Dostałam dziś taki oto bukiecik. Jak na początek marca - nieźle, no nie?
Jeju, jak on pachnie! Nic dziwnego, są w nim leśne fiołki.
I w ogóle nie wiem, czemu się do mnie przyplątała dziś ta piosenka z filmu "Priscilla - królowa pustyni": "Finally". Ależ jest genialna, nogi same chodzą! Cover filmowy jest lepszy od oryginału wyśpiewanego przez CeCe Peniston na początku lat 90. bodajże. Posłuchajcie (i popatrzcie):
Priscilla
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz