wtorek, 1 października 2013

Bułgaria, czyli trackie grobowce w różach...

Minął równo miesiąc od mojego powrotu z bułgarskich wakacji. Nie pisałam o nich, bo próbowałam uporządkować swoje, hm, mocno mieszane odczucia. Cóż, nie były to wakacje moich marzeń, aczkolwiek aspekt kulinarny był w nich najlepszy. Było pysznie i świeżo, warzywnie i  rybio.

 

Jeśli jednak nie musicie jechać do Bułgarii, to nie jedźcie.

Jeśli kochacie plażowanie i balety w klubach muzycznych, tracicie pieniądze w kasynach gry i lubicie piękne dziewczyny tańczące na stołach nie tylko w lokalach typu go-go– to jedźcie do Słonecznego Brzegu.

Ale jeśli lubicie pływać w morzu oraz napawać się ciszą i jego widokiem o wschodzie i zachodzie słońca – to nie jedźcie do Słonecznego Brzegu.

Jeśli lubicie zakupy markowych podróbek w plażowych shopach i generalnie uwielbiacie nieustanny shopping, oraz olejek różany w każdej postaci za grosze – to jedźcie do Słonecznego Brzegu.

Ale jeśli wkurzają was nieuprzejmi bez powodu na każdym kroku tzw. „prości” ludzie: szaletowe (w Warnie pobiły  rekord!), konduktorki w autobusach, ochroniarze małych sklepów spożywczych i starsze panie w stylonowych fartuchach sprzedające bilety do zabytkowych cerkwi (w Sozopolu) – to w ogóle do Bułgarii nie jedźcie.

Jeśli  interesują was starożytne grobowce, klimat XIX-wiecznych miasteczek z drewna i kamienia -  to jedźcie do Nesseberu, Sozopolu i w okolice Pomorie, Kazanłyku. Jeśli lubicie smacznie, świeżo zjeść – to także zdecydowanie jedźcie do Bułgarii (odradzam tylko jedną restauracje w Nesseberze, na samej górze przy takim małym ryneczku, gdzie ruda małpa-właścicielka oszukuje na wszystkim – porcjach, cenach a zbierając talerze oblewa gości ich zawartością, która się nie spiera żadnym Vanishem). Jeśli lubicie arabski brud i smród – to wyprawcie się samochodem poza każdy z bułgarskich kurortów nadmorskich – już 100 metrów poza nim. W Warnie to już zgroza i total. Jeśli lubicie rozczarowania (np. zero róż w Dolinie Róż, zero storczyków, ptaków czy gadów w czasie spływu Ropotamo) – to jedźcie koniecznie do Bułgarii.

Jeśli lubicie dobrze oznakowane drogi i uważacie, że na autostradzie powinien być co kilkadziesiąt kilometrów MOP, a nie toy-toy'ka bez wody, zero ławek pod zadaszeniem dla odpoczynku przed skwarem - to nie jedźcie do tego kraju.

Jeśli lubicie wino i gatunki piw przeróżnych – to zdecydowanie jedźcie. Jeśli kręci was codzienna, sportowa kąpiel w basenie z wodą mineralną – to jedźcie do Słonecznego Brzegu.

Jeśli wkurzają was kochani rodacy na wakacjach, balujący do 5 rano dzień w dzień, puszczający petardy i wyśpiewujący na całe gardło „Hej, sokoły” – to zdecydowanie, pod żadnym pozorem  nie jedźcie do Bułgarii!

Poniżej mała galeria zdjęć:[gallery link="file" columns="4"]

4 komentarze:

  1. W Bułgarii byłem w daaaaaawno bo w 1979roku w Sliwen, zabrał mnie tam ówczesny mój sąsiad (chyba nawet miałaś okazję go poznać) nazywał się Piter Atanas Panajotow. SLiwen to jego rodzinne miasto, nikt wtedy nie wyśpiewywał o sokołach :-) samo miasto mnie zauroczyło spędziłem tam 10 dni a z kulinariów najbardziej pamiętam zupę cebulową, słodką jak nie wiem co baklavę no i oczywiście rakijię, którą to Piter i jego rodzina sami wytwarzali.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też pierwszy raz byłam dawno - na poczatku lat 80.-tych. Sąsiada nie pamiętam, w Sliwen też nie byłam ani wtedy ani teraz. Chodzi chyba o to, że ja wolę jednak klimaty Morza Śródziemnego... Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. no i właśnie takich opisów brakowało, może by się nie popełniło olbrzymiego błędu i nie przyjechało tu na stałe...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojoj, ale może nie jest tak źle? Może inaczej się patrzy okiem dwutygodniowego turysty, a inne ma się oczekiwania, zamieszkując tam? Napisz coś więcej, proszę. I zaraz zajrzę na Twojego bloga. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń