niedziela, 14 marca 2021

Miasto sukienników, Joannitów, Niemena i największego na świecie (kiedyś) pomnika Chrystusa...

Chyba się domyślacie, zwłaszcza po ostatniej tytułowej informacji, że opowiem o Świebodzinie - słynnym z pobożności (lub tylko aspiracji do niej) mieście w woj. lubuskim?

Zajrzałam do Świebodzina w grudniu ub. roku. Celem tej wycieczki bynajmniej nie było podziwianie figury Chrystusa, przez dwa lata (2010-2011) największej na świecie. Taka ciekawostka: miasto szybko zostało zdetronizowane przez miejscowość Cristo de la Concordia w... Boliwii! Do Świebodzina przywiódł mnie powód prozaiczny, choć też mocno energetycznej natury: zamówiona internetowo wizyta w Enei - dostawcy prądu do naszego domu letniskowego. Jedyny dogodny dla nas termin wypadł właśnie w Świebodzinie, więc tam się udaliśmy. Pierwszeństwo miały sprawy urzędowe, potem dopiero przyszła chwila na zwiedzanie Rynku. Do figury nie dotarliśmy, ale widać ją dobrze z daleka, i ta perspektywa całkowicie nam wystarczyła. Wspaniała okazja do mini-wycieczki dla seryjnej podróżniczki jaką jestem. Podjechaliśmy zatem do Rynku. Zaparkowaliśmy pod jakąś opuszczoną kamienicą, która mimo lekkiej dewastacji została bardzo kreatywnie ozdobiona:

Ruderka stała się galerią pod chmurką, pomyślałam więc, że ten Świebodzin musi mieć jeszcze inne atrakcje, oprócz religijnych. Następny obiekt, który rzucił się w oczy to ratusz. Budynek neorenesansowy, XVI w., po przejściach w XIX w., jednak nadal uroczy:

W XIX w. ratusz został przebudowany, zlikwidowano jedną z wież, a z tej ocalałej w południe rozlega się hejnał Świebodzina. Wieże były niegdyś połączone drewnianym mostkiem, a ratusz otoczony był jatkami. Obecnie zabytek, bardzo wdzięcznie górujący nad placykiem, siedziba władz miejskich i muzeum. Nie przygotowałam się z historii miasta wcześniej, jak to mam w zwyczaju, musiałam polegać wyłącznie na swoim entuzjazmie do wycieczek, oraz informacjach z wiki. Na pierwszym narożniku Rynku, który postanowiłam obiec, spotkałam budowlę tak majestatyczną, że natychmiast rzuciłam się w jej stronę. Kościół z czerwonej cegły, który wyglądał jak twierdza. Potężny, solidny, bezpieczny jak skrzydła Archanioła Michała. Pod tym wezwaniem tu trwa:

Niestety, był zamknięty, więc wnętrza nie widziałam. Ponoć ma też wieżę widokową. Poczytałam sobie o nim w wiki. Powstał w XIV w. jako świątynia Piotra i Pawła. Prezbiterium miało obejście (uwielbiam takie plany architektoniczne), a sklepienie nawy głównej to sieciowe. Miało ono imitować sieć apostoła-rybaka, cudo:

Autorstwa Kapitel - Praca własna
W nawach bocznych i kaplicach są sklepienia gwiaździste i kryształowe.
Ten sam pożar (1541), który zniszczył ratusz, dopadł też kościół. W XIX w. stan budowli był katastrofalny, ówczesny proboszcz zlecił odbudowę kościoła architektowi z Wrocławia - Alexisowi Langerowi. 
Bryła świątyni jest potężna, powiększa ją fakt, że fasada niewiele oddalona jest od szeregu kamienic, więc nie ma miejsca na "odejście" z aparatem. Przez to chyba robi jeszcze bardziej kolosalne wrażenie. Przynajmniej na mnie. Ołtarz autorstwa mistrza ołtarza z Gościszowic (XV/XVI w.), bardzo ładny sądząc po zdjęciach w necie.
Resztki ceglanych murów miejskich, które widziałam przy kościele, mają także ciekawą historię - mur oraz fosa opasały miasto od XV wieku. W system fortyfikacyjny zaliczany był także zamek, którym w latach 1438-1477 władali Joannici.
XVI w. był tragiczny dla miasta: w 1500 roku miał miejsce wielki pożar, podczas którego spaliła się niemal połowa miasta. Drugi  wybuchł w 1522 roku, Świebodzin uległ wtedy całkowitemu spaleniu. W 1533 roku miasto zostało częściowo zniszczone po trzęsieniu ziemi, przeżyło też epidemię dżumy. Kolejny pożar w 1541. Coś okropnego!
Z kościoła wróciłam do Rynku. Obchodząc kolejną pierzeję dotarłam do rzeźby sukiennika. Okazuje się, że miasto ma wielowiekową tradycję tego fachu. Stawało się ośrodkiem tkactwa i sukiennictwa już w XIV w., czemu sprzyjało położenie na obszarach nadających się do hodowli owiec. W 1395 r. książę Henryk VIII nadał tkaczom świebodzińskim najstarszy przywilej tkaczy. Od 1452 roku w mieście istniało bractwo sukienników, a sukno świebodzińskie stało się przedmiotem eksportu. "wystąpiło" także w dziełach polskiej literatury, co przypomina stosowna tabliczka na pomniku sukiennika:


Za pomnikiem sukiennika odkryłam miłą ławeczkę. Ktoś na niej siedział, zwrócony plecami do ratusza. Ktoś o znajomej sylwetce... Czesław Niemen???? Tutaj??? Okazuje się, że ławeczkę ustawiło tu lokalne stowarzyszenie miłośników Niemena. A ja nie wiedziałam, że Artysta był związany ze Świebodzinem, w którym dorastał po wyjeździe całej rodziny ze Starych Wasiliszek na wschodzie Polski...

Powłóczyłam się jeszcze trochę po Świebodzinie, podziwiając urocze kamieniczki, stylowe galeryjki artystyczne i odwiedzając fajny sklep z butami, w którym nabyłam cudowną parę zamszaków!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz