"Czyż Cię nie dręczy ognisty żar,
gdy dzierży dłoń ofiarny dar,
w kielichu niosąc życia zdrój?
Oczami bym ci z ciała zdarł,
z przepysznych bioder zwiewny strój..."*
Oj, jasne, że dręczy mnie żar (choć poeta pewnie inny jego rodzaj miał na myśli), więc zdzieram z przepysznych mych bioder zwiewny strój, na ogół nocny, bo właśnie o tej porze dnia gotowanie mnie jest najintensywniejsze. Zdarza się też w dzień biały, no ale tu pewne normy kulturowe nie pozwalają mi na zbyt swobodne zachowania i obnażanie się na stanowisku pracy lub w miejscach publicznych. Chociaż bywa, że stojąc w sklepie przy kasie mam ochotę zedrzeć z siebie: kożuszek, sweterek, koszulkę, stanik, majtki i wreszcie - skórę! Odnoszę też wrażenie, że parę ulatującą mi z uszu wszyscy wokół widzą...
Co gorsza - nie działają żadne roślinne tabletki, które z takim przekonaniem wcześniej polecałam w artykułach o menopauzie. Nie działają też żadne roślinne preparaty nasenne. Kiedyś spałam jak suseł, do budzika, a i jego często nie słyszałam. Teraz budzę się w nocy regularnie i mam kłopoty, by znów zasnąć.
Innych dolegliwości nie zauważam - depresji, czy huśtawki nastrojów. Energii mam jak zwykle, cieszy mnie każdy dzień, zadowalam się drobiazgami - ot, mgłą za oknem. Obserwuję jednak swoje ciało bacznie, bo teraz zacznie się najgorsze: zaniki. Wszystkiego będzie mi ubywać, wszystko wysychać, marszczyć się, kurczyć. Bosz, nic tylko czołgać się do najbliższego cmentarza!
Jednakże dostrzegam pozytywy "strasznej" menopauzy - może zamienię się wkrótce w faceta? Bardzo bym chciała, bo od lat twierdzę, że faceci to mają klawe życie...
Weźmy na przykład jeden wieczór z życia pary mieszanej. Wpadamy równo z pracy do domu, najczęściej po 17-tej. Czasem ON zrobi jakieś zakupy, nie powiem, głównie w zieleniaku, ja mam zawsze jakieś siaty (żeby jedną! 2-3 to norma). Wpadam, rzucam siaty i od razu do garów. Postawię coś na gazie, kombinuję jakieś eleganckie danie, pędzę się przebrać, nie będę przecież w galowym mundurze gotować! Pomysł na danie wpada mi do głowy zazwyczaj gdzieś między sypialnią a łazienką. Cokolwiek jednak wymyślę, zajmie i tak 30-40 minut. Szybciej się nie da (przynajmniej z produktów niegotowych).
W tym czasie, gdy się miotam jak w ukropie gotując, nastawiając pranie, podlewając kwiaty (muszę teraz, bo się uduszę), wycierając blaty - ON siedzi już wygodnie umoszczony przed TV, wiadomości na wszystkich możliwych kanałach odsłuchuje. Czeka. Ok, wreszcie jest obiad. Jemy, ale zaraz potem (2 razy w tygodniu) ON się zbiera. Na salę, bo uprawia sport przez 2 godziny. Wychodzi. Ja znów do garów - teraz trzeba to wszystko umyć. Przez kolejne 2 godziny krzątam się po domu, coś uładzę, wyczyszczę. W sumie czas zlatuję na nie wiadomo czym, a tu wraca ON. Bierze aromatyczną kąpiel, piwo z lodówki, bo spragniony, często zwycięski, więc w superhumorze (znowu z kimś tam wygrał). Siada przed TV (już się wszak nabiegał!), znów te wszystkie wiadomości przelatuje - te same, ale trzeba utrwalić. Gadające głowy o polityce, gospodarce, ekonomii, giełdzie. Ja bym może obejrzała jakiś film, ale muszę jeszcze coś zrobić domowego, albo osobistego (nie wiem co, bo na malowanie pazurów nie mam już z reguły siły). Padam o 23.00. On ogląda szkło kontaktowe do 23.30, czasem jakiś film do 1.00. Ja muszę wstać o 6.30 po pełnej wybudzeń nocy, a i tak jestem w pracy przed 9 dopiero (tyle czasu zajmuje mi rekonstrukcja urody). ON wstaje o 7.30 wyspany i wypoczęty, bierze kolejną wyprasowaną koszulę z szafy (na szczęście nie przeze mnie...) rześki i pachnący w pracy jest 8.15.
