środa, 22 lutego 2017

Otarłam się o jaskiniową restaurację we włoskim Polignano a Mare!

Właśnie wpadł mi w ręce ranking piętnastu najbardziej niesamowitych restauracji na świecie. Numer jeden na tej liście: Ristorante Grotta Palazzese, Puglia, Włochy.


Apulia? Przecież w listopadzie tam byłam, ale w jakiej konkretnie miejscowości znajduje się to cudo? Ze zdjęć w rankingu widać, że nad morzem.... Szukam, szperam w Internecie i wreszcie – mam: ta "jaskiniowa" restauracja jest w Polignano a Mare! Do diaska, przecież tam byłam!!!! Otarłam się więc tylko, i to dosłownie, bo restauracji wtedy nie znalazłam. Jaka szkoda!
Do Polignano a Mare wybraliśmy się, bo zachęcił mnie opis w przewodniku, że miasteczko posadowione jest bardzo spektakularnie na klifie, plażę ma niedużą i kamienistą, ale uroczą (lecz nie o nią mi chodziło w listopadzie…), że ciekawa Starówka, klimat tego miasteczka. No i najważniejsze - stąd pochodził słynny włoski słowik – Domenico Modugno…
Pojechaliśmy więc pociągiem z Bari. Podróż trwała mniej niż pół godziny, ale pogoda nie sprzyjała zwiedzaniu – było pochmurno, bez kolorów. Mimo to, gdy dotarłam do bramy prowadzącej na Starówkę, malutką, zagęszczoną jakby na małym cypelku, wiedziałam, że nie pożałujemy tej wyprawy!
Pora zrobiła się lunchowa, więc nie namyślając się wiele zaczęliśmy od obiadu w restauracji na małym placyku. Na przeczekanie podano nam niedużą pizzę. Czekając na główny posiłek rozglądałam się, bo wyjrzało słonko i zrobiło się włosko, śródziemnomorsko.... Naprzeciwko zachwycił mnie budynek na sprzedaż – już zaczęłam przekonywać męża do jego zakupu, gdy jego sokole oko wypatrzyło tabliczkę informacyjną: ta urocza ruina to palazzo z XVII wieku! Nie stać nas jednak.... 
Za to kocham Włochy - gdzie nie spojrzeć zabytek, i to nie jakiś tam stulatek!
Po zjedzeniu pysznych lokalnych „uszek”, czyli orecchietti, które  w wydaniu polignańskim wyglądały jak nasze pierogi raczej, nadziane, w sosie pomidorowym, ruszyliśmy na podbój Starówki.
Uliczki wąskie, ale porządnie wyznaczone w regularnych prostokątach. Co kawałek jakieś miejsce widokowe – taras, z którego można było popatrzeć w bezkres morza. Klimatyczne, urocze miejsce.
Kameralne, biało-beżowe w kolorach domów, z błękitem morza i nieba. Zdecydowanie do obejrzenia. Teraz już wiem, że można tam było zjeść posiłek w unikatowym miejscu… 
Tak w ogóle miasteczko jest podzielone na dwie części wąwozem, który jest jakby pęknięciem klifu, może ujściem rzeki (w listopadzie wyschniętej)? Jego brzegi połączone są kamiennymi mostami. W ten sposób jest tu maleńka plaża:

Starówka jest na prawej części, tu też, jak poniewczasie zauważyłam, mieści się ta spektakularna restauracja. W lewej części natomiast znajduje się np. pomnik Domenica, który akurat wykonuje swoją najsłynniejszą piosenkę: Volare… Dołączyłam się! Nawet słońce wyszło na ten nasz duet:
Rozczarowana tylko jestem, że wtedy o restauracji w grocie nie wiedziałam. Taka atrakcja była na wyciągnięcie ręki, a tak - tylko się otarłam...

 

 

 

2 komentarze: