Gości miałam, to deser wymyśliłam. Chodziło mi o to, by wykorzystać fiołki obficie kwitnące w moim ogrodzie (kiedyś przywlokłam kępkę z lasu i teraz mam ja, oraz kilku sąsiadów dookoła, bo powędrowały). Ogłaszam konkursik na nazwę deseru. Do wygrania five o'clock ze mną!
Do pucharka lodowego nakruszyłam ciastko z rodzynkami (coś w rodzaju Piegusków czy podobne), ugniotłam małym drewnianym tłuczkiem moździerzowym. Na to wyłożyłam pulpę z papai (w puszce 450 gr kiedyś nabytą), wcześniej podgrzaną i połączoną z odrobiną rozpuszczonej w zimnej wodzie żelatyny. Wstawiłam pucharki na noc do lodówki.
Następnego dnia kremowy jogurt grecki wymieszałam z napęczniałą chią (łyżeczkę nasionek zalałam pół szklanki wody i poczekałam kilkanaście minut, by utworzył się zagęstnik). Jogurt delikatnie "napowietrzyłam" mikserkiem do mleka, dodałam chię i odrobinę syropu z dyni z cynamonem (miałam takie arcydzieło gospodyń domowych z.... - nie pamiętam nazwy dyniowej wioski, ale to ta sama, w której degustowałam dyniowy ajerkoniak). Deser ponownie wstawiłam do lodówki.
Przed podaniem udekorowałam malinami i fiołkami zerwanymi parę godzin wcześniej w ogrodzie.
I co, jakaś nazwa tego dzieła przychodzi Wam do głowy??
P.s. Konkursik rozstrzygnięty! Jest zwycięska nazwa i "ałtorka" - vide komentarz.
Fiołkove wariacje dese(r)LOVE
OdpowiedzUsuńWygląda pzrepysznie
Wow, Pani Elu wygrała Pani fajfa! jak miło Panią widzieć, kiedy w takim razie chce Pani zrealizowac wygraną?? Jestem do dyspozycji! Bardzo mi się nazwa podoba!
OdpowiedzUsuńhaha Pani Beatko, z Panią o każdej porze dnia i nocy. hmmm nie...w nocy gdzie indziej gadają.....
OdpowiedzUsuńAle ja serio serio! Umawiamy się konkretnie! Czekam na Pani terminarz.
OdpowiedzUsuńoj tam, oj tam - wiem wiem hihi napiszę na pewno kiedy, wiosna idzie, w Rynku będzie pięknie
UsuńA tymczasem życzę spokojnych, rodzinnych i pełnych nadziei na dobre, lepsze dni.