Nie mam zazwyczaj nic przeciwko przebieraniu się, ale akurat w takim miejscu i akurat z powodu Halloween? Znaczy się, że co: będę spalać tłuszcz na fat burnerze podskakując w wielkim spiczastym kapeluszu na głowie i brodawką na nosie? A może spróbuję sexi dance'u w przebraniu mechatego pająka, ćwicząc większą niż zwykle liczbą odnóży różne powabne ruchy? A może lepiej dla mnie będzie wybrać zajęcia "zdrowy kręgosłup" i przywiązać się na nich do kija od wiedźmińskiej miotły?
Myślę, że halloweenowa histeria sięgnęła zenitu. Rozumiem wystrój sali gimnastycznej w dyniach i świecach - to jeszcze jest ok., ale nijak nie wyobrażam sobie zajęć fitnessowych w czarnych pelerynach, z wampirską szczęką albo w objęciach wieka od trumny. Ktoś powinien się nim (wiekiem znaczy) puknąć w swą pustą czachę!
P.s z 30.01.2021
Wpadłam na ten post, bo ktoś go czytał, więc pojawił się na liście popularnych postów. Ze zdumieniem poczytałam swoje naindyczenie halloweenowym pomysłem fitnessowym, bo z tego co pamiętam, to ja się jednak wtedy przebrałam! Chustka na głowie, brodawka i mały wąsik, oraz miotła, na której wleciałam na salę ćwiczeń. Było kameralnie, nikt oprócz mnie (i prowadzącej) się wówczas nie przebrał, zrobiono mi za to piękną sesję zdjęciową, zdjęcia nawet gdzieś miałam, nie znajdę ich teraz... Focię wrzucono na fan page'a tegoż klubu (już nie istnieje...).
Śmiesznie było, naprawdę! I o co ja tak się tu awanturowałam, dla mnie przecież każda okazja do zabawy to jest mega fun. Nie rozumiem... Na dowód przedstawiam poniżej zdjęcia z innej imprezy przebieranej, gdzie byłam Arabem ze swoją blondyną (w roli blondyny, w MOICH RAJSTOPACH I SUKIENCE WIECZOROWEJ - mój mąż)...
Wietrzę podstęp jakiejś stacji telewizyjnej. Nie macie tam przypadkiem weneckich luster?
OdpowiedzUsuńA może będzie specjalny zestaw ćwiczeń?
Np. Rżnięcie w dyni na czas, żonglerka cukierkami, pchnięcie głową zombiaka, skoki przez otchłań, ciuciubabka-taniec z szablami albo cena-psikus?
Zdam relację po, bo na 19-tą idę. W zasadzie to ja nie muszę się przebierać, zważywszy na mój zaawansowany wiek. Brodawkę na nosie hoduję od wczoraj.
OdpowiedzUsuńDzięki za wizytę hallo, wino będzie potem.
Moim skromnym zdaniem przegięcie narzucać coś komuś z takiego powodu. Ja halloween nie obchodzę, nie uznaję, a jak mi ktoś zrobi psikus to oddam z nawiązką.
OdpowiedzUsuńBeciu - za kilka lat (jak będziesz w MOIM wieku) to wystarczy, że pokażesz się w takim klubie bez makijażu, a wygrasz konkurs na zombi! A jak założysz np. dynię na głowę to i tak nikt nie zauważy przebrania. Nie znoszę tych nowych "tradycji", ale jak ktoś chce niech ćwiczy w pelerynie, z kosą i brodawką. Ciekawe jak było?
OdpowiedzUsuńBasiu, oj tam oj tam, tak dużo młodsza nie jestem, a jest to wiek, gdy nie musisz robić nic, by wyglądać jak przebrana za wiedźmę. Nie chciałam wyjść na sztywniaczkę. Zawiązałam chustkę na głowie, namalowałam brodawkę na nosie (czarną), wzięłam miotłę z ogrodu na długim kiju oraz pluszowego kota Kacpra (na baterie, chwilowo bez baterii) i poleciałam. I co? BYŁAM JEDYNA PRZEBRANA (tzn. instruktorka tez się zwiedźmiła, ale młode wszystkie ćwiczące - NIE). Jeszcze raz wyszło, że staruszki mają fantazję... Pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuńBeciu - Ty się chyba zapisz na fitness dla seniorów plus, bo te młódki to sztywniary. I nie mają poczucia humoru, zwłaszcza na własny temat. Ciekawe za co przebierzesz się na Andrzejki, może za wróżbę z wosku - tylko jaką? Ha, ha, ha.
OdpowiedzUsuńBuziaczki
Pomysł nie trafiony z uwagi na brak poczucia humoru u młodych-oni są tacy śmiertelnie poważni. My potrafimy się z siebie śmiać, dlatego poszłaś na hallo. Wino było dobre?
OdpowiedzUsuńI dlaczego wyjęłaś baterie z kota????? :-)))))
Basiu, własnie mnie natchnęłaś - na Andrzejki, na które i Ciebie zapraszam już, poprosimy gości o przebranie się za wróżbę z wosku. Ale czad! No to masz miesiąc prawie na myślenie, hahahahahahahaaaaaaaaaaaa! Wpadłaś!
OdpowiedzUsuńNo własnie te młode to się nie przebrały, bo argumentowały, że wracają z fitnessu do domu autobusem, brzydko by wyglądały etc. Nudziary po prostu! Ja kiedyś na studiach jak się opiłam połową butelki piwa (były takie pękate, 0,33 l) z koleżankami w akademiku, to wracałam autobusem na stancję na miotle właśnie, którą im porwałam z pokoju! I mietła nie przeszkadzała mi w urodzie, o.
OdpowiedzUsuńWino było dobre, bo własne - Lodowe się nazywa. A. robił 8 lat temu, leżakowało... Co do kota - zużywa tyle baterii nietypowych, że nie nadążam. Poza tym mam Lolę żywą, to Kacper tylko zadaje szyku w salonie.