wtorek, 19 listopada 2013

Noc w kolorze szampana

AGNIESZKA SPĘDZA SYLWESTRA ZE SWOIM CHŁOPAKIEM I PACZKĄ ZNAJOMYCH W GÓRALSKIEJ CHATCE. PRZED PÓŁNOCĄ MA MIEJSCE INCYDENT, KTÓRY SPRAWIA, ŻE DZIEWCZYNA SAMOTNIE OPUSZCZA IMPREZĘ. NIE JEST TO JEDNAK KONIEC SZAMPAŃSKIEJ NOCY...

„Ale świnia, padalec, łotr!” – Agnieszka w pośpiechu przerzuca stertę byle jak rzuconych płaszczy, by znaleźć swoją „kareninkę”. „Czy jestem aż taką idiotką? Czym sobie na to zasłużyłam? W życiu nie przeżyłam podobnej sytuacji i to w noc Sylwestrową, na chwilę przed Nowym Rokiem! Nie zostanę tu nawet pięciu minut!”

Udaje jej się wreszcie dostrzec kawałek szafirowej materii na samym spodzie, wyszarpuje swój płaszcz. Ręka nie chce wejść w rękaw, a zapinając guziki łamie paznokieć. Zza drzwi pokoju dochodzi gwar wesołej zabawy i ogłuszającej muzyki. Sylwester w górach, w wynajętej stylowej chatce, w gronie mniej lub bardziej zaprzyjaźnionych osób, z NIM, z Marcinem. Ukoronowanie trzech miesięcy znajomości, nadzieja na intymne chwile. Wydawało się, że nie może być piękniej, tymczasem... „Nie mają wstydu, całować się wprost na moich oczach, bez żadnych  hamulców!” Agnieszka nie ochłonęła jeszcze  z zaskoczenia i goryczy po tym, gdy przechodząc koło ciemnego pokoju natknęła się na swojego chłopaka, namiętnie obejmującego Iwonę, koleżankę. „Mnie nawet jeszcze nie próbował dotknąć! W co on gra?” Coraz bardziej roztrzęsiona szuka swoich butów, gdy otwierają się drzwi prowizorycznej szatni i pojawia się w nich Monika, świadek upokarzającej sceny sprzed kilku minut:

- Szukałam cię wszędzie. Na litość boską, dokąd się wybierasz? Na pół godziny przed północą masz zamiar zrezygnować z zabawy? Olej palanta, nie dawaj mu tej satysfakcji!

- Dzięki, nie mam ochoty patrzeć na tę dwójkę przez resztę wieczoru. Nie umiem udawać. Marcin zna mnie na tyle dobrze, że wyczuje fałsz. Wolę spędzić tę rzekomo wyjątkową noc pod rozgwieżdżonym niebem!

- Daj spokój, zamarzniesz. Na dworze jest minus dziesięć! Na nogach masz wieczorowe szpilki i suknię z dekoltem do pępka. Nie zgrywaj cholernej bohaterki. Możesz  się odegrać w inny sposób. Nie zrobisz Marcinowi na złość, odmrażając sobie nos!

- Wiem, że jest zimno, ale szybko się uodparniam. Od pięciu minut serce mam w stanie hibernacji, na oko z minus dwadzieścia trzy stopnie. Nie zatrzymuj mnie, Moniko! Dla mnie zabawa już się skończyła.

- Nie szalej, nie masz nawet gdzie spać!

- Kto by spał w taką noc?

- To oni będą mieli popsuty wieczór, nikt się do nich więcej nie odezwie!

- Nie warto robić afery. Może wypili za dużo wina? A może zakochali się w sobie?

- Akurat! Obściskiwali się ciągle. Wszyscy wiedzieli, oprócz ciebie...

- Stary schemat, sama widzisz. Cześć, idę stąd. Wszyscy jesteście fałszywi, trzeba było mi to wcześniej powiedzieć! Całe trzy miesiące temu! – Agnieszka znalazła wreszcie buty, wciągnęła je migiem i wybiegła z chatki jak szalona. Nie chciała, żeby Monika zobaczyła wielkie jak orzech, łzy.

- Agnieszko, nie bądź uparta! – Monika próbowała jeszcze ją zawrócić.

Agnieszka nawet się nie obejrzała. Pokonała trzy schodki, ścieżkę i przez otwartą furtkę wybiegła na główną alejkę górskiego kurortu. Była dość wyludniona. Dziewczyna zwolniła i odetchnęła głębiej. Wbrew jej nastrojowi śnieg wesoło skrzypiał pod butami. Zewsząd dochodziły przytłumione odgłosy zabawy, w oknach mijanych domów świeciły kolorowe światła. Sylwester rozkręcał się na całego, niebawem kulminacja imprez – północ! Agnieszka poczuła się nagle całkowicie bezradna. Wyjść dumnie było łatwo, jednak na dworze honor skrył się skulony z zimna. „I tak oprócz Moniki nikt nie zarejestrował mojego wyjścia. Gdzie ja mam się podziać? Do chatki nie wrócę, żebym miała umrzeć, ale nie wytrzymam za długo na tym mrozie. Co robić?” Z grudniowego mroku rozgwieżdżonej nocy wyłoniła się nagle ławeczka na małym skwerku. Agnieszka opadła na nią bez sił i zaczęła żałośnie płakać. Wyjęła chusteczkę z kieszeni płaszcza. „Muszę się doprowadzić do porządku, łzy zamarzną mi na twarzy!” Wcale jednak nie poczuła się lepiej. „Pięknie, północ za kwadrans, a ja ryczę samotnie na ławce pod gołym niebem, przy temperaturze minus dziesięć. Oryginalny sposób spędzania Sylwestra. Powinnam to zgłosić do ‘Księgi Guinessa’!” Ponury nastrój zaczynał się potęgować, gdy nagle, z lewej strony zakrzypiał śnieg, najpierw cicho, potem głośniej, choć dość niemiarowo. Jakby ktoś ostrożnie stawiał jedną nogę, czekał chwilę i niepewnie posuwał drugą. Agnieszka dyskretnie spojrzała w bok znad chusteczki trzymanej przy nosie. Alejką zbliżał się chłopak w krótkim, czarnym..., hm, chyba... damskim futerku! Na szyi powiewał fantazyjnie zawiązany szalik z frędzlami, w ostrym, czerwonym kolorze. Dziwny osobnik też dojrzał Agnieszkę i zmierzał wyraźnie w jej kierunku. Zamarła ze zdziwienia. Chłopak podszedł, chociaż krok miał niezbyt zdecydowany, stanął przed nią i uśmiechnął się przesympatycznie. Był dość wysoki. Śliczne czarne, kręcone włosy sięgały ramion i szalika. Był oszałamiająco przystojny i, pomijając damskie futerko, nienagannie ubrany. Spod czarnej marynarki w stylu Hanaoki wyzierała stójka nieskazitelnie białej koszuli. „Przyodziany” był też w... oszronioną butelkę szampana, którą trzymał w ręce wraz z foliową torebką o podejrzanej zawartości. Z kieszeni futerka wystawał smukły kieliszek.

- Przepraszam, księżniczko, chyba zabłądziłem. Nawet na pewno. Gdzie jest „Gruba Maryna”? - z chodem miał maleńkie problemy, ale wysławiał się poprawnie...

- Nie znam...

- Nie zna, aha! To może  „Jodełka”?

- Jodełka???

- No to niech będzie „Świerk”, „Parzenica”, kurcze, jak się nazywa  ta cholerna chata?! Z drewna, ma furtkę, okiennice w serduszka...

- Tu wszystkie są z drewna, mają furtki i okiennice w serduszka – poinformowała grzecznie wariata Agnieszka.

- Która godzina??

- Za sześć minut północ! – odpowiedziała neutralnym głosem zegarynki, by nie wpadł w szał. „Tylko go nie drażnić. Nie dość, że wariat, to jeszcze podchmielony!”

- No to mam przechlapane! – zmartwiony osobnik zwalił się ciężko na ławkę obok Agnieszki. – Oni tam czekają na szampana. Mroziliśmy jedyną, składkową butelkę „Don Perignon’a” na zewnątrz, w śniegu, razem z truskawkami – chłopak potrząsnął foliową torebką. Agnieszka zauważyła, że rękawy futerka są mocno przykrótkie. „Chyba nie jego?” – Mieliśmy otworzyć o północy. Poszedłem po szampana i truskawki na tyły domu. Gdy je wygrzebałem spod śniegu, pojawił się skądś taki wielki biały, kudłaty pies, mówię ci, potwór i porwał truskawki. Puściłem się za nim w pogoń, odzyskałem torebkę, ale znalazłem się na drugim końcu wsi i nie pamiętam, w której chacie są moi znajomi. Przyjechaliśmy dzisiaj po południu, było już ciemno i niewiele zdążyłem zobaczyć. Wiedziałem, jak się chata nazywa, ale już teraz nie pamiętam. Wszystko mi się poplątało...

- Nie dziwię się, trochę się wypiło... – stwierdziła z przekąsem Agnieszka.

- Nawet nie, ze dwie lampki wina musującego, poszło jak zwykle w nogi, ale język mam sprawny. Niestety, jeśli nie pojawię się na czas z szampanem, nie będzie mowy o sprawności jakiejkolwiek części mojego ciała.

- Właśnie, porozmawiajmy o twoim ciele. Nie chciałabym wydać się wścibska, ale dość dziwacznie jest przyodziane.

- Co masz na myśli? – szczerze zdziwił się chłopak.

- Twoje futerko...

- Jakie fu..., o rany, no tak, to cała Alicja! – chłopak oglądał uważnie swój wierzchni strój. – Pomagała mi znaleźć płaszcz, gdy szedłem na dwór po szampana. W pokoju było ciemno, spieszyliśmy się. Może zamieniła specjalnie, znana jest z robienia dowcipów... O, szelma jedna, ten kieliszek też musiała mi wsadzić do kieszeni w ostatniej chwili!

- Alicja to twoja dziewczyna? Pewnie jest wściekła, że cię nie ma...

- Wszyscy są wściekli, mieli nadzieję na towarzystwo „Don Perignon’a” o północy!

- A co to za rarytas?

- Nigdy nie piłaś? Najszlachetniejszy, najbardziej snobistyczny trunek, żadne tam włoskie wino musujące, butelka kosztuje kilkaset złotych!

- Warto wydawać tyle pieniędzy na alkohol?

- To nie alkohol, to szampan!  Znawcy twierdzą, że nie można się nim upić, natomiast w cudowny sposób dodaje blasku życiu... To coś w sam raz na powitanie Nowego Roku!

W tym momencie rozległ się gwar. Ze wszystkich okolicznych domów wysypali się ludzie. Jak w bajce o Kopciuszku jakiś zegar zaczął wybijać północ przy wtórze chóru mieszanych głosów, liczących głośno: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć...

- Nowy Rok! Otwieramy Perignona! – chłopak w pośpiechu odkręcał drucik. Akurat, gdy padło chóralne: „dwanaście”, uwolniony z butelki trunek zaczął wyskakiwać pianą. Chłopak szybko wyciągnął z kieszeni elegancki kieliszek i nalał złocistego płynu, wrzucił truskawkę. Prawie pełną butelkę odstawił na ławkę.

- Księżniczko..., jak właściwie masz na imię??

- Agnieszka...

- Ja jestem Michał, bardzo mi miło. Czy wypijesz ze mną szampana z truskawką?

- Czy mogłabym odmówić? Chociaż, to trochę niebezpieczne, moja babcia zawsze mówiła, że jeśli pije się z jednego kieliszka, pozna się cudze myśli...

- Nie mam nic do ukrycia: wiesz, że jesteś piękna? – speszona Agnieszka schowała się za kieliszkiem. Szampan był zimny, ale już z trzecim łykiem cudowne ciepło rozeszło się po jej ciele. Gdy podawała napój Michałowi, jego palce dotknęły jej dłoni. Zbliżył się do niej na odległość oddechu i trzymał jej dłonie z kieliszkiem w swoich dłoniach, ogrzewając je leciutkim chuchaniem. Patrzył jej w oczy. Agnieszce zakręciło się w głowie, ale nie umiałaby powiedzieć, czy to z winy szampana, czy Michała...

- Czy mogę cię pocałować? – zapytał ledwie słyszalnym szeptem. Wokół nich rok się właśnie kończył hukiem petard i sztucznych ogni.

- Sama nie wiem, przecież ledwie się znamy...

- Miej ochotę na szaleństwo: pocałunek z nieznajomym w pierwszej minucie nowego roku. To dobra wróżba... może spotkasz miłość? –  nie pytając jej więcej o zdanie upuścił pusty kieliszek w śnieg, otoczył ją ramionami i zaczął całować delikatnie policzek, potem ucho, szyję, wdychając zapach jej skóry tuż pod blond włosami upiętymi w misterny kok. Gdy jego wargi dotknęły wreszcie jej ust, oboje zamknęli oczy. Całkowicie oddali się pieszczocie. Czas przestał płynąć.

- Michał, ty patałachu, wysłać cię tylko po szampana, zaraz znikasz w damskim futrze i całujesz piękne nieznajome w samym środku wsi! – wesoły głos tuż przy nich wyrwał Michała i Agnieszkę z ekstazy.

- Marek? Nareszcie! Jest szansa na ciepłą herbatę! – Michał wyraźnie się ucieszył. Marek dostrzegł stojącego na ławce szampana.

- Macie szczęście, że butelka jest prawie pełna! Myślę, że reszta da się przebłagać. Nie zrobią z was deseru...

- Ja już nie piję. To jest mój szampan... - Michał spojrzał ciepło na Agnieszkę i ujął mocno jej dłoń. - Chodźmy stawić wspólnie czoła tym bestiom! Będziesz moim alibi...

Tekst: Beata Łukasiewicz©, zdj. werandacountry.pl

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz