niedziela, 5 maja 2013

Strasznie nudne lato

Ania przyjechała na wakacje do Radojewa - małej wsi w środku lasu, w której mieszka jej babcia. Czy tu się może cokolwiek ciekawego wydarzyć? 

Obudziło mnie wściekłe pianie koguta. A właśnie śniło mi się, że w moim biurze detektywki Mary Passion pojawił się tajemniczy klient o wdzięku i urodzie Pierce Brosnana. Już zaczynał mnie wplątywać w niezłą zagadkę kryminalną, a tu... 
No i nici ze zlecenia! Tylko dlatego, że ten zwariowany drób uwziął się na mnie! 
Naciągnęłam poduszkę na uszy, by wyciszyć napastliwe „kukuryku”. „Dzisiaj powiem babci, że albo on albo ja!” – postanowiłam, mając na myśli koguta. Zaczęłam zwlekać się z łóżka, spania i tak by już nie było. Jest siódma rano, są wakacje, a ja muszę być na nogach. Dla takiego śpiocha jak ja to prawdziwa tragedia! Dzień był śliczny, co natychmiast poprawiło mi humor. Słonko zaglądało przez okno, zalewając mój pokoik w wiejskim domku babci ciepłym blaskiem. Wychyliłam głowę na zewnątrz, wprost w pnące się pod oknem malwy, wdychając świeżość letniego poranka. Oczywiście sprawca całego zamieszania, o dumnym imieniu Ferdynand, stał na ławeczce tuż obok i patrzył na mnie po koguciemu - wyzywająco. Odkąd pojawiłam się w domku babci w Radojewie, specjalnie przychodził pod moje okno i piał o nieludzkich porach.
- Pójdziesz na rosół, draniu! – obiecałam mu bezgłośnie. W odpowiedzi, Ferdynand wskoczył na parapet okna i zapiał jeszcze głośniej. Mówiłam, że jest złośliwy! I kłótliwy... Podreptałam zniechęcona  do kuchni. Babcia krzątała się przy swoich codziennych zajęciach:
- Zrobić ci śniadanko? Jak spałaś?
- Dziękuję babciu, chętnie zjadłabym jajecznicę. Dobrze spała...bym, gdyby nie Ferdynand Złośliwy. Czy on musi codziennie piać pod moim oknem?
- Musi piać codziennie, tak go stworzyła natura. Ale że pod twoim oknem, to wyraz jego sympatii do ciebie!
- Sympatii?
- Z nikim innym do tej pory nie zadawał sobie tyle trudu...
- Babciu, chyba mnie bajerujesz! On jest złośliwy drób i tyle. Taki piękny sen mi przerwał...
- Jaki, jaki sen? – zainteresowała się żywo babcia.
- Wiesz, byłam detektywką, właśnie pojawił się przystojny klient z grubą teczką i wielką tajemnicą do rozwiązania...
Oj, Aniu, duża już z ciebie pannica, a cały czas bawisz się w detektywów i złodziei? Odkąd cię pamiętam, przyjeżdżałaś tu i całe lato rozwiązywałaś różne tajemnicze sprawy. Pomagał ci Karol, ten chłopak od Pękalskich. Kiedyś przez cały tydzień tropiliście gajowego, posądzając go o zamordowanie żony, która była akurat w szpitalu.
- Bo on nosił czarną brodę i miał takie mroczne spojrzenie!
- A sołtys? Też mu się oberwało. Myśleliście, że nadaje dla UFO wiadomości w kosmos.
- Kto mógł przypuszczać, że codziennie wieczorem będzie się zamykać w komórce na podwórzu, by lepić te swoje modele statków?! Wyglądało to bardzo podejrzanie. Babciu, mieliśmy wtedy po 10-12 lat!
- To pamiętasz jeszcze Karolka Pękalskiego?
- Tego piegowatego chudzielca, młodszego ode mnie o dwa lata? Fajny był z niego pomocnik detektywki... Pamiętam, ale nie widziałam go już chyba z siedem lat!
- Nie jest chudzielcem....
- To tym bardziej bym go nie poznała!

Po śniadanku dostałam pierwsze zlecenie. Niestety, nie detektywistyczne... Babcia poprosiła, bym zrobiła jej zakupy w wiejskim sklepiku. Było do niego ze 2 kilometry drogą przez las (babci domek stoi na uboczu wsi). Złapałam rower, koszyk i pojechałam. Las ćwierkał, szeleścił, szumiał i chłodził. Wokół żywej duszy, ale jechałam specjalnie zygzakiem, by zmylić ewentualnych śledzących, no i nie wyjść z wprawy... Była dopiero 9-ta, upał nie był jeszcze dokuczliwy. Dojechałam do wsi i postawiłam rower pod sklepem, opierając go o stary płot. W drzwiach minęłam jakiegoś chłopaka. Natychmiast coś zabrzęczało mi w sercu – moja detektywistyczna intuicja mnie ostrzegła! Nie wiem jeszcze, przed czym, bo chłopak był przystojny i wyglądał sympatycznie, gdy się do mnie uśmiechnął. Ale detektyw musi być zawsze czujny.... Zakupy zajęły mi jakieś pół godziny. Sklepowa wypytywała mnie o zdrowie babci. Mówiła, że wyrosłam na ładną dziewczynę. Pytała, co się działo, że tak dawno nie było mnie w Radojewie, prawiła komplementy i uprzejmości. Poskarżyłam się na złośliwość Ferdynanda, ulubieńca babci. Śmiała się ze mnie serdecznie. Gdy wyszłam ze sklepu, obładowana zakupami, przy babcinym rowerze ktoś grzebał. Ten chłopak!
- Co ty tu majstrujesz? – zapytałam napastliwie. Co najmniej jakbym przyłapała mordercę na ćwiartowaniu zwłok!
- Ten łańcuch już dawno miałem pani Helenie podciągnąć – powiedział, nie odrywając się od pracy. Pani Helena to moja babcia. – Niebezpieczny jest, może spaść z zębatki i będzie kłopot. Wywalisz się z tym koszykiem zakupów w środku lasu. Nie mówiąc o tym, że rower nie będzie mógł służyć jako środek pościgu za groźnymi przestępcami, których jakiś tuzin grasuje po okolicy!
- Czy ty jesteś może Karol? – zapytałam, dźgnięta nagle intuicją Mary Passion. Inaczej skąd wiedziałby o przestępcach??
- A co? Nie poznałaś mnie? Ja od razu cię poznałem... – powiedział, wstając nagle. Był (teraz)wysoki, opalony, a spod czarnej grzywki wyglądały wesołe, niebieskie oczy koloru niezapominajek. W życiu bym nie przypuściła, że z piegowatego chudzielca może wyrosnąć taki przystojniak! Spojrzałam bardziej badawczo na jego twarz, czy ma jeszcze piegi. Kilka z nich błąkało się po jego nosie, ale musiałam nagle zgłupieć, bo zaczęły mi się podobać!
- Poznałam cię, po piegach... – wykrztusiłam, nagle onieśmielona.
- Mary Passion zawsze miała dobrą pamięć do twarzy! – powiedział z przekonaniem. Pamiętasz, jak upierałaś się, że nasz listonosz jest zbiegłym z więzienia Ryśkiem „Kulasem”, którego zdjęcie i list gończy widziałaś  w jakimś programie telewizyjnym?
- Tak, pamiętam. Wszystkich kosztowało to trochę nerwów. Przepraszałam go potem. Ach, te moje skłonności do wietrzenia wszędzie tajemnic! Zbłaźniłam się, prawda? To dlatego nie pojawiałam się u babci przez siedem lat. Chyba wszystkim zalazłam nieźle za skórę...
- Mnie nie... – powiedział i brzmiało to szczerze. – W końcu ja byłem twoim pomocnikiem, ty byłaś moim szefem. Co tam, to były wspaniałe wakacje, wiesz? Wiele bym dał, by przeżyć z tobą raz jeszcze tyle zwariowanych przygód!
- To akurat jestem w stanie ci obiecać... – powiedziałam z błyskiem w oku. Perspektywy zaczęły rysować się obiecujące... Lato, przygoda, przestępcy i przystojny pomocnik! A już martwiłam się, że jedyny problem, z jakim przyjdzie mi się tu zmierzyć, to dyskretne uciszenie Ferdynanda Złośliwego i przerobienie go na rosół!

Tekst: Beata Łukasiewicz, zdj.tapetus.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz