środa, 1 stycznia 2020

Pocieszenie

Z cyklu dialogi na cztery nogi z mężem:

Budzę się po ciężkiej od koszmarów nocy - najpierw niepokoił mnie pożar kamienicy w pobliżu domu mojej mamy, potem śniło mi się coś tam. Jakaś zalękniona obudziłam się, patrzę w optymistyczne oblicze męża w łóżku i proszę: powiedz, że wszystko będzie dobrze...
- Ale co?
- No, wszystko!
- Będzie dobrze.
- Powiedz mi jeszcze coś podnoszącego na duchu... - kontynuuję prośbę, bo mi mało.
- Dźwig?
- ??????
***********************************************************************
Jesteśmy w pałacu, w pokoju (bo zamówiliśmy sobie tam nocleg również), szykujemy się do imprezy  sylwestrowej w stylu Jamesa Bonda. Mąż już w smokingu, ja po makijażu zaczynam wciskać się w sukienkę i proszę męża o zapięcie długiego zamka, z tyłu kreacji:
- Zapnij mi, proszę...
- Ja dzisiaj tylko rozbieram! - odpowiada na to mój osobisty Bond, James Bond.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz