wtorek, 20 stycznia 2015

Moje cudowne lata z babciami i dziadkiem

Babcia to skarb. Nie mniejszym wcale jest dziadek. Szczęściarze mają nawet po dwie babcie i dwóch dziadków – czyli są w dwójnasób bogaci… Najlepiej jednak o tym bogactwie wiedzą ci, którzy już ani babci, ani dziadka nie mają…

Dziadek Andrzej i babcia Frania
Ja długo cieszyłam się swoim byciem wnuczką. Od zarania, od dzieciństwa, czyli od zawsze miałam dwie babcie i jednego dziadka. Straciłam ich całkiem niedawno, byłam bardzo „starą” wnuczką, bo moi dziadkowie byli długowieczni. Dość powiedzieć, że dziadkowi zabrakło 5 miesięcy do 100 lat! Ale i jaka to była setka! Żadnej demencji, upierdliwości, pampersów. Dziadkowie mieszkali we własnym mieszkaniu, odwiedzaliśmy ich kilka razy w tygodniu, mieli też od paru lat opiekunkę, która robiła im codzienne zakupy i gotowała, ale poza tym odwiedzali ich sąsiedzi, znajomi, drzwi się tam po prostu nie zamykały. Można było o wszystkim z  nimi porozmawiać. na przykład o muzyce. Dziadek czasem się ze mną przekomarzał i wdawał w dyskusje. A, że te zespoły, których ja słucham to wyjce, bo takiego szlagieru jak lwowska „Czarna Mańka” to już nie potrafią wyprodukować…
Dziadek zawsze np. wypatrzył moje nowe szpilki („o, przyszłaś w nowych bocianach!”), nowy płaszcz, sweter, ładny ciuch w ogóle. Koneser! Sam był wielkim modnisiem i rutynowe były jego prośby na wiosnę i na jesień, by zawieźć go do sklepu, bo musi sobie kupić nową „bluzkę” jak mówił na kurtki. Opowiadał też, że „we Lwowi”, gdzie mieszkał od urodzenia do 1945 r., dwa razy w roku szył na miarę u krawca garnitur i wydawał na to całą swoją pensję robotnika budowlanego. Taki szykowny był! Do babci natomiast przychodziła do domu osiedlowa fryzjerka, bo aż do swej śmierci w wieku 98,5 lat czesała się i farbowała włosy na kasztanowo – nie znosiła siwizny. Rozbawiła kiedyś mnie i mamę, bo zażądała, byśmy kupiły jej jakiś ładny złoty pasek do sukienki, zbyt obszernej, jej zdaniem w pasie, bo… wygląda jakby była w ciąży! A miała wtedy z 90 lat!

Moje najwspanialsze wspomnienia z babciami i dziadkiem pochodzą oczywiście z dzieciństwa. Jedną babcię miałam daleko – 300 km od Wrocławia, w Kielcach. Ta babcia bardzo dbała o moje zdrowe odżywanie, ponieważ byłam tzw. niejadkiem. Uważała też, że przyjeżdżam „z brudnego powietrza”, więc muszę oddychać świeższym, kieleckim. Jeździłam do niej na całe wakacje, a babunia wyprowadzała mnie do sosnowego lasu na „inhalacje”. Zostawiała pod opieką ciotek (młodszych sióstr mamy) i znikała. Pojawiała się w południe, niosąc ciepłe danie w garnuszku owiniętym lnianą ściereczką. Był  w nim obiadek: krupnik i kotlet mielony z marchewką z groszkiem i odrobiną ziemniaczków. Jakież to były delicje, spożywane na kocyku w środku nagrzanego i pachnącego żywicą lasu! Tam dopiero dopisywał mi apetyt, tylko tam przestawałam być niejadkiem. Ponieważ często miewałam anginę, babcia leczyła ją lodami. Wracając z pracy kupowała mi lody domino (taka kostka w papierku srebrnym), które donosiła do domu już lekko roztopione. Jadłam „płynne lody” łyżeczką ze specjalnego pucharka w miodowym kolorze – tylko mój on był, i były przesmaczne!

Druga babcia z dziadkiem była na wyciągnięcie ręki, bo mieszkała ze mną i moimi rodzicami. Co wieczór przed snem wołałam babcię, a ona przychodziła do mojego pokoju i niestrudzenie „masowała” mi plecy, „miziała” po włosach. Bez tej pieszczoty nie umiałam zasnąć. Pamiętam też, że w każdą niedzielę budził mnie aromat wykipiałej na kuchni węglowej - kawy, bo babcia od rana krzątała się przy śniadaniu. Do dziś szukam kawy, której smak i zapach dorównywałby aromatowi tamtej babcinej, z niedzielnych poranków. Ta babcia z kolei bardzo często musiała wyrywać się z pracy, by odprowadzić mnie rano do przedszkola, bo tato, do którego ten obowiązek należał, zawsze przesypiał porę wstawania. Dzwoniłam więc do niej i przyjeżdżała. Kupowała mi też najpiękniejszą biżuterię... z plastiku! Bransoletki w kolorach tęczy, pierścionki z oczkiem w kształcie serduszka, spinki do włosów i tysiące innych drobiazgów, które błyszczały i cieszyły oko 6-letniej damulki. 
Dziadek natomiast od zawsze był pasjonatem piłki nożnej. Ponieważ byłam jedyną wnuczką to mnie właśnie zabierał na mecze, kupując moje towarzystwo ogromnym lizakiem i innymi słodyczami (pamiętam takie cukierki „Kawusie” – jak ziarenka kawy z likierem w środku…). Fajnie się na tych meczach bawiłam, dostawałam watę cukrową i precelki, albo jadłam to, co babunia napakowała mi do koszyczka: kawałek ciasta z jabłkami, gotowanego kartofelka...
Dziadek odbierał mnie często z przedszkola i czasem się kłóciliśmy pod kioskiem Ruch-u, gdy chciałam mieć jakąś zabawkę. Zniecierpliwiony kobiecymi żądaniami coraz to nowych, dziadek brał mnie po prostu pod pachę i niósł do domu, wrzeszczącą wniebogłosy... Był też ekspertem od moich rowerów, a gdy skończyłam 18 lat wręczył mi konspiracyjnie klucz do swojej altanki na działce, bym miała gdzie chodzić na randki...

Później też było fajnie, mimo że wnusia ze mnie  była już duża. Dla jednych i drugich dziadków pozostałam na zawsze jedyną wnusią i najstarszą, bo z obu stron pojawiali się już tylko chłopcy.
Pierwszą kochaną osobę straciłam w wieku 46 lat. Myślę więc, że otrzymałam wielki dar obcując z NIMI tak długo. Jeszcze teraz bywają dni, gdy mi się za nimi strasznie tęskni…

32 komentarze:

  1. Piękne wspomnienia :) Ja miałam tylko jedną parę dziadków, babcia zmarła w listopadzie 2013 roku i chociaż nie miałam z nią dobrego kontaktu i stale się kłóciłyśmy, to płakałam za nią najbardziej i cały czas mi się śni, każdej nocy. Dziadek za chwilę kończy 85 lat i niestety robi się coraz bardziej marudny, wybredny, ale przez długie lata był jedynym mężczyzną w moim życiu. Teraz mam też Lubego, ale dziadek nie stał się przez to mniej ważny i kochany. A jak coś powie, to płaczemy ze śmiechu i później przez kolejnych kilka miesięcy mamy rodzinną anegdotkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niki, bardzo jestem ciekawa tych Twoich snów z babcią...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo pięknie napisane. Rzeczywiście miałaś szczęście. Mnie dane było poznać tylko jednego dziadka i jedną babcię, a i oni zmarli wiele lat temu. Na szczęście trochę wspomnień udało mi się ocalić. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie, te wspomnienia związane z babciami i dziadkami są zazwyczaj z dzieciństwa, a mnie się poszczęściło. I nie wiem, czy mam się cieszyć, że ja dla nikogo babcią nie będę? Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, ja pamiętam wszystkich dziadków i wszystkie babcie, a nawet dwie prababcie, a po ślubie dostałam w prezencie jeszcze 2 babcie :) Nasze dziecko dopiero będzie miało wesoło - komplet dziadków, 4 prababcie i 2 pradziadków, piękne to jest.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo piękne wspomnienia.Ja nie mam już babci/sama jestem babcią/ ale często ją wspominam była mi bardzo blisko tylko czasami mam do siebie żal ,że mało jej mówiłam jak dla mnie jest ważna.Chciałabym aby mój wnuczek też miał tak piękne wspomnienia o swojej babci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie napisane, a dziadek rozśmieszył mnie do łez "bociany" :-)
    Ja do tej pory mam dwie babcie, dziadków już niestety nie. Kontakt bardzo dobry mam tylko z jedną i mam nadzieję, że będę miała go jeszcze długo, bo niedzielny babciny obiad co weekend to już u mnie standard ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne wspomnienia i duże szczęście, że dziadkowie żyli tak długo i w tak dobrym zdrowiu. Ja swoich wszystkich straciłem w liceum oraz na początku studiów. Dziadek śnił mi się przez całe lata. Rozmawiam z nim w tych snach i dopiero pod koniec się orientuję, że on nie żyje... Nie wiem dlaczego właśnie on mi się śnił przez tyle lat?

    OdpowiedzUsuń
  9. Mialas rzeczywiscie szczescie miec takich wspanialych dziadkow i to tak dlugo. Ja mam 27 lat i zostala mi juz tylko jedna Babcia i to w nienajlepszym juz zdrowiu niestety... A wspomnienia mam dzieki niej rownie piekne jak Twoje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Ślicznie podziękowałaś swoim babciom i dziadkom :-) Wiem, niestety - nie każdy ma takie wspomnienia, ale ja także tego właśnie typu mam - i jeśli pozwolisz, to Twoim wpisem chciałabym im podziękować: moim babciom i dziadkom: Helence (malutkiej - a jakże dzielnej), Stanisławowi (nie zapomnę tych kolb kukurydzy!), Honorce (która do dziś mnie uczy - mimo że już 10 lat nie żyje) i Julkowi ("Babajka" już dorosła, dziadziu)...

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie
    Ja cały czas mam obydwie pary dziadków :D Oby jak najdłużej :P Wspomnienia zawsze się rodzą po kilku latach od różnych wydarzeń. Z babcią lubimy się pośmiać, z dziadkiem też :P

    Zapraszam na mojego bloga :>
    http://konkursy-przygotowywania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowne wspomnienia i dziadkowie rewelacyjni, że do końca życia pozostali tacy pozytywni, a nie jak wielu starszych ludzi obecnie - zgorzkniali.

    OdpowiedzUsuń
  13. To z Ciebie dopiero bogaczka, Paula :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gosiu, ja też mam taki żal do siebie - za rzadko słuchałam ich historii, nie zapisałam nigdzie ich wspomnień... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ha, u mnie to też był standard przez lata - obiadek u dziadków w niedzielę. Pozdrawiam serdecznie polsko-kubański :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ależ to niezwykłe z tymi snami! Już mi o tym samym pisała też Niki, którą pytałam o szczegóły, ale milczy. A Ty o czym rozmawiasz z dziadkiem w snach? Bardzo mnie to intryguje...

    OdpowiedzUsuń
  17. To wspaniałe, co mi napisałaś! Chuchaj na swoją babcię jak najdłużej, kochana.

    OdpowiedzUsuń
  18. Serdecznie Cię ściskam, Babajko...:-)

    OdpowiedzUsuń
  19. To super sytuacja. Kolekcjonuj te chwile jak klejnoty... Pozdrowienia dla Twoich "skarbów"!

    OdpowiedzUsuń
  20. No własnie, może to ta lwowska natura - radosna, witalna, ciekawa świata i życzliwa ludziom? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Masz miłe wspomnienia, to z pewnością lwowska natura. Moi dziadkowie z Lwowa też są radośni i życzliwi :-)
    Zapraszam na komentarze o polskich lekarzach
    http://www.lekarz4u.net

    OdpowiedzUsuń
  22. Coś w tym "Lwowi" było w powietrzu ... :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wyjątkowe wspomnienia i niezwykły wpis. Dziadkowie mogą być dumni z Ciebie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. zeby wnuczki mojej mamy tak pamietaly do pory jak dostawaly wszystko to dzwonily i skarzyly i wyciagaly wszystko co mozliwe teraz jak jest chora i ma juz swoje lata nawet nie zadzwonia i nie spytaja jak jej idzie.Ale przyjdzie taki dzien w ktorym im wszystko wygarne

    OdpowiedzUsuń
  25. Jakież piękne i wyjątkowe wspomnienia. Wzruszałam się i uśmiechałam. Miałaś szczęście mieć takie babcie i takiego dziadka. Ich ciepło jest wyjątkowe, które pozostaje w nas na zawsze. Często kiedy jest nam źle, to ich wspominamy, wspominamy te piękne z Nimi chwile, wspominamy, jak byliśmy dla Nich ważni, jak zawsze mieli dla nas czas, cierpliwość. Kiedyś czytałam rady psychologa, aby nie tylko zdjęcia dzieci, czy męża nosić w portfelu, ale właśnie babci, aby móc w trudnych dla nas chwilach i nie tylko zajrzeć tam, "otulić" się tym ciepłem, tymi wspomnieniami. Pozdrawiam bardzo ciepło. :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Poznałam tylko jedna babcię, a i tą długo się nie nacieszyłam, ale przyczyniła się do tego, że dzieciństwo jest dla mnie niezapomniane. Gdybym miała taką szansę, postawiłabym na szali resztę swojego życia, aby przeżyć tamten czas jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jeśli w niebie jest blogowisko, albo chociaż Onet sky - to pewnie tak! :-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Oj, bywają i takie wnuczki, wiem doskonale. Pozdrawiam serdecznie - nie czekaj, wygarniaj już! :-)

    OdpowiedzUsuń
  29. Masz rację i myślę, że mieli wielki wpływ na to, jaka jestem dzisiaj...

    OdpowiedzUsuń
  30. No własnie, dokładnie to, co napisała niżej Teresa: otulali ciepłem, miłością. Miałam przecież wtedy także oboje rodziców, a jakoś bardziej w pamięci tkwią wspomnienia z babuniami i dziadziusiem...

    OdpowiedzUsuń
  31. Prawdopodobnie występują z powodu nieuzasadnionego poczucia winy

    OdpowiedzUsuń