No i nie jest to klawe życie? To się wreszcie załapię!
* ŻEBYM TO JA PAMIĘTAŁA, CO TO ZA POETA, KURCZE...
Beciu kochana - jeszcze nigdy nikt tak pięknie, celnie i zabawnie nie opisał menopauzy! Taki właśnie tekst, a nie super preparaty OTC na menopauzę są najlepszym lekarstwem na menopauzę. Zamiast polecać coś z apteki powinnaś swoje czytelniczki odsyłać do tego tekstu - odczarowuje problem i sprawia, że problemy stają się bardziej zabawne niż dokuczliwe.
OdpowiedzUsuńAle teraz moja uwaga - nie wszystko Beciu będzie Ci znikać - nie zniknie Ci skóra, która zamieni się w zmarchy! A poza tym: organizm ludzki rośnie do 25 roku życia, ale brzuch i d..a o tym nie wiedzą!
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek menopauzy!
Basia
Basiu, genialne spostrzeżenie: dlaczego ten brzuch i pupa nie wiedzą, że powinny już powoli zanikać, a nie się rozrastać? Zajmę się dokładniej tą tajemniczą niesfornością w kolejnym poście, obiecuje.
OdpowiedzUsuńBeta, specjalnie dla Ciebie przeprowadziłam "śledztwo" w wyniku, którego mogę stwierdzić, iż pod gwiazdę podstawić możesz James'a Joyce'a (przetłumaczył Zygmunt Allan) :D.
OdpowiedzUsuńTo klawe życie jest niewątpliwym plusem pośród minusów. Twój wpis jest taki życiowy, że za jakiś czas (kto wie? 20-30 lat?) pewnie sobie go powspominam gotując się w środku zimowej zamieci. Życzę dużo spokoju i mało wrzątku : )
Pozdrowienia,
Aga
Witam:0
OdpowiedzUsuńOd dwóch dni, co wejdę tu do Ciebie, to z powrotem się cofam...
Łapię za klamkę i znów w nogi...
Problem mnie męczy straszliwy:(((
Bo jakżeż ja mam TERAZ zwracać się do Ciebie????
Kochana, czy... Kochany???:)))) Ćwieka mi Zabiłaś okropnego:)))
Te wszystkie sensacje menopauzy potwierdzam swoim własnym ciałem:) A cholera jest o tyle niebezpieczna, że mi mało małżeństwa nie rozwaliła!
Tak, tak, taka z niej małpa:(
Co ja okno otworzę, bo mi za gorąco, to mój chłopina myk i już zamyka! I tak na okrągło. Jemu zimno, a mnie za gorąco! Mówię, że za duża temperatura, a on mi termometr pokazuje, na którym - 15oC:) Na szczęście przeszliśmy to razem i teraz mnie za zimno, a jemu za gorąco...Czyżby i jego dosięgła... menopauza???:)))
Uściski, Beatko:)
Witaj, Misiaczku (już po sesji??? I jak tam, jak tam?), własnie też sobie przypomniałam, że to Joyce (się kiedyś czytało...), ale szapo ba za Twoje śledztwo.
OdpowiedzUsuńMeno Cie pewnie też dopadnie, ale na szczęście - dopiero za 30 lat, a może już coś do tej pory wymyślą?
Buziaczki.
Maryniu, hahahaha, sama nie wiem, ale czuję się kobietą mimo tych okropnych wyników, a kiedy powiedziałam mężowi, że chyba facetem się staję, przez moment się zacukał: to jak ja teraz z facetem sypiam, znaczy się gejem jestem?
OdpowiedzUsuńAle zaraz znalazł pocieszenie (bo to cholerny optymista jest): to wiesz, fajnie będzie - na piwo będziemy razem chodzić, może na sport (zaczniesz ze mną grać), i w garażu sobie razem pogrzebiemy...
Ale te wary mogą rozwalić partnerskie rytmy: w nocy zdzieram z siebie piżamę, odsuwam kołdrę, on się na ogół wybudza przez to zamieszanie, widzi zachęcająco gołą babę, leżącą na wznak bez przykrycia, to się zainteresuje. I już, już fajnie by było, tylko... muszę się natychmiast ubrać, bo szczękam zębami z zimna. Piżama znów na ciało, kołderka po uszy. On zniechęcony zasypia. Do następnego ataku warów.
Czyż nie można oszaleć?
Buziaki.
najpierw menstruacja, potem celulit, rozstepy, ciaze, porody a na koniec manopauza!!!Ze o depresjach , histeriach, wsciekliznach macicy juz nie wspomne.... I za co to wszystko???
OdpowiedzUsuńto wszystko zalezy od mysli, mysli ktora ma ogromna moc, ale tylko dobrze widzacy to zauwaza i wykorzystaja, reszta slepych spi:(polecam maly poradnik tak jak czlowiek mysli, jest do sciagniecia za darmo w necie
OdpowiedzUsuńŻycie obeszło się ze mną litościwie - żadnych objawów, nawet nie zauważyłam kiedy stałam się "facetem" ale nigdy nie czułam się tak dobrze, jak teraz, wyluzowana, dobrze wyglądająca jak na ten wiek (zwykle dają mi ok. 15 lat mniej) i nie robiaca problemu z tego, kolejnego, etapu mojej egzystencji ...
OdpowiedzUsuńTo fantastyyyyycznie!!!!
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam aż tak strasznie nie jest, raczej śmiesznie. Głowa do góry!
OdpowiedzUsuńA może plasterek z hormonami ? Stosowalam przez najgorszy rok połówkę plasterka, teraz jest lepiej, no ale ja już nie pracuję (zasiłek przedemerytalny) i Bogu dzięki, bo najgorsze to te wary były dla mnie w pracy i w drodze. W nocy można się odkryć, przebrać i już. Ale plusy też są , nareszcie nie planuję wywczasów śródziemnomorskich z kalendarzykiem ! Bo "tamte" dni to był dla mnie koszmar .
OdpowiedzUsuńStrasznie się rozzłościłam czytając Twój wpis. Było mi też przykro. Nie wiem jak możesz godzić się na takie życie? Bo jesteś kobietą? Szczerze wolałabym być sama niż z takim facetem! Tego chyba nawet życiem nazwać nie można. Skoro obydwoje pracujecie, dlaczego tylko Ty dbasz o WASZ dom, dlaczego tylko Ty przygotowujesz WASZE jedzenie? Gdyby było dziecko to oczywiście też tylko ty byś się nim zajmowała? Nie miej pretensji, że nie jesteś facetem. Nie lubisz być kobietą skoro pozwalasz sobie być służącą. To smutne, jedyne co powiem, to chyba że cała Polska potrzebuje edukacji gender, dlate tak faceci się boją, bo gdyby wszystkie kobiety zaczęły od nich wymagać, nie mieli by wyjścia a tak zawsze znajdzie się jakaś która za jego obecność gotowa jest zepchnąć się do roli mamusi, a nie partnerki.
OdpowiedzUsuńDzięki za poradę, ale nie chcę na razie stosować HTZ. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHej, mustasza, wstrzymaj galop! Czytasz tekst żartobliwy, jak cała zabawna literaturka, wyluzuj.
OdpowiedzUsuńulżyło mi... nie mniej jednak wydaje mi się, że to co opisałaś jest wciąż tak prawdziwe i dotyczy wielu kobiet, że normalnie nie mogę, widzę te kobiety, obwieszone dziećmi i siatami z Biedrony i normalnie nie mogę, bo wiem, że ON siedzi przed TV i pije piwko....
OdpowiedzUsuńNie jestem obwieszona dziećmi. A ON pije piwko przed TV tylko 2 razy w tygodniu, gdy wraca z treningu - i ja czesto piję z nim.... Poza tym jest świetnym facetem, a ten wpis był w konwencji felietonu. Satyrycznego. Taki mój pomysł na bloga. Pa.
OdpowiedzUsuńTo co piszesz to straszne . Ja mam żonę z Alzheimerem. Robie wszystko w domu łącznie z praniem jej bielizny. Więc nie skarż się na mężczyzn , niektórzy są porządni.
OdpowiedzUsuńPrzez trzy zimowe miesiące ubiegłego roku w czasie gdy ludzkość okutana po same uszy czekała nadejścia ciepłych dni, ja w charakterze spoconego i czerwonego na obliczu upiora chadzałam po dworze raz w kurtce rozpiętej i zsuniętej do połowy ramion, to za chwilę szczekając dźwięcznie zębami ubierałam się na powrót kurc galopkiem, by za chwilę czynności powtórzyć. Nie było takiego co by się nie obejrzał za wpół rozebraną babą na siarczystym mrozie... Sklepów unikałam jak czarnej zarazy a noce były jakimś kosmicznym nieporozumieniem... Badania mówiły, że tak to już. Cierpiałam z godnościom osobistom, bo nagrodą było niemanie pampersów. I co??? I kurwagonpełen wary ustąpiły, pampersy powróciły. Na nic męki i cierpienia :D
OdpowiedzUsuńO, siostro miła, wcale mnie nie pocieszyłaś... To w stawaniu się facetem można zawrócić? Jeny jeny, a tak już miałam mieć fajowo...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię jednak ozięble, na wszelki wypadek, gdyby Sahara powróciła :-)
Trex'ie kochany,
OdpowiedzUsuńwszystkie wiemy, że jest mnóstwo porządnych panów, a Beta na pewno nie chciała, żeby czytelnicy powyższy felieton uznali za skargę na mężczyzn.
PS. Z paru innych wpisów mogę wywnioskować, że mąż Bety jest całkiem w pompkę, więc i tekst (ewidentnie przerysowany) możemy spokojnie uznać za pochwałę męskości!
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia oraz spokoju ;)!
Aga
Dzięki, Aga za obronę, bo mnie witki opadły. Biedny Trex.
OdpowiedzUsuńNa pewno nie wszystkie kobiety zdają sobie z tego sprawę: http://kobiecosc.info/menopauza-mlodym-wieku/
OdpowiedzUsuńKobiety roznie przechodza menopauze,niektore maja te lagodna wersje i prawie zadnych dokuczliwosci, inne znowu zmagaja sie codziennie z cala paleta jaka menopauza ma nam do zaoferowania.Przechodze przez ten okres juz trzeci rok i szczerze?do tego nie mozna sie przyzwyczaic!Musze sie przyznac ,ze mnie dopadla akurat ta srednia wersja menopauzy tz.raz jest lepiej a raz gorzej.Poczatki byly bardzo trudne,nie wiedzialam co sie ze mna dzieje,skad bierze sie wieczczne zmeczenie,depresje,nagle wybuchy gniewu no i te napady goraczki!!Najgorsze byly noce.Nigdy nie mialam problemow ze snem,az tu nagle budzilam sie w srodku nocy,mokra od potu a za chwilke trzeslam z zimna.Resztę opisałam w moim blogu,https://niebojesie50tki.wordpress.com/category/jak-pokonac-menopauze/.Serdecznie zapraszam
OdpowiedzUsuń