Aficionado to wielbiciel (i oczywiście - palacz) cygar. W poście o Brunerze ze „Stawki większej niż życie” zapowiedziałam Wam wytropienie innych aficionado. No i znalazłam - nie można wszak pominąć reżysera horrorów czy też thrillerów (swoją drogą - co za różnica?) - mistrza suspensu, Alfreda Hitchcocka!
Pamiętam z dzieciństwa taki serial telewizyjny pod wspólnym tytułem „Alfred Hitchcock przedstawia”. Były w nim prezentowane kryminały innych reżyserów, które polecał mistrz i je nawet komentował. Sam pojawiał się w czołówce bodaj - jako tajemniczy generator dymu wydobywającego się zza odwróconego tyłem fotela, lub jako profil w meloniku i z cygarem w zębach.
No i parę dni temu trafiłam w tv na film współczesny, biograficzny, zatytułowany „Hitchcock”. W rolę Alfreda wcielił się znakomity Anthony Hopkins. Film opowiadał jak wielka była determinacja Alfreda, który nakręcił „Psychozę” wbrew wszystkim (oprócz żony) i wszystkiemu; jak dla tego filmu zastawił swój dom, jak konsekwentnie realizował swoją wizję i jak wielkim wsparciem była dla niego żona - świetna scenarzystka, która większą część życia spędziła w jego cieniu...
Hitchcock zewnętrznie oraz w nawykach trochę przypomina mi Winstona Churchilla, innego aficionado - przez tuszę i skłonność do cygar oraz szkockiej.
Znalazłam natomiast informację, że ulubioną marką Hitchcocka było Montecristo. To kolejna (o innych jeszcze napiszę) ikona kultury stymulowana twórczo przez dym cygara...
Cudna focia, nieprawdaż? Z www.scriptmag.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz