poniedziałek, 24 stycznia 2022

Kreatura na cztery ręce

Rzadko ostatnio piszę na blogu, bo... ręce mam zajęte czymś innym. Głównie gliną i machaniem pędzlem - na płótnie i na ścianie.

Taka się ze mnie zrobiła aktywna kreatura, że za chwilę rąk mi zabraknie, zacznę działać artystycznie także nogami :-). Na zajęciach z ceramiki lepię po 5 obiektów, m.in. takie motyle, kafelki i temu podobne duperelki:


Natomiast malowanie obrazów to ostatnio działalność bardziej prezentowa, bo przecież się nie rozdwoję. Jak tylko wymyślę okazję, to zaraz biorę się do pracy. W wirze tworzenia będąc, jak każdy szaleniec, pragnę uszczęśliwiać świat i ludzi swoimi "dziełami". Że czasem na siłę? :-)

Szliśmy ostatnio do znajomych na spotkanie Klubu Tatarkowego. Gospodyni, moja przyjaciółka Lila, bardzo lubi kolor zielony. I szalenie kocha kwiaty, a ogród przy domu ma tak piękny, że och i ach. Postanowiłam zatem namalować obraz "Wiszące ogrody Lili". Wyszedł taki:

Użyłam dużo brokatu i jaskrawych barw, bo lubię. Kiedy pokazałam dzieło mężowi i mamie - wili się jak piskorze. Mama tłumaczyła się, że nie jest znawcą sztuki, Andrzej wydawał jakieś dźwięki trudne do zidentyfikowania. 

- Nic to! - oznajmiłam moim pierwszym krytykom - najwyżej powieszą to sobie w garażu!

Pełna samozadowolenia opakowałam słusznych gabarytów płótno i pojechaliśmy na kolację. Mina mężowi zrzedła, gdy obdarowana ucieszyła się na widok dzieła i natychmiast powiesiła je na ścianie w salonie, twierdząc, że czegoś takiego tu brakowało! Hak się znalazł, po dużym zdjęciu jakiegoś miasta nocą. I tak wiszące ogrody już wiszą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz