środa, 14 stycznia 2015

Odyseusz – archetyp emigranta?

Nigdy wcześniej nie brałam się na blogu za recenzje książek. Nie sądziłam, że kogokolwiek mogą interesować moje wybory czy polecenia. Poza tym nazwa bloga wytycza niejako kierunek mojej pisaniny, a moje lektury nie zawsze są… zabawne.

Sama nigdy nie czytam recenzji, a te zamieszczane na okładkach książek zawsze mnie rozczarowują. Widzę jednak, że recenzje cieszą się wielką popularnością (co mnie mimo wszystko cieszy), więc pokuszę się o jedną, bo jest dość aktualna ze względu na wydarzenia we Francji. Zamach muzułmańskich ekstremistów na redakcję satyrycznego czasopisma, śmierć wielu osób wywołały dyskusję nad miejscem muzułmanów w Europie oraz sprzeciw dla ich wymuszeń na naszej cywilizacji.

Mam wiele zarzutów w stosunku do wyznawców tej religii. Boli mnie, że jako przybysze, goście chcą decydować o wielu aspektach naszego życia: z czego my, Europejczycy, mamy się śmiać, o czym wolno, a o czym nie wolno nam rozmawiać itd. Najgorsze, że chcą stawiać swoje świątynie w miejscach dla nas ważnych (np. we Florencji), chodzić do europejskich szkół w chustach, zdejmować krzyże.  W czasie moich podróży po kilku krajach arabskich przekonałam się też, że są bardzo wymagający, gdy to Europejczyk pojawi się w Arabii – niejeden raz, jako gość, musiałam dostosować się do ich zwyczajów. A nie działa to niestety w drugą stronę – dlaczego??? Pełna tego rodzaju  uprzedzeń i doświadczeń, krótko przed wydarzeniami we Francji sięgnęłam po „Ulissesa z Bagdadu” E.-E. Schmitta – skuszona najbardziej odwołaniem się w tytule do najpiękniejszej starożytnej  powieści Europy – homeryckiej epopei o 10-letniej tułaczce pewnego dzielnego wojownika…

Odyseusz, z łaciny zwany też Ulissesem, w książce francuskiego filozofa i pisarza stał się jakby archetypem emigranta. Schmitt pisuje podróż na opak – Ulisses wracał przecież do Itaki, Saad Saad, Irakijczyk, mieszkaniec Bagdadu ucieka z domu, a jego celem staje się inna wyspa, nie Itaka lecz wymarzona Anglia.

Najpierw zmroził mnie opis strasznej egzystencji Irakijczyków pod rządami Saddama. Jeśli to prawda, co opisuje Schmitt, to było chyba jeszcze gorzej niż w początkach komuny w Polsce. Przybycie Amerykanów niczego nie zmieniło, a cierpienia zwykłych ludzi powiększają się o nowe nieszczęścia. Nie wiem, jak można znieść tak wiele. Gdy Saad Saad ucieka z Bagdadu – a nie jest to wcale łatwe, towarzyszy mu duch jego przemądrego ojca. Obaj (aczkolwiek jeden niecieleśnie…) doświadczają przygód, które są paralelne z tymi opisanymi w Odysei. Koszmarne jest np. przebycie granicy europejskiej w tirze, zapakowanym pod sufit biszkoptami, za którymi na 6 metrach kwadratowych tłoczy się 30 mężczyzn przez 2 doby bez możliwości przystanku.

Saad Saad, wrażliwy, wykształcony młody człowiek sam już nie wie, kim jest. Jego upór i determinacja w podróży budzą szacunek. Jego refleksje o Europie, hipokryzji hasła: wolność, równość, braterstwo dają do myślenia.  Mam teraz więcej zrozumienia dla mieszkańców Bliskiego Wschodu. Zmieniłam też podejście do ludzi, którzy w poszukiwaniu godziwego życia – emigrują, wciąż borykając się z samotnością i wyobcowaniem. Ich rozpacz, bo nigdy, przenigdy nie zostaną członkiem społeczności, którą wybrali na swą nową ojczyznę, mnie zabija.

Książka porusza jeszcze wiele innych egzystencjalnych problemów, ale wniosek jest jeden – na Ziemi znajdzie się zawsze kilku (dosłownie) palantów, którzy decydują o życiu milionów. Taki Saddam, na przykład.

Kolejny wniosek: to, gdzie się urodzisz, jest jedną wielką loterią, bo przecież tego nie wybierasz. Jesteś szczęściarzem przybywając na świat w zachodniej Europie. Doceń to. Lecz nie poniżaj ludzi, którzy wyciągnęli inny los, bo Twój szczęśliwy i tak nie jest Twoją zasługą…

Ale oto najświeższy komentarz:

reportaż

4 komentarze:

  1. Świetne wnioski i wstęp. Zgadzam się z Tobą na całej linii. Jestem tolerancyjna i ludzi staram się szanować, ale postawa roszczeniowa muzułmanów to dla mnie za dużo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niki, obejrzyj reportaż, który właśnie wrzuciłam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Masakra... Czyli albo tak jak oni albo do piekła. Ehh

    OdpowiedzUsuń
  4. Najgorsze, że całe moje zrozumienie polekturowe legło w gruzach...

    OdpowiedzUsuń