piątek, 6 lutego 2015

Jestem niewolnicą (niestety, nie seksualną!)

Nie, to nie będzie recenzja filmu "50 twarzy Grey'a" - nota bene na premierę się nie wybieram, wystarczy mi trailer - chociaż ekranizacja może okazać się o niebo lepsza od żałosnej powieściowej trylogii (nie dotrwałam do jej końca), która przyniosła fortunę autorce - z zawodu gospodyni domowej.

Jak wiadomo powieść kręci się wokół niezwykłego kontraktu zawartego między młodym biznesmenem-miliarderem a ubogą studentką, na świadczenie - ogólnie mówiąc - usług seksualnych. Na mocy tej umowy dziewczyna staje się seksualną niewolnicą. Pomysł i stary i nowy, wykonanie przez E.L.James (pseudonim) pozostawia wiele do życzenia, ale romansidło świetnie się sprzedawało, a teraz film zrobi małe trzęsienie ziemi - feministyczne środowiska już namawiają do bojkotu tej "produkcji".

A ja tam bym chciała być seksualną niewolnicą, a już szczególnie w takich okolicznościach jak w romansie!

Tymczasem jestem niewolnicą... motoryzacyjną. Okropnie mnie to frustruje. Na czym to moje niewolnictwo polega? 

Musicie wiedzieć, że od wieków mój mąż kupował mi samochody. Na początku małżeństwa, gdy dorobiliśmy się pierwszego auta (a raczej jeżdżącej skrzynki pocztowej, czyli fiata 126 p) gorąco namawiał mnie do zrobienia prawa jazdy. Gdy się opierałam, przekonywał, że to daje dużo swobody, niezależności. Gdy prawko wreszcie zdobyłam, w nagrodę kupił mi samochód (leciwy, ale duży i mocny - BMW 316), bym mogła codziennie ćwiczyć praktycznie tę umiejętność.

Od tej pory nastały dla mnie motoryzacyjne złote czasy - zawsze mieliśmy dwa pojazdy. Przez wiele ostatnich lat drugi pojazd był samochodem służbowym mego męża. Niestety, od kilku miesięcy nasza sytuacja diametralnie się zmieniła, został nam tylko jeden samochód - ten mój... Ponieważ chwilowo nie ma warunków do zakupienia drugiego auta, coraz częściej muszę "pożyczać" moje mężowi. W tym tygodniu nie siedziałam nawet minuty za kierownicą. Obawiam się, że za chwilę zapomnę, jak się prowadzi!!!

Co prawda patrząc z boku moja sytuacja wygląda teraz luksusowo: mam swego kierowcę, który wstaje bladym świtem razem ze mną, odwozi mnie do pracy i pojawia się po południu, by "odebrać" przesyłkę. Wszędzie jestem wożona, zawożona, podwożona, ale... czuję się ubezwłasnowolniona! 

Gdzie się podziała moja niezależność??? Mogłam sobie pojechać to tu, to tam (np. do jakiegoś sklepu ciekawszego niż castorama!), załatwić swoje kobiece nudne sprawy (kosmetyczka, fryzjer, pierdoły). Teraz wszędzie jest ze mną mój kierowca. Było miło przez dzień, dwa, ale to trwa już tygodniami! Najpierw ofiarował mi wolność, a teraz, po tylu latach mi ją odebrał! Brutal jeden!

Dzisiaj już wybuchnęłam - wysiadając pod pracą oświadczyłam, że jedyny rodzaj niewolnictwa, na jaki się godzę to niewolnictwo seksualne!

Widocznie w podświadomość weszły mi za mocno billboardy reklamujące premierę "50 twarzy Grey'a"...


Niewolnica i jej władczyni...





8 komentarzy:

  1. Ale to fajne mieć swojego kierowcę tak na każde żądanie. Chciała bym tak :) . Czytałam pierwszy tom i muszę powiedzieć, że mnie wciągała, a jak podniecała...... . ;) . Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No własnie, z boku to fajnie wygląda, mąż też nie wie, o co się tak awanturuję i kruszę kopie. A jam nieszczęśliwa!
    Pierwszy tom Greya był rzeczywiście najlepszy, kolejne po prostu na siłę były pisane - takie mam wrażenie. Ciekawa jestem, czy obejrzysz ekranizację? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za dużo dobrego może się przejeść, to prawda. Ale może warto powiedzieć mężowi otwartym tekstem z czego ten gniew się bierze? Wiesz, mężczyźni mało domyślni są. Znam się na tym, jestem mężczyzną :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Drogi hegemonie, cóż może być bardziej otwartego tekstowo, niż wyrażenie chęci zostania seksualną niewolnicą??? Mam nadzieję, że teraz się tylko zastanawia, jak to zrobić po 27 latach dawania mi wolności... :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Beciu - jestem chyba jedyną osobą na świecie, która nie przeczytała ani jednej twarzy Greya! Ne wiem więc czy chciałabym być niewolnicą seksualną? Natomiast Twoja : "niewola" motoryzacyjna, wręcz ubezwłasnowolnienie motoryzacyjne, a co za tym idzie - koleżankowe, brak perspektyw na lepszy los (trwa to wiele tygodni) to prawdziwa trauma. Myślę, że żadna kobieta by tego nie zniosła dłużej niż 2-3 dni. Jesteś bardzo dzielna!
    Jak się nie ma co się lubi, to się nie lubi tego co się ma - tak twierdzi cudowny Poniedzielski! Ale znajdź w tym dobre strony - możesz na śniadanie pić proseco, na obiad białe wytrawne, a na kolację wszystko na raz. Po takim śniadanku świat jest na pewno piękny, bezproblemowy, zapominasz nawet jaką niewolnicą chciałbyś być - jednym słowem raj na ziemi.
    Każda Ci zazdrości takiej niewoli, albo inaczej - zamieńmy się!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha, Basiu, w tych nowych okolicznościach przyrody faktycznie nikogo by chyba nie zdziwiło, gdybym chodziła zygzakiem po firmie nabombawszy się prosecco do porannej kawy. :-) Wczoraj wreszcie A. mi dał kierownicę na chwilę (tylko w jedną stronę) i czułam się, jakby to był mój pierwszy raz. W sumie odnalazłam plusy takiej sytuacji - jeśli po każdym okresie jakiejś wstrzemięźliwości ma się takie "nowe" doznania - to fajnie jest!

    OdpowiedzUsuń
  7. 50 twarzy Geja zarekomendowała mi ciocia (olaboga! jakież to demoralizujące!). Stwierdziłam, że skoro tak się ma sytuacja to może przeczytam. Długo się nie mogłam zebrać, ale kiedy kolejne 2 osoby mi poleciły- skołowałam pdf'a.

    Im dłużej czytałam, tym bardziej nie mogłam wyjść z szoku... jak komukolwiek może się podobać taki chłam?! Historia przerysowana do granic możliwości, głupota głównej bohaterki, która jednego dnia stała się demonem seksu, porażająco słaba akcja (z wyjątkiem bujnych opisów), psychodelizm Kristjana i ciągłe powtarzanie tych samych tekstów w stylu "moja wewnętrzna bogini" albo "nie przygryzaj wargi"...

    Zastanawiam się na czym polega fenomen tej książki (bo jeżeli na tematyce, to 50TG do kolan nie dosięga "Pamiętnikowi nimfomanki"). A co do filmu- rozumiem, że niektórzy ludzie odczuwają czasami potrzebę obejrzenia czegoś co połechta ich wyobraźnię, ale informacje o tym, że na premierę czekają miliony fanów, że jest to najlepiej sprzedający się film ostatnich czasów oraz, że bilety na premierę filmu są już wyprzedane, przekonują mnie tylko jak słaby gust mają moi współplemieńcy.

    W zeszły weekend byłam w krakowskim kinie na "Carte blanche" (na sali było o zgrozo z 30 osób). Wczoraj w domowych pieleszach odpaliłam "Służby specjalne". I jeden film, i drugi obejrzałam z przekory i śmiało mogę stwierdzić: kawałek dobrego, polskiego kina!

    Jak to ktoś mądry kiedyś powiedział "Cudzym syfem się jaracie, swojej kinematografii nie znacie" :D

    A co do tego drugiego niewolnictwa: widocznie Bella tak działa na mężczyzn- pan A. nie może od niej oderwać rąk :)
    Beta, przetrzymaj dzielnie ten trudny okres! Wierzę, że jeszcze przyjdą lepsze czasy, kiedy będziesz mieć Bellę na wyłączność :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O, jak mi ulżyło, że masz podobne zdanie w kwestii 50 TG. Szmira, jakich mało i nie bez powodu nazywana pornosem dla kur domowych. Nie chcę urażać osób odmiennego zdania, ani gospodyń czy też kur domowych, ale naprawdę nie wiedziałam, czy nieporadność językowa wynika z oryginału, czy też jest to słabość tłumacza, który nie ma pojęcia o swoim rzemiośle i korzysta z google translator'a? Co do polskiego kina - byłam na Ziarnie prawdy, też polecam gorąco, też było 12 osób w sali na premierze.
    A co do niewolnictwa moto - trudno, tyle osób mi mówi, że jestem szczęściarą, że zaczynam w to wierzyć :-) Buziaki.

    OdpowiedzUsuń