Wczoraj wybraliśmy się na wystawę multimedialną o twórczości mojego mistrza - Vincenta Van Gogha. Było sporo reprodukcji jego obrazów, notki biograficzne, materiały z produkcji malowanego filmu "Twój Vincent", oraz dzieła artystów naśladujących styl Van Gogha.
Clou wystawy jest sala, w której można było zanurzyć się w kolory, prawie transowo: zaciemniona, z ogromnymi ekranami na ścianach, na których wyświetlane były ożywione komputerowo obrazy Van Gogha. Ustawione wygodne pufy i "leżyska" pomagały w odbiorze tego show. Muzyka, głos lektora cytującego listy Vincenta do brata Theo wspaniale uzupełniały tę feerię barw.
Tak na marginesie wspomnę, że zaczepiła mnie na wystawie jakaś miła kobieta, która powiedziała mi komplement: że mam zjawiskowy kolor włosów. Chyba się więc wpasowałam w kolorystykę wystawy...Znów zapomniałam, że Vincent to Holender z urodzenia, myślę o nim zawsze jak o Francuzie. Pewnie przez to, że tworzył głównie w tym kraju. Podczas rocznego pobytu Vincenta w Arles, w Prowansji (dokąd uciekł z Paryża) powstały najbardziej mnie fascynujące obrazy - nocne pejzaże, sceny kawiarniane, prześwietlone słońcem, drgające od barw, niekonwencjonalne. Naruszające prawidła malarstwa realistycznego - nietrzymające perspektywy, rozchybotane, falujące, z rozbłyskami barw, jakby malarz miał jakiś defekt wzroku, chorobę...
Wczoraj upewniłam się jeszcze, że podobnie jest na moich obrazach. Ja też nie widzę, nie uznaję perspektywy, nie maluję starannie, dokładnie, czasem wręcz dziecinnie, naiwnie. Najważniejsze dla mnie są kolory. I brokat...:
Najnowsze moje dzieło, pt. Mgławica |
Moja łąka, |
a tu łąka Vincenta:
Doszłam do wniosku, puchnąc z dumy, że jestem Vincentiną. :-)
Dzięki tej wycieczce "po sztukę" przypomniała mi się także cudowna wycieczka do Prowansji wieki temu. Byłam w Arles, czarownym bardzo, nadrodańskim miasteczku, prowansalskim małym Rzymie (nazywanym tak przez pozostałości amfiteatru rzymskiego). Jednak nigdy Arles nie doceniało dzieł Vincenta, ludzie tu okropnie go traktowali, a teraz miasto odcina kupony z jego sławy..
Amfiteatr rzymski w Arles |
Uliczka w Arles |
Zjawiskowy XII w. portal kościoła chyba św. Trofima |
zdj. Iwan Baan |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz