
Wyprawę można zaplanować na dwóch kółkach albo... dwóch nogach. Koniecznie zabierzcie ze sobą sprzęt alpinistyczny oraz lornetkę (ewentualnie drona zwiadowczego). Zaopatrzcie się też w płócienne woreczki (broń Boże foliowe!), do których wrzucicie zerwane kiście oraz pędzelek, którymi będziecie je oczyszczać z robaczków.
Po wypatrzeniu (przez lornetkę albo z pomocą drona ) dorodnego drzewa, obsypanego najpiękniejszymi kwiatami (z reguły złośliwie na samym czubku) pedałujecie do celu. Po dotarciu do akacji rozwijacie profesjonalny sprzęt wspinaczkowy i wdrapujecie się na drzewo samodzielnie (jeśli macie wprawę) lub z pomocą bożą lub partnera/ki (jeśli nie macie wprawy), z woreczkiem na zbiory uwieszonym na szyi. Balansując wśród gałęzi i klnąc na kulinarne wymysły Beatki zrywacie najdorodniejsze grona. Schodzicie ostrożnie i w całości czterech kończyn (jeśli macie wprawę) na dół, lub spadacie (jeśli nie macie wprawy) na "jedynki" uważając, by nie zmiąć kwiatowych kiści. Pedałujecie (jeśli macie wprawę) lub czołgacie się do domu (jeśli nie mieliście wprawy w schodzeniu) i natychmiast (oczywiście po opatrzeniu ran) rozpoczynacie obróbkę kulinarną kwiatowego zbioru.
Najpierw jednak płuczecie delikatnie grona w wodzie z dodatkiem odrobiny soli - by wyszły małe czarne, żuczkowate robaczki, których nie usunęliście pędzelkiem. Niechaj się kwiaty chwilę pomoczą w misce, w tym czasie robicie ciasto naleśnikowe:
Na ok. 20 kiści akacjowych potrzebujecie:
1 jajko,
1 mały jogurt, kefir lub szklankę mleka,
6-9 łyżek mąki,
trochę wody,
1/2 łyżeczka sody,
olej
Jajko wbijacie do miski, dodajecie jogurt/kefir albo mleko, mieszacie. uzupełniacie mąką, by ciasto było gęste

Po zrumienieniu obu boczków układacie na talerzu i kto chce - posypuje cukrem pudrem. Zjada się placuszki w całości, zostawiając tylko długi ogonek. SMACZNEGO.
Nie żebym był jakimś nie niedowiarkiem, ale czy ty to już jadłaś kiedyś?? A jeżeli jadłaś to następne dni spędziłaś w domu?? Możesz to jakoś potwierdzić??
OdpowiedzUsuńOraz witam deszczowo jak nie wiem co :)
Miły desperado, kolejny raz okazujesz się kwiato-sceptykiem. Surowy kwiat kalafiora - nie, smażone kwiaty akacji - nie - hm, hm, trudno Ci dogodzić kwiatowo. Czyżbyś potrzebował desperacji, by tego spróbować? Oczywiście w żaden sposób Ci nie udowodnię, że nie pisze tych słów z oddziału gastrycznego szpitala miejskiego. Upssss, kroplówka mi się odłączyła... Sioooostrooooooooo!!!
OdpowiedzUsuńA bo w takie skrajności popadasz, że strach tego spróbować naprawdę!! Weź jakąś goloneczkę przyrządź, albo karkóweczkę z grilla ooo to wtedy bez marudzenia skosztuję :) A swoją drogą, to ostatnio piłem nalewkę z fiołków, bardzo ciekawy smak, kolor trochę denaturowaty, ale smak naprawdę ciekawy :)
OdpowiedzUsuńFiołkowa nalewka! Że też na to jeszcze nie wpadłam (a fiołków mam w bród na ogrodzie)! Genialne! Robię natomiast nalewkę na płatkach róży (też mam krzak takiej jadalnej, konfiturowej). Mówię Ci, niech się schowają różne Guerlaine'y i Chloe! Znajomy twierdzi, że wtedy nawet (cyt. )"siki mu pachną", o!
OdpowiedzUsuń