Mam ulubiony ser pleśniowy. Dostępny jest tylko w Auchan. Nazywa się Brillat-Savarin. Jest miękki, kremowy. Kiedy się rozgrzeje w pokojowej temperaturze po prostu roztapia się w ustach. Wybitny. Mogłabym go jeść łyżkami, a już z winem, to litrami!
Nazwa nic mi nie mówiła, do czasu.
Ser został stworzony w 1890 r przez serowarską rodzinę Dubuc z Normandii. Z początku nosił nazwę "Excelsior" lub też "Délice des gourmets" (przysmak smakoszy). Przypadkiem dowiedziałam się, że został nazwany na cześć francuskiego męża stanu, smakosza i autora książek o jedzeniu - Jeana Anthelme'a Brillat-Savarin. W 1930 roku serowar Henri Androuët zmienił nazwę sera na tę obecnie obowiązującą - Brillat-Savarin. Ser jest obecnie produkowany w Burgundii. Ma ok. 13 cm średnicy i 4 cm wysokości - tyle wspaniałego smaku w tak w niewielu centymetrach! Dojrzewa przez 3-4 tygodnie, do pojawienia się cieniutkiej, puszystej warstwy białej pleśni bez skórki jak na camembert czy brie. Wytwarzany jest z mleka krowiego i świeżej śmietany dodanej w ilościach potrójnych. Bardzo tłusty, kaloryczny, ma aż 72% tłuszczu w tzw. suchej masie. Potrójny Brie i foie gras wśród serów. Ponoć pasują do niego mocne czerwone wina, ale najbardziej... młody szampan!
Tyle o moim ulubionym serze, a teraz o koneserze: Jean Anthelme Brillat-Savarin (1755–1826) był epikurejskim smakoszem, autorem monumentalnego dzieła "Fizjologia smaku". I nie jest to tylko książka o kulinariach, ale wybitne stylistycznie dzieło literackie! To on powiedział: „posiłek bez sera jest jak piękna kobieta bez oka”.Wszechstronnie kształcony w naukach prawniczych, medycznych, chemicznych. W czasie rewolucji francuskiej trochę w niej uczestniczył, ale potem skazany na śmierć, musiał uciekać do Szwajcarii, potem do Ameryki. Uczył tam gry... na skrzypcach, nawet grał w orkiestrze jako pierwszy skrzypek! W 1796 wraca do Francji i pełni wysokie funkcje w Dyrektoriacie, w Trybunale Kasacyjnym. Jako prawnik napisał kilka książek z tej dziedziny, ale także z ekonomii i wojskowości. Sławę przyniosło mu dzieło o rozkoszach stołu, okraszone humorem, pełne anegdot, ciekawostek obyczajowych z różnych zakątków ziemi, a nawet pomysłów upiększających życie, jak w tym fragmencie: "na radzie zarządu Towarzystwa Zachęty do Rozwoju Narodowej Industrii przedstawiłem przyrząd mego pomysłu, i r o r a t o r, to jest fontannę pod ciśnieniem przeznaczoną do perfumowania apartamentów. Przyniosłem w kieszeni moją machinkę tęgo naładowaną; obróciłem kurek i pachnąca para, z gwizdem ulatując z jej wnętrza aż pod sufit, w kropelkach jęła opadać na osoby i papiery. Wówczas z niewypowiedzianą rozkoszą ujrzałem, jak najuczeńsze głowy stolicy pochylają się pod moją iroracją, i nie posiadałem się z radości widząc, że najbardziej pokropieni mieli miny najbardziej szczęśliwe."
Urocze, prawda? Mam wrażenie, że Fizjologia smaku stała się kwintesencją francuskiego podejścia do gastronomii, które jest żywe po dziś dzień. Autor znany jest jeszcze z takich bon-motów: Losy narodów zależą od sposobów ich odżywiania. Odkrycie nowego dania większym jest szczęściem dla ludzkości niż odkrycie nowej gwiazdy. I najsłynniejszy: Powiedz mi, co jesz, a ja ci powiem, kim jesteś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz