czwartek, 6 września 2012

Urodzino-Imieniny

6 września jest zawsze zamieszany - ja obchodzę bowiem imieniny, ale moja przyjaciółka, Małgosia, ma urodziny. W tym roku są to jej olimpijskie - 5 kółek...

Problem z prezentem. Co kupić, żeby było znaczące na tak doniosły jubileusz? I miłe? I jednocześnie zostało na dłużej, nie ulotniło się wonią ekskluzywnych perfum? Po kolei odrzucałam wszelkie propozycje: biżuteria nie, anioł - nie, bo oświadczyła już dawno, że już nie zbiera, pluszowy piesek - okrutne, bo z całego serca pragnie przecież żywego itd., itp.
W końcu dopiero przedwczoraj wpadłam na genialny pomysł - w Internecie znalazłam przypadkiem ofertę gadżetów, do których wykorzystuje się własne zdjęcia. No to zamówiłam... fartuszek kuchenny, bo Gosia  kucharzy udatnie od czasu do czasu, włoszczyznę ku uciesze przyjaciół. Ozdobiony jej własnym zdjęciem z tegorocznej Nocy świętojańskiej, gdy szalałyśmy w wiankach nad Odrą. Oprócz zdjęcia na fartuszku recepta, nadrukowana:
Przepis na szczęśliwą 50-tkę: wianek groszku pachnącego, garść turmalinu, 50 uśmiechów: wszystko dokładnie mieszamy i podajemy przyjaciołom!
Mnie się podoba, zobaczymy, jak zareaguje obdarowana. Godzina wręczenia za jakieś... 300 minut.

30000 minut później - hurra! Prezent spełnił swoje zadanie. Większość obecnych podczas wręczania gości stwierdziła, że nadaje się nie tylko do kuchni. Przyda się także na... rozbieranej randce, gdy jubilatka odziana wyłącznie w satynę fartuszka serwować będzie... pocałunki. Kandydat do takiego wykwintnego dania jest pilnie poszukiwany!

P.s.Fartuszek został zgubiony w taksówce, gdy w pijanym widzie jubilatka wracała do domu. I tyle go widzielim. Na projekcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz