Tymczasem podczas codziennych czynności zużywamy hektolitry wody. Nie rozumiemy, że za chwilę odkręcimy kran, a tu nic nie poleci. Człowiek lata bowiem w kosmos, produkuje bomby wodorowe, a nie potrafi połączyć dwóch atomów wodoru z jednym atomem tlenu. Woda lecąca wartko z kranu spływa do kanalizacji, zamiast dać glebie potrzebną roślinom wilgoć.
Wdrożyłam więc osobisty program oszczędnościowy, nową metodą zmywam naczynia, myję się gąbką i tylko spłukuję prysznicem pianę, a wszelką wodę po gotowaniu jajek, ziemniaków zużywam do podlewania licznych kwiatów w donicach na moim tarasie.
Ostatnio gotowałam białą kiełbaskę na śniadanie i taką trochę tłustą wodę, kiedy ostygła, wylałam pod tuje w donicach. Mąż, nieustająco zdziwiony moimi oszczędnościowymi wyczynami:
- A te tuje nie zrobią się czasem mięsożerne? Nie chciałbym zostać wkrótce pogryziony!
Moje wkrótce mięsożerne tuje... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz