poniedziałek, 10 lutego 2014

Grobowce-piramidy, przebiśniegi, sos Dijon i młode złoto... Kamila

Miniona niedziela wpisała się do moich osobistych annałów, bo pobiła rekordy atrakcyjności. Ale po kolei.

Wiosnę czuję już w powietrzu, więc mnie nosi. Tym razem zorganizowałam miniwyprawę do Rożnowa, by obejrzeć unikalny grobowiec w kształcie piramidy, pochodzący z XVIII wieku, a należący do pruskiej rodziny von Eben (w innych źródłach: Oben). Grobowce to bowiem to, co tygryski lubią najbardziej!



Wieś znajduje się około 150 km na północny wschód od Wrocławia, w województwie opolskim, w powiecie wołczyńskim. Piramida ukrywa się na terenie drewnianego kościółka z XVIII w, schowana za nim. 



Ten ostatni zaś został ufundowany przez Gottlieba Friedricha von Eben, właściciela Górnego Rożnowa (i piramidy), oraz Gustawa Augusta Ernsta von Seydlitz z Dolnego Rożnowa, którzy w 1782 r. postanowili wyłożyć pieniądze na budowę kościoła. Do finalizacji umowy między hrabiowskimi rodzinami doszło na przełomie 1787/1788. Budowa ewangelickiej świątyni kosztowała ok. 1300 talarów. Głównym wykonawcą był cieśla Thomas Krol, który otrzymał za swoją pracę 1099 talarów. Ze starszego kościoła przeniesiono ambonę, ołtarz główny, chrzcielnicę i dzwony. W 1912 r., w drugim dniu świąt Bożego Narodzenia kościół częściowo spłonął (prawdopodobnie od świec choinkowych). Świątynię odnowiono w 1930 r. Po zakończeniu II wojny światowej przejęli ją katolicy. Obecnie sam kościółek jest pięknie odnowiony i wpisany do rejestru zabytków.

Do grobowca natomiast nie wiodą żadne tablice informacyjne, ale łatwo go wypatrzyć z drogi, bo duży jest, mimo że ukryty za budynkami mieszkalnymi. Wystarczy zaparkować pod kościołem. Brukowaną ścieżką, wiodącą dookoła świątyni dojdziemy do piramidy. 



Jest ponoć najstarszą klasyczną piramidą znajdującą się na ziemiach Polski. Starsze od niej (początek XVII w.) jest tylko grobisko ariańskie we wsi Krynica (pow. Krasnystaw). Ma ono jednak ma kształt budynku z piramidalnym dachem i bardziej przypomina wieżę niż piramidę. 

Piramida w Rożnowie wygląda niezwykle: jest z cegły, ma 9 m wysokości i 4 otwory w przyziemiu (po 2 na każdą ścianę ostrosłupa), które wyglądają jak... egipskie oczy. Przynajmniej tam mi się kojarzą. Nad wejściem do grobowca, obramowanym pilastrami jest miniatura trumny i kartusze herbowe. Grobowiec  zaprojektował znany pruski architekt, pochodzący zresztą z... Kamiennej Góry - Carl Gotthard Langhans, twórca m.in. Bramy Brandenburskiej w Berlinie. (Doczytałam, że architekt został pochowany we Wrocławiu na cmentarzu, który dziś już nie istnieje - znajdował się między ul. Legnicką i Braniborską - to obecnie wielka arteria i plac komunikacyjny miasta). Pierwotnie pochowanych w piramidzie zostało 27 osób rodu von Eben, a pierwszym był - w 1780 r. był generał pruskiej jazdy konnej i władca... Kolumbii. Jedno z dzieci pochowane zostało we własnym, białym wózeczku. Obecnie wnętrze jest w średnim stanie (ale nie można doń wejść, jedynie zajrzeć przez egipskie oczy), bo piramida-grobowiec przez dziesięciolecia był plądrowany przez okolicznych mieszkańców, a szkielety ciągane po wsi. Dopiero w 2005 r. przeprowadzono ekshumacje i powkładano szczątki z powrotem do trumien - jest ich ok. 13, więc "zapodziało się" gdzieś 14 zmarłych. Zidentyfikowano z całą pewnością  Sylphiusa von Dehnela, pochowanego w piramidzie w 1858 r. Trochę ją zabezpieczono i oczyszczono, ale nadal jest w stanie dość smutnym, bo nie ma pieniędzy na gruntowną jej renowacje. Całe szczęście, że obecnie przynajmniej nie jest odwiedzana przez wioskową gawiedź lub domorosłych poszukiwaczy skarbów...

Spod piramidy poszliśmy na spacer po wiosce - wiedziałam, że są tu jeszcze jakieś ruiny pałacu i oficyna dworska. Faktycznie, po kilkuminutowym spacerze w słońcu i świergocie ptaków namierzyliśmy obiekt, wystający poza przeciętność, ale w opłakanym stanie. Aż żal serce ściska, bo niesamowicie lekka,  neogotycka budowla z filigranowymi wieżyczkami - jest aktualnie kompletnie zrujnowana. 



Nic nie wiem, o ich właścicielach, ale domyślam się, że to siedziba rodu "od piramidy".... Krążyliśmy wokół ruin po przylegającym do nich parku i nagle pod stopami ujrzałam... przebiśniegi! Ach, więc już są, wiosna jest już blisko, mówiłam, czułam to! 

Wspaniale nas, wiosennie nastroił ten kwiatuszkowy widok, wróciliśmy  po godzinie do samochodu i pojechaliśmy na obiad do Namysłowa, opuszczając wieś. Nie szukając długo wtargnęliśmy na rynku do restauracji w ratuszu (oczywiście Ratuszowej). Mimo pory obiadowej i niedzieli - byliśmy jedynymi gośćmi, co nieco nas wystraszyło. Restauracja jednak urządzona ze smakiem zachęcała do rozgoszczenia się, więc skusiliśmy się na polecone przez kelnera polędwiczki z pieca w sosie z musztardy Dijon, z pieczonymi ziemniaczkami i letnią sałatą. Wybór okazał się przesmaczny.

Wróciliśmy w samą porę do domu, by zacząć oglądać skoki. No i tyle wzruszeń dostarczyło nam złoto Kamila - po prostu wisienka na niedzielnym torcie!

12 komentarzy:

  1. Piękny opis niedzielnej wycieczki. Miałam wrażenie, że jestem tam z Wami... Dzięki, Beatko.
    Gratulacje, Kochanie za poprzedni wpis:) Widzę, że nie tylko ja go doceniłam:)
    Dobrej nocy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeklinam onet za trzydniowy już szturm na mojego bloga, bo niewiele osób przeczytało wpis o menopauzie jak Ty, posługując się wrodzoną inteligencją, a przede wszystkim poczuciem humoru (jak to w zabawnejliteraturce jest preferowane). Teraz więc mam do czynienia z różnymi psycholami, kobietami okaleczonymi mentalnie i ograniczonymi umysłowo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostro!
    Kochana, poczucie humoru, albo Masz albo nie:)
    Ja takich najazdów miałam już sporo, jak na pół roku blogowania i jakoś przeżyłam, więc mam nadzieję, że i Tobie się to uda:))) A ci, którzy zobaczyli w tym tekście Twoje poczucie humoru, zostaną i będą czekać na Twój następny, zabawny tekst. To jest najważniejsze:) Więc, luz blues, Kobieto i Siadaj do pisania, bo ja tu już przebieram nogami za następnym wpisem:)))
    Aha, poproszę jeszcze o uśmiech numer 5!
    Taki radosny, który ustawi Ci dzień:) Czego Ci bardzo serdecznie życzy Twoja szanowna koleżanka blogowa, Marynia:0 Pięknego dnia, Słońce i luzu:)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaa wkurzyły mnie te nawiedzone, pousuwałam komentarze. Nie jestem przyzwyczajona, przy przeciętnych odwiedzinach w granicach 60 dziennie dla wybranych i wybitnych, te kilkanaście tysięcy to prawdziwy najazd Hunów. Ale się uśmiecham, Maryniu, nie martw się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff! Odetchnęłam:)))
    Moje komentarze są, choć, za gwoździa nie widzę nigdzie tej wybitnej i do tego jeszcze wybranej:)))
    Ale lanie to mi Sprawisz na pewno, bo to ja pewnie niechcący ( czyt. świadomie ) przyczyniłam się do nagłego najazdu Hunów, bo za każdym razem polecam Cie Redakcji:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To się wydało! Ładny rewanż za głosowanie na Bloga Roku, Maryniu!

    OdpowiedzUsuń
  7. No to zarobiłam w makówkę:(((( Ale ja chciałam dobrze!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Elektrownia Rożnów to zbudowana w latach 1935-1941 zapora i elektrownia wodna na Dunajcu w miejscowości Rożnów. pow.Nowy Sącz
    ujarzmieniu powodującego groźne powodzie Dunajca zaczęto myśleć już pod koniec I wojny światowej. Inicjatorem budowy zapory, autorem pierwszego projektu oraz stałym konsultantem w czasie studiów projektowych i budowy zapory był prof. Karol Pomianowski. Realizacja jego projektu, opracowanego w latach 1920-1930, była ze względu na panujący wówczas kryzys gospodarczy odkładana aż do lipca 1934 r. Powódź, jaka miała miejsce 18 lipca 1934 roku na Dunajcu, przyspieszyła podjęcie decyzji o rozpoczęciu budowy zbiornika retencyjnego
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Elektrownia_Ro%C5%BCn%C3%B3w

    OdpowiedzUsuń
  9. Andrzeeeeeju, reeeety reeeety, jeeeeju, to tylko zbieżność nazw. Opisywany przeze mnie Rożnów nie leży w nowosądeckim, tylko w opolskim.

    OdpowiedzUsuń
  10. Beatka świetny opis miejsca. Z niebywałą łatwością opisujesz miejsca i zabierasz tam czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj, Ewelajn, jak tu trafiłaś???? Dziękuję za komplement, to miód na serce blogera!

    OdpowiedzUsuń