We Wrocławiu jest w Śródmieściu osiedle zwane Nadodrze. Kiedyś zapyziałe, trochę straszne, zabudowane ciasno poniemieckimi, niegdyś zaniedbanymi kamienicami i mieszkańcami takiej niespecjalnej konduity, mówiąc elegancko i okrężnie.
Jednak od kilku lat to część miasta aspirująca do artystycznej bohemy. Dużo tu obecnie różnych małych pracowni rzemiosł wszelakich, artystycznych, oraz pięknie odnowionych budynków, klimaty i nastroje inspirujące i aspirujące, zwłaszcza gdy w maju nadchodzi "Noc Nadodrza". Wszystkie pracownie stoją wtedy otworem, można błąkać się po uliczkach, zaglądać artystom w garnki.
Zabłąkałam się tu kiedyś, normalnie w ciągu zwykłego dnia, szukając człowieka, z którymi miałam przeprowadzić wywiad. Trafiłam na lokal użytkowy w stanie remontu. To, co zobaczyłam w witrynach zmusiło mnie do sięgnięcia po aparat... Popatrzcie sami:
Można być kreatywnym, mając do wykorzystania zużytą butle po gruncie malarskim, trochę rur, kabli i wężyków? Można!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz