Opisywałam niedawno anegdotkę z miasteczka Cheb w Czechach. I oczywiście natychmiast mi się przypomniało, że byłam w miejscu też na H (samo wprawdzie, ale Ha), równie ciekawym pod względem anegdotycznym - w Humie w Chorwacji. Jest to najmniejsze miasto świata.
Już ten powód by wystarczył, by je opisać. A wybraliśmy się tam w maleńką podróż kulinarną, bo był oddalony o parędziesiąt kilometrów od miejsca naszego noclegowania na Istrii. Powód kulinarny to też odnośnik do mojej bieżącej lektury - czytam bowiem taką kulinarno-podróżniczą antologię - "Cztery strony smaku", która mnie zainspirowała do tego wspomnienia. Też jestem zdania, że w podróżowaniu szalenie ważnym elementem jest smakowanie lokalnej kuchni, nawet jeśli nie jest się smakoszem. Po prostu jedzenie jest częścią każdej podróży, więc śmiało bym mogła opisać i tę mini podróż do Humu, bo głównym jej powodem były trufle. Pasta z truflami, którą tam zjedliśmy miała niesamowity aromat, kremową konsystencję sosu i smak, który zostawał w ustach na długo. Pycha! Aż zachciało mi się tam teraz wrócić!
Niestety, na zdjęciu jest uwiecznione oczekiwanie na tę truflową ucztę, a nie ona sama...
Nie jedliśmy, podobno genialnie smakują.
OdpowiedzUsuńBuziaki.
Potwierdzam :-)
OdpowiedzUsuńNo fakt wędrujemy tymi samymi drogami, bo w Humie i ja byłem, ale bez degustacji trufli, nawet nie wiem dlaczego. Chociaż jak pisałem truflom i szparagom nie przepuszczam. :)
OdpowiedzUsuń