie. Dosłownie!

-        Czy jest na to jakiś sposób? - zapytała spokojnie, patrząc na nasze połączone superklejem palce dłoni.

-        Na superklej? Hm. Może pomoczymy ręce w wodzie?

-        Wiesz, czy zmyślasz?

-        Zmyślam.

-        Może jest jakiś rozpuszczalnik do niego?

-        Może jest, nie wiem.

-        Miałeś się na tym znać.

-        Zgłupiałem. Nie jestem sobą!

-        Nie jesteś sobą? To kim teraz jesteś? Wielbłądem?

-        Chodziło mi o to, że... Ojej, czy faceci Ci nigdy tego nie mówili?

-        Czego?

-        Że głupieją przy tobie?

-        Niech się zastanowię... Nie, nie przypominam sobie!

-        Nie przyznawali się, po prostu!

-        Do czego?

-        Że żaden, ale to żaden normalny facet nie będzie się przy tobie zachowywał racjonalnie.

-        Tłumaczysz się?

-        Trochę tak, popatrz, jaka gapa ze mnie!

-        Widzę! Nawet urocza!

-        Mówisz pod presją. Kleisz się do mnie!

-        To ty się do mnie kleisz!

-        Nie kłóćmy się.

-        Lepiej usuńmy ten klej...

-        Mnie tam nie zależy... –  wyznałem, ale zgodnym ruchem udaliśmy się pod bieżącą wodę. Było trochę moczenia rak w umywalce.

-        A właściwie, to jak masz na imię? Nawet nie wiem, do kogo się tak mocno przykleiłam!

-        Jacek!

-        Agata!

-        Bardzo mi miło – powiedzieliśmy jednocześnie i jednocześnie się roześmialiśmy... Takie były wszystkiego początki.

Czwartek

Całe popołudnie o niej myślałem. Wyszedłem na idiotę z tym klejem i zasłonami, ale dziwne, że chciała się jednak ze mną umówić. Może założyła się z kimś? Eeee, dziewczyny się nie zakładają, pochlebiałbym sobie. Pewnie facetów ma na pęczki, a umawia się z nieudacznikiem, biednym pomywaczem okien. Na pewno lgną do niej forsiaści, zresztą Agata zasługuje na kwiaty i prezenty, a ja? Co ja jej mogę dać? Zarobiłem wprawdzie 300 zetów, ale na ile mi to wystarczy? Może ona tyle wydaje na waciki? Co robić? Pragnę jej!

Piątek

Sama do mnie zadzwoniła. Chyba zależy jej na spotkaniach ze mną? A może ona tylko się mną bawi? Jak to sprawdzić? Kto się zna na kobiecych grach? Póki co jednak, muszę wymyślać miejsca, w których nie wydam za wiele kasy, a będzie można się przyjemnie zabawić...

Sobota

Rejs statkiem po rzece! Nawet nie tak drogo wyszło! 1,5 godziny patrzenia tylko na nią. Za burtą piękne pejzaże, prawdziwe tło dla arcydzieła natury, jakim jest Agata. O jej oczach można napisać tomy, o ustach – drugie tyle. Zostały mi jeszcze inne części ciała... A uśmiech? Też godny uwiecznienia. Ok., mam pomysł! Będę jej robił dużo zdjęć!

Niedziela

Pod pretekstem sesji zdjęciowej w plenerze pojechaliśmy za miasto, jej samochodem (o rany, Agata ma własny samochód!).

Całą noc wcześniej, w sobotę, czytałem pożyczony od kumpla podręcznik fotografowania. Z Piterem nie widziałem się już chyba 100 lat, ale na razie mnie nie atakuje, bo ma najazd swojej rodziny w domu.

Dzisiaj muszę już stać się profesjonalnym fotografikiem. Jak się wymyśliło taki bajer, to teraz trzeba grać dalej Greka.

Do plecaka wrzuciłem wodę mineralną (wiem, takie modelki jak ona piją tylko wodę, nie colę) i dwie kanapki, które zrobiła mi Muszka.

Nie wiem, jak Agata to robi, ale z nią nie nudzę się nawet przez sekundę. A z innymi dziewczynami bywało mi nudnawo, nie powiem. Cały czas się jednak martwię, że Agata spotyka się ze mną dla jakiegoś ukrytego motywu! Całe szczęście, że tym motywem nie jest mój ogromny majątek...

Poniedziałek

Zdjęcia wyszły odlotowe, ja chyba jednak mam talent! Po minie Agaty poznałem, że też nie spodziewała się aż tak dobrego efektu! Zapunktowałem. Cóż, nie ma się co dziwić, jak się coś robi z  pasją... Fotografowanie Agaty to zajęcie, które mógłbym wykonywać godzinami. Zastanawiam się, czy my już ze sobą chodzimy, czy....??? Właściwie to bardziej niż chodzenie zajmuje nas rozmawianie. Ja nie wiem, jak to jest, że gadamy ze sobą godzinami. Ona ma przy tym poczucie humoru, a to naprawdę rzadko spotykane u dziewczyny! Mam wrażenie, że Agata długo by mi się nie znudziła...

Wtorek

Mam takie sprzeczne uczucia – chciałbym Agatę wszystkim pokazać –  znajomym, a nawet w TV, ale z drugiej strony... Chciałbym ją chować, ukryć niczym mój największy skarb. Nie zdarzało mi się wcześniej być tak miotanym w dwie różne strony.

W ogóle wiele rzeczy dzieje się z Agatą pierwszy raz i uważam, że to wspaniałe! Muszka (czyli moja mama) zapytała dzisiaj, kim jest ta cudowna istota, która mnie tak na dobre zmieniła? Nie wiedziałem, o co jej chodzi, a na moje dociekliwe pytania, Muszka się tylko wyrozumiale uśmiechnęła...

Środa

Nie do wiary, co dziś dostałem od Agaty! Album z... Peru! Powiedziała, że to jest miejsce, do którego chciałaby koniecznie pojechać. A najchętniej w moim towarzystwie, bo gdyby coś, to ja się już od niej nie odkleję... Album jest na zachętę – bym miał motywacje do wyjazdu.

Czy ja potrzebuje motywacji? Piękna dziewczyna i Peru (gdziekolwiek ono jest) – to jest moja motywacja! W życiu nie byłem szczęśliwszy! Ona chyba nie ma ukrytych powodów,  dla których się ze mną spotyka. Ma jawny powód -  ona mnie... lubi!

A ja ją kocham, ale czekam na piękny moment, by jej o tym powiedzieć! Może w tym Peru? Albo gdzieś? Faceci też potrafią być romantyczni. Ma się rozumieć!

 

Tekst: Beata Łukasiewicz, zdj. firamsprzatajaca.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz