środa, 31 lipca 2013

Pijany i trzeźwy arbuz

Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie najwspanialszym owocem na mega upały jest dobrze schłodzony arbuz. Zimny, słodki i soczysty, jadany saute - pokrojony w kromki ze skórą (nazywam je arbuzowym uśmiechem), które się wygryza, lub na kawałki bez skórki, które wyjadam z mężem ze wspólnej miski.

Klasykiem imprezowym jest pijany arbuz - cały owoc ze skórą nasączony najpierw (za pomocą strzykawki) alkoholem: czystą wódką lub limoncello (lub jakąkolwiek inną mikstura alkoholową) i dobrze schłodzony w lodówce. Zdradliwy jak diabli, bo je się go łatwo, jak to owoc, a potwornie upija. Zatem w myśl zasady "z pijanym nie tańczę" zrezygnowaliśmy z podawania gościom na letnich imprezkach pijanych arbuzów, na rzecz arbuzowego koszyczka (pisałam już o tym niedawno: http://zabawnaliteraturka.blog.pl/2013/07/20/chlodniki-i-arbuzowe-koszyki/).

Odkryłam jednak ostatnio, że nie tylko ja stosuje arbuzy w upalne dni na każde danie - od śniadania po kolację. Byłam na imieninach i podano tam bardzo smaczną przystawkę z arbuza: na pięknie wykrojonym arbuzowym kółku (ha, trzeba mieć specjalny przyrząd!) położono kółeczko mozarelli (też wycięte z większej kuli), fantazyjnie zawinięty plaster szynki surowej typu serrano i niczym wisienka na torcie -na samym czubku tej piramidki liść świeżej bazylii. Proste, więc smaczne.

Innej nocy, równie upalnej pojawiliśmy się z australijskimi gośćmi w okolicach wrocławskiego Rynku. Jedyną ochłodą była perspektywa zimnego drinka w którymś z licznych coctail-barów. Wybraliśmy dawne Paparazzi (nazywa się teraz Papa) z imponującą listą klasyków alkoholowych. Ja oczywiście, podążając arbuzowym szlakiem, wybrałam watermelon-tini - drink na bazie arbuza, wódki i syropu cukrowego (wbrew nazwie nie było w nim martini!). Dobry, słabiutki alkoholowo, za to orzeźwiający. W sam raz na alkoholizowanie się o 2-giej w (upalnej) nocy. 

No i tak jakoś wróciłam jednak do pijanego arbuza...

7 komentarzy:

  1. Co jak co, ale nie ma to jak dobry, zimny arbuz na upalne, letnie dni :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze się, że podzielasz moje zdanie w arbuzowej kwestii, Nemeyeth. Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Proponuję (Rówieśniczko), żebyś spróbowała szybką sałatkę. Arbuz w kostkę bez pestek , rukola, mozzarella najlepiej w kulkach, postrzępione listki bazylii, delikatna oliwa z oliwek i sporo świeżego mielonego pieprzu. Sałatkę zrobić nie wcześniej niż pół godziny prze konsumpcją dodając rukolę tuż przed wydaniem (bo inaczej oklapnie)

    OdpowiedzUsuń
  4. My zaś proponujemy wesołego arbuza.
    Równa połóweczka arbuza, małą łyżeczką z miąższu robimy małe czerwone kuleczki ( jakieś 30 szt. resztę miąższu zjadamy od razu) trzeba dokładnie wybrać miąższ żeby zrobić miche arbuzową. Tak więc mamy kuleczki z arbuza, do tego różniaste owoce, my użyliśmy wisienek (wydrylowanych oczywista) pomarańczy pokrojonych w kostkę, ananasa pokrojonego w kostkę i morelki na ćwiarteczki pokrojone oraz borówki amerykańskiej. Wszystko to w michę powstałą z połóweczki arbuza i lekko skropić alkoholem ( mając do dyspozycji brandy, luksusową i cherry użyliśmy kieliszka cherry. To wszystko delikatnie wymieszać i dodać kilka listków świeżej mięty.
    Chyba zaczniemy fotografować żarełko :-)
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to jest dokładnie to, co opisywałam już jako arbuzowy koszyczek :-) - link do tego wpisu był w tej notce. Ale swoją drogą to świetny macie pomysł, by fotografować jedzonko. W Waszym wykonaniu będzie to piękne i apetyczne... Taka sztuka jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda arbuzowo, więc wybornie!

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde blaszka. Sorki Becia ale chyba zajęliśmy się tym chłodnikiem, no wiesz jak smakuje z selerem naciowym , wiórkami buraczkowymi i bez rzodkiewki... No i nie doczytaliśmy do końca. :-(
    Serdeczności i miłego wek endu

    OdpowiedzUsuń