środa, 11 marca 2015

Mimozami wiosna się zaczyna…

Nie, to nie jest mój błąd, ale botaniczna korekta wiersza Tuwima. Mimozy kwitną bowiem… na wiosnę! Przekonałam się o tym naocznie oraz nosem – na Lazurowym Wybrzeżu, w lutym!


Polecieliśmy pod koniec lutego na karnawał do Nicei – stolicy francuskiej Riwiery. Nie wiedziałam wcześniej, że to drugi po Paryżu port lotniczy Francji. A więc  albo „miłosną stolicę świata”, albo stolicę lazurowego wybrzeża Prowansji wybierają turyści…

Już na lotnisku w Nicei zniewolił mnie niesamowity zapach jakichś kwiatów. Czekaliśmy na niezwykle zielonym lotniskowym parkingu na właścicielkę apartamentu, który wynajęliśmy, a która zaofiarowała się nas podwieźć. Miła niespodzianka! W dodatku nie była to uprzejma Francuzka lecz, jak się okazało, Natalia, Ukrainka mieszkająca tu od 6 lat. Podjechała citroenem C3 i bez mrugnięcia powieką zapakowała 4 dorosłe osoby z 2 wielkimi walizkami oraz 4 podręcznymi torbami do swego małego autka. Drugą walizkę trzymaliśmy wprawdzie na kolanach, siedząc we trójkę na tylnym siedzeniu, ale co tam!

Mieszkanie od lotniska dzielił mały dystans dwóch przystanków, ale i tak zdążyłam zauważyć, że Nicea to jeden wielki ogród. W oczy rzucają się palmy różnych kształtów i kolorów, barwne kwiaty na rabatach (maki!) i żółte drzewa mimozy. W basenie Morza Śródziemnego to właśnie mimozami wiosna się zaczyna. Gosia, która mieszkała ponad 20 lat we Włoszech wspomina, że te właśnie kwiaty wręczali Włosi paniom na Dzień Kobiet! Na Lazurowym Wybrzeżu byliśmy przed marcem, ale i tak wiele osób chodziło z mimozowymi bukietami, bo były one też częścią kwiatowej bitwy, którą wypowiadali publiczności uczestnicy ulicznego kwiatowego corso karnawałowego.

Pierwsze wrażenie z Nicei było więc mocno botaniczne i perfumiarskie wręcz. Prawdziwy francuski charme i szyk! Miasto jest pięknie położone: nad Zatoką Aniołów, za plecami ma przedgórze alpejskie. Z jednej więc strony patrząc widzi się turkusowe morze, za miastem widać śnieżne czapy gór, a pomiędzy nimi budynki w  zieloności palm, mimoz, kwiatów przeróżnych – raj dla zmysłów! Wisienką na torcie jest Wzgórze Zamkowe z ruinami zamku książąt prowansalskich z XII w, górujące nad zatoką.

P1180848

Nasz plan pobytu oscylował wokół najstarszego ponoć w Europie, nicejskiego karnawału, oraz święta cytrusów w małej miejscowości Menton przy granicy włoskiej, którego mieszkańcy na czas tej fiesty wykonują ogromne cytrusowe instalacje. Chcieliśmy też zobaczyć inne atrakcje: Cannes, Monaco, Antibes, pojechać do Grasse –  urokliwego prowansalskiego centrum perfumiarstwa. Bogaty plan trzeba było upakować w 6 pełnych dniach, bo dzień przylotu i wylotu już nie bardzo się do tego nadawał....

Zaraz następnego dnia po przylocie ruszyliśmy w Niceę. Było to proste, bo od lotniska do starówki wiedzie brzegiem morza szeroki deptak: Promenada Anglików. Nazwana tak na cześć nacji, która przyjeżdżała tu licznie na początku XX wieku uciekając przed szarzyzną klimatu swej wyspy i która stworzyła z Nicei prawdziwy kurort, tętniący życiem. Bywali tu (i na całym Lazurowym Wybrzeżu, dodajmy) wszyscy - królowie, carowie, celebryci, bogacze, ich metresy itd.

Promenada ma ok. 5 km długości i jest popularną trasą pieszych, rolkowych i rowerowych przejazdów. Tłumy wielkie spacerowały razem z nami, pogoda była bajeczna, a maszerując mieliśmy cały czas przed oczami Nizzę, jak nazywają miasto cudzoziemcy. Za plecami startowały i lądowały samoloty – widok był tak uroczy, że nie przeszkadzał nam nawet donośniejszy tego dźwięk.

Plaża w Nicei jest kamienista, morze ma wspaniały, lazurowy kolor (podobnie jak niebo), rozglądając się więc ciekawie wokół i grzejąc kości w słońcu podążaliśmy w stronę starówki. Wraz z nami tłum innych zachwyconych. Na plaży po drodze nie brakowało kąpiących się w morzu, albo dziwaków, jak np. pani ćwicząca jakiś układ choreograficzny (może to było powitanie słońca?) na brzegu, a także psów, dzieci.

P1180855

 

Spacerując podziwialiśmy budynki zwrócone twarzą ku morzu - przeważnie XX wieczne kamienice i hotele. Wśród nich słynny (i piękny nostalgiczną urodą belle epoque) Le Negresco, zbudowany w 1912 r. przez muzyka (Henri Negresco) grającego serenady na cygańskich skrzypcach, który dorobił się fortuny a potem... zbankrutował. W Salonie Royal tego hotelu jest żyrandol firmy Baccarat składający się z 16 tysięcy kamieni. Przed tym hotelem w 1927 r. zginęła Isadora Duncan - słynna tancerka, którą udusił szal wkręcony w koła automobilu.

Współcześnie wejścia do hotelu nadal pilnuje lokaj w liberii, otwierający przed każdym kryształowe drzwi. W hotelowej kawiarni można się napić szampana za... 45 euro lampka!

[caption id="" align="aligncenter" width="450"] Słynny hotel[/caption]

 

Miasto ma długą historię, zostało założone w 300 r p.n.e. przez Greków jako kolonia Nikaia. Potem było częścią Imperium Rzymskiego, stąd są tu pozostałości rzymskie jak łaźnia i amfiteatr. W wiekach średnich panowała tu Genua, która stawiała na wybrzeżu swe (obecnie szalenie malownicze) twierdze.  W czasach współczesnych Nicea leżąc tak bliziutko Włoch sama już nie wie, czy jest francuska, czy może jednak włoska... Labilną tożsamość poznać po języku (mówi się tu miejscowym dialektem) i kulinariach. Potrawy nicejskie, ze znaną sałatką nicejską włącznie, są bardzo podobine do włoskich dań: socca to naleśnik z cieciorki, pissaladiere to mała pizza. Są tu też popularne wypieki podobne do foccacii, a generalnie używa się przecież tych samych, co wszędzie nad Morzem Śródziemnym, składników: niezastąpionej przecież oliwy z oliwek, owoców morza, makaronu, 

[caption id="attachment_2636" align="alignright" width="150"]sałatka nicejska sałatka nicejska[/caption]

pomidorów oraz przypraw.

Pobłąkaliśmy się uliczkami i trafiliśmy o 14.30 na tzw. corso karnawałowe, więc przycupnęliśmy w fajnym miejscu, by poprzyglądać się wielkim platformom z ogromnymi lalkami, które w ustalonej kolejności defilowały przed trybunami ustawionymi na centralnym placu miasta – Massena, by potem zjeżdżać do swoich "stajni". Odbywało się to w  rytmie muzyki, w chmurze

[caption id="attachment_2640" align="alignleft" width="150"]Oglutowana Conchita Wurst Oglutowana Conchita Wurst[/caption]

konfetti i takich kolorowych „glutów” wyciskanych przez publiczność ze sprejów. Śmieszne. 

Tegorocznym hasłem karnawału był "Król Muzyki", więc platformy nawiązywały do niego tematycznie. Były nawet megakopie Conchity Wurst i inne gwiazdy, jak np. śpiewaczki

[caption id="attachment_2638" align="alignright" width="150"]Król Karnawału Król Karnawału[/caption]

operowe. Mozart albo wielki bobas  w roli istoty wydającej (nie)muzyczne chyba dźwięki... Były też karykatury znanych polityków (Putina, Merkel itd.) jako jury konkursu Eurowizji. Były też platformy z karykaturą prezydenta Francji -nieco  ironiczny komentarz jego krajowych decyzji. Króla Karnawału czekał jednak smutny los - na koniec, w pierwszą niedzielę marca miał być bowiem spalony... Nie wiem doprawdy dlaczego karnawał nicejski wypadł w tym roku po Środzie Popielcowej, ale termin tej fiesty jest chyba stały - zawsze to druga połowa lutego. 

[caption id="" align="aligncenter" width="525"] Jedna z platform karnawałowych[/caption]

W poniedziałek pojechaliśmy do drugiego celu naszej podróży - miasteczka Menton (Mentona) leżącego tuż przy włoskiej granicy. Odbywa się tam słynne na cały świat święto cytrusów, ponieważ Menton jest  producentem tych owoców. Wprawdzie od lat 50-tych XX w., gdy większość plantacji wymarzła, cytrusy sprowadzane są zewsząd, nawet z Chin, ale tradycja tej niezwykłej zabawy z owocami pozostała. I właśnie ku czci chińskiej cytryny odbywało się tegoroczne święto.

[caption id="attachment_2642" align="aligncenter" width="300"]Chińska pagoda z cytryn i pomarańczy Chińska pagoda z cytryn i pomarańczy[/caption]

W miejskim parku w Menton zainstalowano wielkie konstrukcje z cytrusów, które nawiązują do sztuki i historii Chin. Można było podziwiać cytrusowego smoka, wachlarz, Buddę, parę pagod, pandę itp. Do kupienia były też mydełka cytrusowe, oliwa z mandarynkami, likier podobny do limoncello włoskiego, dżemy i marmolady, perfumy itp. cytrynowo-pomarańczowe rarytasy. 

Samo miasteczko bardzo urokliwe, z resztkami genueńskiej twierdzy z XII w. oraz absolutnie bajecznym... cmentarzem na wzgórzu, z którego rozciąga się wspaniały widok na port i miasto, z rzeźbiarskimi często lub architektonicznymi nagrobkami. Znaleźliśmy tak kilka polskich grobowców, głównie z XIX w. Nasi tu byli i...niekiedy młodo umierali...

[caption id="attachment_2643" align="aligncenter" width="300"]Widok na Menton z cmentarza na wzgórzu Widok na Menton z cmentarza na wzgórzu[/caption]

Tutaj, w Menton odkryliśmy typowy prowansalski kościół - była to Kaplica Białych Pokutników z taką feerią barw na ścianach, że aż usiadłam z otwartymi z wrażenia ustami, mimo że ten sposób dekoracji już wcześniej w Prowansji widziałam.

[caption id="attachment_2644" align="aligncenter" width="300"]Typowe kolory prowansalskich kościołów Typowe kolory prowansalskich kościołów[/caption]

Po dniu pełnym wrażeń wróciliśmy do Nicei, taszcząc ze sobą oliwę z mandarynkami oraz cytrynowe mydełka z napisem Menton...

ciąg dalszy relacji niewątpliwie nastąpi...

ps. zdj. hotelu Negresco pochodzi ze strony: rosomag.pl

pozostałe są mojego autorstwa

9 komentarzy:

  1. A ja bym nie nazywała tej Pani dziwakiem. Lubię ludzi pozytywnie zakręconych, dla mnie to piękne. Nic tylko pozazdrościć - tak pozytywnie oczywiście- tych wspaniałych wrażeń, tego piękna, które Was otaczało. Jest co wspominać i o czym opowiadać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No wyglądała pięknie, ma całą sesję fotograficzną oraz nagranie video... :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tuwim, pisząc o mimozach, miał na myśli zwykłą nawłoć, która opanowała polskie ugory. Z prawdziwą mimozą nie ma ona nic wspólnego.
    Piękna ta Nicea, tylko chyba drogo tam???

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawłoć - to by się zgadzało! I nijak jej do mimozy...
    Nicea piękna, a dla nas, Polaków, wszędzie w eurolandzie jest drogo :-(
    Pozdrawiam serdecznie, będzie ciąg dalszy - Monte Carlo na przykład, tylko nie moge sie wyrobić z pisaniem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Miłego dnia. Chciałbym podzielić się z wami bardzo ważne informacje. Wszystko można znaleźć na - http://en-albafos.blog.cz

    OdpowiedzUsuń
  6. Beciu, a czy we francuskich kościołach figury-rzeźby ubierane są w prawdziwe stroje? Tak jak w Hiszpanii? W naszych kościołach są rzeźby, a w Hiszpanii rzeźby ubrane w przepiękne stroje! Sama nie wiem, jak jest ładniej i dlatego ciekawi mnie jak jest w innych krajach. Zwyczajów hiszpańskich nie spotkałam w innych miejscach - ale chyba niewiele widziałam.
    Zazdroszczę karnawału - a gdzie za rok?

    OdpowiedzUsuń
  7. Napisz Beciu jak wyglądają francuskie koty - czy są takie jak Lola, czy są bardziej "arystokratyczne" - może chodzą w futrze z norek, mają torebki od Prady, a buciki od Blachnika?

    OdpowiedzUsuń
  8. Basiu, no więc wydaje mi się, że w Prowansji i Langwedocji właśnie też są święci i patroni w suknie ubierani, ale nie jestem pewna, czy mi się z Hiszpanią i Teneryfą (tez Hiszpania przecież) Francja w tej materii nie pomieszała... Z Prowansji pamiętam niesamowite, wściekłe wręcz kolory na ścianach kościołów, feeria barw po porstu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten, który nas odwiedzał to był Francuzik, nazwaliśmy go Filutek i bardzo by do Loli pasował. Niestety, jak to francuski kotek - nic nie chciał od nas jeść, kręcił nosem i generalnie nie pachniał Diorem!

    OdpowiedzUsuń