piątek, 21 sierpnia 2015

Nocna próba otrucia

Śpię smacznie, śnię. Duchota w domu, więc wszystkie okna pootwierane na oścież, dzięki temu napływa ciut chłodniejsze nocne powietrze z zewnątrz.

Nagle coś mnie budzi. Otwieram oczy. Ciemność, widzę ciemność! Znaczy jest środek nocy, konstatuję patrząc na budzik: 2.20. No ładnie, położyłam się chwilę  po północy, więc wygląda na to, że przespałam zaledwie dwie godziny. 

Zamierzam pójść do kuchni uzupełnić poziom płynów (skoro  już się obudziłam), podnoszę się i nagle zamieram na łóżku: czuję jakiś potworny smród spalenizny. To chyba on mnie obudził. Rzucam się więc do najbliższego kontaktu lampki nocnej i węszę przy nim, bo smród wydaje mi się taki techniczny: instalacja się pali czy co??? Z nosem przy ścianie krążę od jednego do kolejnych kontaktów w sypialni (a mam ich tam chyba z 10). Panika jeży mi włosy, bo nie dość, że jestem sama w mieszkaniu, to także w całym domu (sąsiedzi na wakacjach). Jeśli coś się fajczy, to co ja zrobię? Jak lunatyczka (koszula, zjeżony włos, ocieranie się o ściany) podążam do innych pomieszczeń - w przedpokoju ten sam smród, a także w łazience, w kuchni, w kolejnych pokojach. I wcale nie muszę węszyć przy kontaktach, bo jest wszędzie. Wygląda na to, że przez otwarte z każdej strony świata okna wdziera się odór.

 

Otwieram drzwi na taras, sprawdzam, czy widać w pobliżu ogień, pożar, ale wszędzie ciemno, cicho, nie słychać syren straży, wszyscy śpią. Tylko na zewnątrz domu stężenie smrodu jeszcze większe. Zaczynam z trudem łapać oddech, smród wdziera się do gardła i nosa, więc uciekam do środka, zamykam wszystkie okna, by zminimalizować odór. Co to jest? O wpół do trzeciej kto coś pali, na miłość boską - chcą nas wytruć podczas snu??? 

Natychmiast przypominają mi się wszystkie teorie spiskowe dotyczące chemitrails, które wyśmiewałam. Druga hipoteza: sąsiadka-spalaczka śmieci, którą już raz opisałam. Ale co miałaby spalać w upały? Wtedy się dogrzewała, była chłodna wiosna...

Przerażona wizją przeżartego mózgu, z niezachwianą pewnością, że rano się nie obudzę - wracam do łóżka, oddychając przez satynową tkaninę koszuli nocnej i nakrywając się po uszy kołdrą. Mam trudności w oddychaniu, na pewno z paniki. Może trzeba gdzieś zadzwonić? Na policję, straż pożarną albo miejską? Nie mam pojęcia, co im powiem - że mi śmierdzi? Przez chwilę rozważam alternatywę: umierać we własnym łóżku, czy wziąć kluczyki i pojechać tak jak leżę (w koszuli znaczy) autem gdzieś za miasto, bo wydaje mi się, że cały Wrocław spowity jest smrodem jak całunem...

Zastanawiając się nad tym wszystkim usypiam jednak.

Rano budzi mnie (a jednak, hurra!) wrocławskie radio ram. Jest tam ciekawa wiadomość lokalna - pewien mieszkaniec okolic cmentarza na Grabiszyńskiej skarży się na uciążliwy smród, generowany przez tamtejsze krematorium. Ponoć zebrał sporą dokumentację cuchnącego dymu wydobywającego się o różnych porach  z komina tegoż krematorium. Makabryczne. Nie wiem jednak, czy nocny odór stamtąd pochodził. Z mojego domu do cmentarza Grabiszyńskiego jest ok. 10 km...

Idę wstrząśnięta  do łazienki, chcę wziąć prysznic - junkers się wyłączył! Jest w nim czujnik spalin, może ten gryzący nocny dym to sprawił? Patrzę po drodze na czujnik tlenku węgla - ale ten z kolei niczego nie wykrył.

Rozważam więc teraz  zakup bardzo twarzowej maski przeciwgazowej. Przeglądam modele, niestety nie mają różowej... Najładniejsza to taka, co o niej myślicie?:

[caption id="" align="aligncenter" width="420"] w kolorach, które lubię...[/caption]

Znalazłam za to inną ekscytującą  ofertę:

[caption id="" align="aligncenter" width="429"] czego to w necie nie znajdziecie![/caption]

4 komentarze:

  1. Podejrzewam, że winne jest krematorium. Wybrała bym ten kamień, walnąć i po wszystkim. ;) .
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ale jak walnę to zrobię kolejną zasłonę dymną, bo to kamień magiczny jest, Teresko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wybrałabym jednak maskę, bo lepiej zabezpieczy i chyba każdemu w niej do twarzy będzie ;-) Pozdrawiam Cię Beatko

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha, dzięki za poradę, też skłaniałabym się do maski jednak...

    OdpowiedzUsuń