Wróciłam
właśnie z kilkudniowej podróży do Włoch. Tym razem tanie linie lotnicze powiodły
mnie do Bari – miasta na obcasie włoskiego buta. To tu spoczywa słynny i ukochany
nie tylko przez dzieci, święty Mikołaj!
Bari jest fascynujące – dawna rzymska osada Barium,
położona nad Adriatykiem potwierdza, że obcas (Apulią zwany) był interesujący
już dla starożytnych. Bardzo intrygującym okresem w historii Bari były czasy
wypraw krzyżowych – stąd właśnie wyruszały krucjaty do Ziemi Świętej. Rycerze,
także zakonni, jak np. Templariusze, szlachta i chłopi, różni awanturnicy i poszukiwacze
przygód, natchnieni obrońcy chrześcijaństwa rekwirujący święte relikwie oraz
zwykli rabusie czy kupcy różnego formatu - nie mogli ominąć tego ważnego portu.
Obecnie Bari jest miastem
św. Mikołaja (niebawem, 6. grudnia będziemy obchodzić jego święto). Tu znajduje
się jego największe w Europie sanktuarium. Najstarsze
przekazy o tym świętym pochodzą z VI wieku, ale tak naprawdę żył na przełomie
III i IV wieku, był biskupem Miry
w Licji (obecnie wybrzeże Turcji) i wsławił się
licznymi cudami oraz pomocą biednym i potrzebującym. Obecnie to jego właśnie
wizerunek jest wykorzystywany w kulturze masowej jako
przynoszącego podarki dobrotliwego dziadka w czerwono-białym stroju.
Patron Bari ma tu swoją bazylikę,
w której przechowywane są jego relikwie. Historia ich pojawienia się w mieście
jest owiana legendami. Domniemane ciało świętego Mikołaja zostało zabrane w
1087 roku z Miry przez kupców z
Bari, którzy dowiedzieli się, że Wenecjanie planują wywieźć ciało świętego z
Miry, aby uchronić je przed profanacją wojsk tureckich. Kupcy z Bari
postanowili więc uprzedzić Wenecjan. Przypłynęli do Miry i w bazylice świętego
Mikołaja negocjowali ze strażnikami świątyni przekazanie ciała. Kilka cudów,
proroctw i wizji skłoniło wreszcie strażników do oddania relikwii, które
znaleziono pod posadzką kościoła, w marmurowym grobowcu. Kości wydzielały podobno
cudowny zapach. Mimo protestów mieszkańców Miry, przybysze przenieśli je na
statek, w mieście pozostawili jednak cudowną ikonę oraz pusty sarkofag
świętego. Podczas podróży morskiej przeżyli sztorm, który był karą za kradzież części relikwii przez
marynarzy. Po kolejnych cudownych wydarzeniach flota dopłynęła wreszcie do
Bari. Relikwie złożono najpierw w kościele św. Benedykta, ale wkrótce
wybudowano wspaniałą bazylikę.
Świątynia ta zasłynęła z cudów.
Oczywiście, Wenecjanie
mają swoją wersję wydarzeń! Twierdzą, że też mają „prawdziwe” relikwie, zdobyte
przez nich w Mirze podczas pierwszej wyprawy krzyżowej w 1100 roku. Podobno po
zdobyciu miasta w tamtejszej katedrze rozpoczęli poszukiwania grobu św.
Mikołaja, podczas których burzyli mury, przekopywali grunt, a nawet torturowali
strażnika świątyni. W końcu odnaleźli relikwie, które uznali za najdroższy
skarb. Gdy wrócili z nimi do Wenecji, złożyli relikwie w
klasztorze na wyspie Lido. Jednak
nikt im chyba nie uwierzył, bo to bazylika w Bari stała się w
średniowieczu najważniejszym ośrodkiem kultu świętego i nadal pozostaje –
o czym przekonałam się na własne oczy.
W 1972 r. papież Paweł VI
przekazał fragmenty relikwii Mikołaja z Bari przedstawicielom prawosławia, jako
gest dobrej woli w rozpoczynającym się dialogu Kościołów zachodnich i
wschodnich. To dlatego, gdy zwiedzałam bazylikę i zeszłam do krypty, by zobaczyć
relikwie, usłyszałam piękne śpiewy gregoriańskie. Okazało się, że prawosławni
odprawiali tu nabożeństwo. Było kilka osób, kobiet w chustkach na głowie oraz
mężczyzn. Śpiewali, bili pokłony czołem przed sanktuarium – niesamowite wrażenie…
Kolejną atrakcją była dla mnie cała starówka Bari –
labirynt wąskich uliczek i domów z kamienia, tworzący bardzo egzotyczną i dość
arabską w klimacie plątaninę zaułków, suszącego się prania, ludzi stojących
przed domami, do których nie ma bram, są tylko przeszklone drzwi prowadzące
wprost do kuchni, salonu i sypialni w jednym. Dzięki temu można swobodnie podglądać codzienne życie mieszkańców. Od
strony morza starówki broni warowny zamek normański, wart zwiedzenia. Włóczenie
się po cittavecchia może Wam zająć kilka godzin. Uliczki i zaułki płynnie
przechodzą we wspaniała esplanadę z palmami, która otwiera współczesną część
miasta z jego pięknymi cafeteriami, piekarniami, cukierniami i pizzeriami.
Z miastem związane są też dwa polskie akcenty: w bazylice św. Mikołaja znajduje
się imponujący grobowiec Bony, królowej Polski, której ród (Sforza) miał w
posiadaniu księstwo Bari. Drugim polskim akcentem jest nazwa lotniska, imienia Karola
Wojtyły.
Ale nie tylko to miasto warte jest zwiedzenia, cuda prawdziwe
znalazłam także w promieniu 70 km od Bari. Ale o tym w następnym odcinku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz